Rozdział 30

1.4K 147 4
                                    

Badania. Są obowiązkowe dla każdego z nas i nie ma od nich ucieczki. Wchodzimy osobno raz chłopcy a po nich dziewczyny.

Oczywiście że ja i Katy idziemy pierwsze. W windzie kładzie mi głowę na ramię i krzyżuje ręce na swoim brzuchu.

- Jak było w domu?? - pyta Katy.

- Co?? Niebyłam w domu. - prycham.

- Jak to?? - zrywa się ze zdziwieniem wymalowanym na jej bladej twarzy.

- Teraz jestem w domu. - uśiecham się do niej a ona to odwzajemnia. - Przy prawdziwej siostrze.

Katy uśmiecha się na te słowa i wpada mi w ramiona. Czuje od niej różane perfumy, uwoelbiam je... róże do końca mojego życia będą mi przypominać Katy.

Wchodzimy do ogromnego gabinetu i od razu pielęgniarka kieruje mnie na wagę. Każą mi stać tyłem do wyświetlacza bym nie widziała wyniku. Nie chcą efektu jojo.

Pielęgniarka wtrzeszcza oczy i podbiega do doktorki. Przez chwilę szeptają coś w kaącie aż obie do mnie podchodzą.

- Gratuluję. - mówi lekarka. - Dwa kilo więcej... oby tak dalej.

Uśmiecham się w kierunku Katy która pokazuje dwa kcuki w górę. Lecz po chwili to znika. Iż w jej rękach ląuje pudełko z tabletkami. A pielęgniarka podaje jej chustkę na włosy.

- To wszystko dla mnie?? - pyta przełykając głosno ślinę.

- Naturalnie. - odpowiada funkcjonariuszka. - Leki, leki i jeszcze raz leki.

Widzę jak w jej oczach zachodzą łzy ale, najgorsze jest to że tamuje to uśmiechem. Chwhta za chustkę i ściska ją w dłoni.

- Możesz szybko wyłysieć. - tlumaczy doktorka. - Znam ten ból. Rozumiem was obydwie.

- Nie rozumie Pani. - wtrąam się.

Obie kobiety podnoszą na nas wzrok. Ja także zaczynam płakać.

- To się nazywa życie na krawędzi. - prycham z łzami. - Wielokrotnie słyszałam jak rozmawia Pani z innymi w naszej recepcji. Wiem, że wciska Pani każdemu jeden kit. A w moim przypadku że Pani córka zmarła na anoreksję. Eliotowi powiedziała Pani tak samo... jak i wszystkim. Nawet Katy. A tak naprawdę Pani córka to rozpuszczona dziewczynka która nie wie nic o życiu... tak jak pani. My nie chcemy umrzeć. Niech pani to zrozumie !! My chcemy tylko przeżyć... nie uratowała pani mojej mamy. Bo wiem że ją leczyłaś. Ale... proszę. Niech pani uratuje nas...

Kobieta wpatruje się we mnie a Katy podchodzi do mojej osoby i stajemy razem na wagę.

- Nina ma rację. - wtrąca się Katy.- My tu walczymy o życie... niech Pani to zrozumie... ja napcham się prochami a potem uzależnie... nie chcę tak umrzeć... ma pani męża i kocha go , ja nigdy się nie zakochałam... nie chcę tak umierać... dlaczego nas pani okłamała?? Ta córka wcale nie umarła na białaczkę... tak jak pani mówiła. Nie zna pani życia, lecz udaje pokrzywdzoną przez los. Nie jest pani w stanie pojąć naszej sytuacji...

Perfekcja?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz