Rozdział 31

1.4K 141 5
                                    

Dzisiaj rano, nie przesadziłyśmy. Po prostu powiedziałyśmy jak jest. Nie mogą nam nic zrobić za to że zdarłyśmy jej sztuczną maskę z twarzy.

Nasze motylki na oknie, nadal nie wyblakły i trzymają się świetnie.

Na moje łóżko siada Eliot który, jako pierwszy wrócił z badań.

- Jak się czujesz ?? - pyta. - Wspólczuję z powodu twojej mamy i przepraszam za moje ostatnie gesty, zwracane do ciebie...

- Zoe. - przerywam mu. - Tak ma na imię ta zdrowa dziewczyna. Ta TWOJA dziewczyna.

Chłopak opuszcza głowę. Jednak ja moją kościstą dłonią unoszę mu ją ponownie.

- Nie się nie stało. - uśmiecham się. - To wszystko, to emocje...

- Zoe, mnie... - zacina się i bierze głęboki wdech. - Zoe mnie zdradza...

Unoszę brwi do granic możliwości, przy czym marszczę czoło.

- Chcesz się zwierzyć?? - pytam a on wykonuje skinienie głową i siada po turecku na moim łóżku.

- Ja idę wziąźć kąpiel. - mówi Katy i zmierza w stronę łazienki na korytarzu.

- Boże, znudziłem się jej już dawno, ale nie chciała mnie smucić. - mówi drżącym głosem.- Bo, i tak potem umrę i miała by mnie z głowy. Sama to potwierdziła... - zaczyna płakać a a tym samym momencie wszyscy razem z Katy wchodzą na oddział. - Życie, tak boli...

Wszyscy przytulamy naraz Eliota. Katy i Jack wymkeniają spojrzenia i wszystkim w oczach stają łzy.

- Jesteśmy trupami. - szlocha Eliot. - Wszyscy umrzemy, wszyscy będą mieć nas z głowy...

Zaczynam płakać i wtulam się w nich wszystkich z całych sił.

- Chcesz dać im za wygraną?? - pyta Max, zalamanym głosem i wychodzimy z uścisku. - To prawda,wszyscy mówią że będzie lepiej jak umrzemy, że już nie będziemy się męczyć... ale to nie prawda. Jak wygramy, to nie będziemy się męczyć. Pokażmy im że nie jesteśmy tacy słabi jak myślą. Nie dawajmy za wygraną, bo oni tylko na to czekają... udowodnijmy im wszystkim, na ile nas stać...!!

Perfekcja?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz