Rozdział 25

1.3K 139 9
                                    

- Max, żyje. - mówi a jej głos powoli zaczyna przybierać naturalnego brzmienia. - Płaczę, bo nie wiem jak ci to powiedzieć... tak mi przykro Nina, ja... nie wiem co powiedzieć. Kazali mi przekazać... ale...

- Katy. - wzdycham. - Skoro, Max żyje, Jack, żyje... a więc kto wszedł w zaświaty ??

- Twoja mama.

Bum. Moje serce pęka. Już nie mam serca... lecz proch. Nie wiem co powiedzieć, nie wiem co robić. Tyle myśli na raz... w mojej maleńkiej głowie. Już... nawet brak mi łez do wylania z siebie. Naciskam przycisk w windzie i niesie nas na czwarte piętro. Szybko jadę do oddziału mamy. Nie ma jej. Łapię więc pierwszą, lepszą pielęgniarkę.

- Nina Morgan. - mówię drżącym głosem. - Czy moja mama naprawdę...??

- Przykro mi. - mówi schylając się. - Najszczersze kondolencje z mojej strony.

Nagle, z moich oczy wylewają się łzy. To trudne, zrozumieć taką rzecz. Teraz, zostałam kompletnie sama w tym szpitalu. Czuję tak wielką pustkę...

- Gdzie ona jest ?? - pytam.

- Teraz, nie mogę cię tam zaprowadzić. Ale zobaczysz ją w kaplicy przed pogrzebem. Zostaniesz wypisana na ten jeden cały dzień.

Wykonuję skinienie głowy i szybko wracam do windy gdzie kompletnie się rozklejam. Zaczynam płakać i wydawać z siebie nieznajome mi dotąd jęki rozpaczy. Moje serce pęka... czy jest coś gorszego od śmierci mamy ??




Perfekcja?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz