Rozdział 95

1K 96 21
                                    

Nie mogę uwierzyć, że zawsze przy nich byłam. Kiedy budzili się po operacjach, śpuączkach, a nawet zwykłych snach... jednak teraz, jedyne co robię to płaczę...

Smutno mi, że tak po prostu wyszli ze szpitala i pewnie o mnie zapomnieli. Nie wierzę. Byłam z nimi zawsze!! A oni tak po prostu mnie zostawili !!

Jestem wściekła a zarazem smutna. Moje serce połamane a głowa zbombardowana. Nie wiem co mam myśleć.

Sięgam po telefon i dzwonię do Katy... nie odbiera. Wykonuje ponownie czynność za około dwie godziny, lecz kończy się tak samo, czyli... sekretarką.

Nie mam siły już dalej myśleć, więc kładę się na lewym boku i zamykam oczy, jednak widzę Maxa, potem Jacka, Eliota i Katy... otrząsam się.

Zamykam oczy i widzę Jacka, w białym fartuchu lekarskim, uśmiecha się, do Katy. Która stoi w szklanych drzwiach, i biegnie by go przytulić... są tacy szczęśliwi...

Kiedy otwieram oczy, widzę białą ściane. Mrugam i widzę Eliota... chce go zobaczyć. Tak bardzo tego pragnę. Zamykam oczy.

Eliot, podaje piłkę, strzela gola, a na bramce stoi... Max. W momencie otwieram oczy.

- Max. - drżę.

Nagle, do mojego pokoju wchodzi Pani Mara i siada na krześle obok.

- Jak tam? - pyta z uśmiechem.

- Ujdzie. - ocieram łzy.

Patrzy na mnie kiwiąc głową i marszczy całą twarz tak, jaby zjadła cytrynę.

- Nie wierzę.

- Chodzi o to... - biorę oddech. - Że ja byłam przy nich cały czas, ale... teraz, gdy ja ich najbardziej potrzebuje... nie ma ich.

- Życie. - wzrusza ramionami. - Za oknami, stoją tłumy ludzi, i modlą się o twoje zdrowie... czy chcesz ich zobaczyć?

- Tak.

- Jak będzie ci słabo, mów.

Bierze mnie pod pachę i powoli podchodzimy do okna. Na początku jest mi słabo a wszystko co przez te miesiące wlało się do mojego organizmu, właśnie dochodzi do mojego gardła. Czuje niesmak na języku.

Zeram za okno i łapie się parapetu.

Widzę, znicze, świece, kwiaty. Jest późno i dawno po zmroku więc nie ma tłumów, lecz na schodach modlą się cztery siostry zakonne. To wszystko, doprowadza mnie do łez.

- Mogłaby Pani, zostawić mnie samą? - pytam.

- Dobrze.

Wychodzi a ja łapie za telefon, i wykręcam numer Maxa. Kiedy przykładam komórkę do ucha nie odlepiam wzroku od światełek pod szpitalem.

Trzy sygnały, aż wreszcie.

- Halo? - słyszę jego drżący głos i kładę lewą dłoń na ustach. - Nina czy to ty?! Powiedz coś. - otwieram usta, jednak ból zaciska mi gardło i nie daje rady nic powiedzieć. - Proszę...

Nagle, puszczam telefon i słyszę jedynie uderzenie tworzywa o podłogę. Nie odrywam wzroku od świata za oknem...

Perfekcja?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz