Rozdział 60

1.1K 115 14
                                    

Wpadam do pielęgniarek i walę ręką o blat. Wszystkie zwracają na mnie wzrok.

- Proszę o przeniesienie Maxa Cartera na inny oddział!! - prycham.

- Przykro mi, ale Pani Doktor nie pozwoliła go przenosić. - mówi jasnooka.

- Co?!

- Przykro mi, jeszcze raz.

- W takim razie... - drżę i nie wiem co powiedzieć bo obok mnie staje Eliot. - Ja chcę zostać przeniesiona.

- To ja też!! - buntuje się Eliot.

- Idealnie się składa. - promienieje jasnooka. - Mamy malutki oddział na dwie osoby.

Chwilę potem wracamy po swoje rzeczy. Spoglądam na Katy i kładę dłoń na jej ugiętym kolanie.

- Ja i Eliot przenosimy się na oddział numer dziewięć. - szepcze.

- Ja też chce... - mówi sparaliżowana.

- Nie ma miejsc. - uśmiecham się dyskretnie. - Dasz sobie radę. Przecież jesteś silniejsza niż ja.

- Nie pradwa. - prycha.

- Gdybym była od ciebie silniejsza nie zachorowałabym na anoreksję. - patrzy mi w oczy.

- Zrobie to dla ciebie. - uśmiecha się.

- Dzięki. - przytulam ją i wychodzę.

Fakt. Oddział jest mały i ma dwa łóżka, szafki nocne i jedno wielkie okno. Eliot, zachowuje się jak dziecko co zawsze doprowadza mnie do łez które powstały za pomocą nadmiernego rozbawienia.

- Ja przy oknie!! - krzyczy ze szczęścia i rzuca się na łóżko.

Obok mnie także jest okno, lecz wewnętrzne. W óssmce były dwa...

- Eliot. - szepcze. - Pomóż mi zapomnieć o śmierci Maxa.

- Od dzisiaj mówimy na niego Sam-wiesz-kto, albo Ten którego imienia nie wolno wymawiać. - uśmiecha się.

- Okey. - śmieje się. - Widzę że lubisz Pottera.

- Tak. - sięga po coś i zauważam że to książka Harry Potter i Zakon Feniksa. - Ale Igrzyska Śmierci też są w porządku.

- Zgadzam się. - posyłam mu uśmieszek.

Po chwili odsuwamy dzielącą nas szafkę nocną i łączymy łóżka by móc wspólnie oglądnąć film na laptopie.

Kładę głowę na jego ramieniu i oplatam jego rękę własnymi.

- Brakowało mi ciebie. - wzdycham. - Bardzo.

- Nawzajem. - mówi składając na moim czole pocałunek.

- Nie odchodź już nigdy. - mówię.

- Czekałem aż to powiesz. - uśmiecha się. - Ale, nie chcę być tylko pocieszeniem.

- Czasami mam wrażenie że Max był pocieszeniem...

- Po kim??

- Po tobie.

- Wasza miłość jest, a przynajmniej była prawdziwa. - prycha. - Nie potrafisz pokochać kogoś na niby.

- Skąd wiesz??

- Bo jesteś taka sama jak ja.

Perfekcja?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz