Rozdział 80

1K 120 16
                                    

03:11

Wreszcie wchodzimy na oddział i każdy kładzie się na swoim łóżku, obserwując puste miejsce Eliota.

- To na pewno da się wyleczyć. M prycha Max. - Na pewno jest jakaś operacja.

- Tak, ale tylko skracają sobie życie. - tłumaczy nerwowo Jack. - Umierają!

- Nie wierzę. - szepczę pod nosem i zwijam się w kłębek.

Kolejne przebitki przelatują przez moją głowę. Co ja bym oddała aby się tak nie czuć?
Tak beznadziejnie.

- Jak rozmowa z twoim tatą ??

- Skąd wiesz ?? - pytam zdziwiona. - Katy... - przypominam sonię.

- Owszem. - śmieje się. - Ale, chcę abyś wiedziała że to nie ona się wygadała. Ona jedynie potwierdziła.

- A więc... kto ci powiedział ??

- On. - mówię. - Szłem za tobą a on mnie zaczepił. Ale... jak powiedział co mu przekazałaś, tylko mu pojechałem... przepraszam.

- Dziękuję. - uśmiecham się i go przytulam.

- A i jeszcze jedna rzecz... nazwałem się twoim chłopakiem...

Pamiętam to. Tak bardzo cieszyłam się po tych słowach, na tyle, że myslałam że się zakochałam. A może tak było?

- Nie, nie, nie... - powtarzam sama do siebie.

- Nina. - wzdycha Max siadając obok mnie. - Nie powiem ci że będzie dobrze, ale powiem ci że czasami, udaje się zapanować nad napadami.

- Max. - kręce głową. - Ten napad to jedynie potwierdzenie jego śmierci. Już nic nie będzie takie jak kiedyś.

Zerkam na nasze naklejki na oknie. I przypominam sobię nasza starą zbzikowaną lekarkę.

- To ona. - szepcze wytrzeszczając oczy. - To ta chora doktorka! NA pewno o tym wiedziała...!!

- Nina, to...prawdopodobne. - syczy Katy.

Przez chwilę milczymy, ale dusze konają. Proszą o przepustkę do nieba.

- Narysuj mi coś... - proszę mojego chłopaka a on wraca po ołówek i kartki.

Robię mu miejsce a on wsuwa się pod kocyk i zaczyna robić pierwsze zarysy.

Pierw, myślę że znam, z kądś tą twarz, te rysy, cieniowanie i po chwili już wiem że rysuje moją mamę.
Jest uśmiechnięty, ale widzę że podłapał rysy z twarzy w trumnie, jej kości policzkowe są bardziej wypchnięte, niż zza jej życia. Ale uśmiech, identyczny.
KATY i Jack podchodzą do nas i fascynują się dziełem Maxa.

- Narysujesz moją mamę? - pyta cicho Katy. - Dam ci zdjęcie z telefonu.

Zgadza się. Rysuje ją, ale by sprawić jej niespodziankę, rysuje u jej boku Katy z gęstymi włosami.

Katy widząc to, kładzie ręce na ustach i zaczyna się wzruszać. Przytula go z całej siły i dziękuje mu.

Na salę wpada kobieta o czarnych kręconych włosach i ciemnej karnacji.

- Gdzie Eliot?

- A, kto pyta? - Max marszczy brwi.

- Santana, jego mama.

-------------------------------------

Małe ogłoszenie!

Mam sprawę do was, jako czytelników. A mianowicie czy chcielibyście drugą częś po zakończeniu pierwszej?
Opisane byłyby tam dalsze plany bohaterów (oczywiscie tych żywych ;D ), dlasze życie, przyszłość zawodowa i miłosna, nie obejdzie się oczywiście bez wzruszeń i uśmiechu.

A więc piszcie co o tym myślicie? Lepiej od razu zakończyć przygodę z nimi? Czy kontynuować?

Pozdrawiam xx
Wyraźcie swoje zdanie w kom.
<3

Perfekcja?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz