Rozdział 14

1.7K 165 11
                                    

16 grudnia 2015

Jestem o krok od wejścia na oddział. Jednak... przypominam sobię co powiedziałam Williamowi. Nie uciekne od mamy.

Zmierzam w stronę jej oddziału. Pielęgniarki podają mi wszystkie wskazówki i oceniają jej stan. Jest w śpiączce. Razem z jej doktorką podążam wzdłuż korytarza.

Kiedy zza progu zauważam jak leży na łóżku, podpięta do tylu urządzeń, rozklejam się.

- Słyszy cię. - mówi doktorka. - A więc, możesz powiedzieć jej wszystko.

Doktorka zostawia mnie sam na sam z mamą. Biorę jej dłoń, jest taka zimna. Jak zawsze.

- Mamo... - mój głos drży do granic możliwości. - Tata wrócił. Podobno ma żonę. Wiedziałaś o tym ? Nie chciałam z nim rozmawiać. Bo to ty zastąpiłaś mi obu rodziców idealnie. Najlepiej na świecie. - z moich oczu wypływają łzy. - Byłaś taka dzielna... wychowałaś mnie sama. Razem z babcią i dziadkiem... chcę ci Podziękować mamo, kocham cię... - prze chwilę jedynie płaczę i wydaje z siebie ciche jęki bólu. - Walcz o życie tak jak walczyłaś o moje dobro. Ja też zawalczę, dla ciebie.
Wszystko wróci do normy, tylko pokonaj to... proszę. Nie zostawiaj mnie...

Nawet nie spostrzegam i zasypiam na łóżku mamy, trzymajac jej dłoń. Kiedy się budzę, zauważam zachód słońca za oknem.

- Patrz mamo. - mówię. - Zachód słońca... piękny...

Od razu po tym do pokoju wchodzi doktorka prowadząca rehabilitację mojej mamy.

- Przepraszam. - wzdycham wstając. - Chciałam pobyć z mamą...

- Rozumiem. Jeśli się wybudzi, powiadomię cię.

- Dziękuję.

- Przyszedł po ciebie mężczyzna. Powiedział że odprowaszi cię na oddział.

William. To moja pierwsza myśl. Nie mogę pojąć się z gniewu i wybiegam by mu wygarnąć jednak... to nie on po mnie przyszedł. To Eliot.

- Już pora na ciebie. - uśmiecha się. - Miała po ciebie przyjść pielęgniarka, ale chciałbym z tobą porozmawiać po drodze.

- A więc w drogę... - ruszamy.

- Jak rozmowa z twoim tatą ??

- Skąd wiesz ?? - pytam zdziwiona. - Katy... - przypominam sonię.

- Owszem. - śmieje się. - Ale, chcę abyś wiedziała że to nie ona się wygadała. Ona jedynie potwierdziła.

- A więc... kto ci powiedział ??

- On. - mówię. - Szłem za tobą a on mnie zaczepił. Ale... jak powiedział co mu przekazałaś, tylko mu pojechałem... przepraszam.

- Dziękuję. - uśmiecham się i go przytulam.

- A i jeszcze jedna rzecz... nazwałem się twoim chłopakiem... - szepcze do mojego ucha.

Uśmiecham się. Tylko... on tego nie widzi. Czuję rumieńce na moich policzkach... czyżbym się zakochała ??

Perfekcja?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz