Rozdział 56

1.1K 112 6
                                    

Eliot odmówił obydwu spotkań. Jak i Katy, nie mam pojęcia dlaczego. Więc... ja także sobie to odpuściłam.

Mają racje. Nie ma sensu wracać gdzieś, gdzie cię nie chcą.

Wracamy do szpitala. Katy, ma wymalowany uśmiech na twarzy. Wygląda na najszczęśliwszą dziewczynę na świecie.

- Nie mogę się doczekać. - mówi do mnie podekscytowana.

- Czego?

- Wracamy do domu. - uśmiecha się. - Całą rodziną.

Wchodzimy na oddział i jesteśmy oszołomieni. Wszystko jest tak, jak było, nikt nic nie ruszał... jest świetnie...jedynie łóżka są na nowo zaścielone.

Wszyscy zajmujemy miejsca i mimo pory, kładziemy się do snu.

Lecz nie śpie długo i wchodzę do toalety. Przemywam twarz i patrzę w lustro.

- Ale z nas psychole. - prycham sama do siebie. - Cieszymy się z powrotu do szpitala.

- Tylko wariaci są coś warci. - uśmiecha się Max opierając się o otwarte drzwi.

- Dlaczego się uśmiechasz ??- pytam. - Jesteśmy w szpitalu.

Opuszcza głowę i myśli nad czymś przez chwilę. Unosi głowę i poważnieje. Podchodzę do niego i całuje go w usta otaczając rękami jego szyję.

- Uśmiecham się bo chcę zapomnieć o wszystkim wokoło i skupić się na was...  - tłumaczy.

- Na nas??

- Najbardziej na tobie. - uśmiecha się pogodnie.

Zostaję w łazience pod pretekstem że muszę skorzystać, jednak tak naprawdę przemywam wielokrotnie twarz i patrze w lustro.

- Po co ci to było? - pytam sama do siebie. Mam ochotę uderzyć w lustro, bo gdy widzę swoje odbicie robi mi się niedobrze. I to wcale nie z powodu wglądu lecz egoizmu. - Po co ci to kurwa było?!

Max wkracza do łazienki i zakłada ręcę.

- Daj spokój. - prycha.

- Miałeś iść. - mówie wkurzona.

- Żartujesz?? - śmieje się pod nosem.

- Wyjdź... - zaczynam płakać, wypycham go za drzwi i zamykam się.

Otwieram okno i staje na parapecie. Płaczę. Cały krajobraz jest zamazany...głowa przyjmuje tyle informacji na sekunde, że zaraz eksploduje. Nogi  trzęsą się jak gałęzie na wietrze, a serce... za dużo czuje...

- Nina!!- krzyczy. - Wiem że otwarłaś okno!!

Odwracam się omało nie spadając z okna. Jest bardzo ślisko a parapet jest pokryty lśniąco białą powłoką.

Maxowi udaje się wejść do pomieszczenia. W jednej sekundzie ślizgam się i wypadam z okna. Przypadkowo. Ląduje obok chodnika w krzakach.

Tracę przytomność.

Perfekcja?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz