24 grudnia 2015
- Nina Morgan ?? - zaczepia mnie jedna z doktorek.
- Tak. - odpowiadam niepewnie.
- Max Carter chciał cię widzieć. - uśmiecha się kobieta.
Dopiero po drodze zdaję sobię sprawę z tego, że Max nadal jest z nami na tym świecie. Ponownie wygrał... to niesamowite.
Zerkam zza drzwi i widzę jak siedzi na wózku inwalidzkim przy oknie. Kobieta zostawia nas samych.
- Boże. - mówię półgłosem. - Max, ty żyjesz...!!!
Biegnę w jego stronę i schylam się aby go przytulić. Z mojego oka wypływa maleńka łza, którą Max od razu wyciera.
- Obiecałem wam. - uśmiecha się.
- Wesołych Świąt. - mówię przysuwając do jiego krzesło na którym usiadam.
- Co się wtedy stało ?? - pytam.
- Śmierć po mnie przyszła. Ale wygrałem tą wojne... przynajmniej narazie.
- A kiedy wracasz na ósmy oddział ??
- Jak jutrzejsze badania wyniosą conajmniej 50%, to jutro wieczorem będę z wami...
- Super. - wzdycham ze szczęścia.
Kiedy wymieniam z nim spojrzenia, za każdym razem omało co się nie wzruszam. Biorę w objęcia jego zimną dłoń spoczywającą na jego kolanie.
- Widziałam twój szkicownik. - oznajmiam. - Masz talent. Pewnie chciałbyś zostać w przyszłosci malarzem...
- Zgadłaś. - uśmiecha się.
Rozmawiamy jeszcze grybe parę godzin. Nasza relacja jest naprawdę bardzo silna. To wręcz niedorzeczne że... poznaliśmy się na szpitalnym korytarzu i rozpoznał moją chorobę od tak, już po pierwszych słowach, staliśmy się przyjaciółmi...
Kiedy pora na mnie, żegnam się z Maxem i idę do swojego oddziału. Lecz zatrzymuje się tuż przed nim zauważając smutnego Jacka.
- Coś się stało ?? - pytam próbując nawiązać z nim kontakt wzrokowy.
- Tak... - mówi cicho. - Eliot pocałował Katy.
- Jak to ?! - dziwię się.
- Spotkali się pod jemiołą. - wzdycha ciężko.
- Ona jest chyba dla ciebie kimś więcej... - wzdycham. - A Eliot ma dziewczynę.
- Jeśli jej tu nie ma... to on jest nieograniczony. - mówi cicho. - A Katy... i tak nie zwróci na mnie uwagi... ale możesz mi pomóc.
- Okey. Ale jak ??
- Pocałuj mnie na pokaz pod jemiołą. Jeśli będzie zazdrosna to znaczy że mam szanse... a jeśli nie... to koniec.
- Policzek narazie wystarczy. - śmieję się.
- Okey... - prycha.
Kiedy podchodzimy pod jemiołę, zauważamy Katy i Eliota, rozmawiających na jedym z łóżek. Jack zamiera.
- Cholera... - mów i ucieka na ostatnie piętro. Przez całą drogę biegnę za nim a kiedy on ucieka za bramy szpitala... mam w głowie mętlik... biec ??
- Jack !! - krzyczę podbiegając do wewnętrznej strony bramy. - A co jeśli ich plan był taki jak nasz...??
Jack zatrzymuje się i spogląda na mnie. Ja jedynie unoszę brwi. Czy mogę przewidzieć jego kolejny ruch ??
CZYTASZ
Perfekcja?
Teen FictionOpowiadanie o piątce przyjaciół chorych na śmiertelne choroby. Miłość w szpitalnych murach. Śmierć w życiu młodzieży. Dzieci które są w stanie zrozumieć wszystko... zapraszam i dziękuję ~ JJLucienne <3