Rozdział 16

1.5K 163 2
                                    

23 grudnia 2015

- Ile stracisz...skacząc. - mówi Max.

- Zyskam. - mówię szorstko.

- A co jeśli skoczę za tobą ?? A Katy, będzie się obwiniać, za to że nam nie pomogła... i będą trzy trupy... Eliot i Jack przestaną walczyć. Twoja mama się wybudzi a zaraz potem popadnie w depresję. To już razem sześć trupów... Nasze rodziny wypełni pustka. I pociagnie za sobą tysiąc innych samobójstw... razem będzie... wiele trupów. Zabraknie mi palców do ich zliczenia... - wzdycha. - Skacząc. Zachowasz się jako płytka arogantka.

Ma rację. Skacząc... mogę za swoją śmiercią, pociągnąć sto następnych. Stworze łańcuch samobójstw. Nie chcę ny umierali a zwłaszcza Max i Katy. To najważniejsi ludzie w moim życiu. Od razu za mamą...

- Nie mogę cię stracić. - mówi cicho.

- Nie stracisz. - usmiecham się i cofam do tyłu.

Kiedy zauważamy że parapet do tak naprawdę dach balkonu pielęgniarek. Wpadamy na niesamowity pomysł.

Razem z Maxem, zakradamy się do kotłowni i podkradamy kilka cegieł z których układamy dwa filary na krawędziach plaskiego dachu. Na ścianach umieszczamy dwa haczyki i zawieszamy na nich zużytą pościel. Ścielimy podłogę kocami i ubieramy grube kurtki i czapki. Po chwili dołanczaja do nas Katy, Jack i Eliot.

- Niezła robota. - zachwala Jack. - Wy to macie wyobraźnię !!

- Eiii... słuchajcie... - mówi uśmiechnięta Katy. - Wigilia.

Wszyacy mierzymy się wzrokiem. Wymienieamy uśmiechy... wigilię, powinno obchodzić się z rodziną i to właśnie robimy. Staliśmy się jedną rodziną... szpital stał się domem. Można by pomyśleć że to najgorsze co mogło się przytrafić... lecz mam wrażenie że to najlepsze ostatnie miesiące mojego życia... Każdy podobno ma swojego jednego anioła stróża przy swoim boku. Ja mam czterech... moje cztery motyle.... które pozwoliły mi pokazać na czym polega życie...

Perfekcja?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz