Rozdział 66

1K 102 4
                                    

Po kilku godzinach Martin poznał moją historię, jednak ani słowem nie wspominam o Maxie. Może po naszym pocałunku jest mi niezręcznie o nim rozmawiać.

- A co z tobą?? - pytam.

- Ach, gniję tu już rok. - prycha. - Moja dziewczyna, poszła do łóżka z moim najlepszym kumplem i zaszła w ciąże, ja po prostu, wybuchłem.

- Wybuchłeś?? - cytuję.

- Gordonowi, omało co nie amputowałem ręki a na Sam, rzuciłem się z nożem. - wzdycha... - Dziwie się że jeszcze nie uciekłaś.

- Działałeś pod wpływem ogromnych nerwów. Nie boję się ciebie.

- Jakim cudem jesteś tu nie będąc pełnoletnia??

- Nie mam opiekuna prawnego, a poza tym, podobno to dla mojegp dobra. Mam prawie 16 lat, a ty??

- Rocznikowo 17, ale moi rodzice wyrazili zgodę. - opuszcza głowę.

Następuje cisza, a ja ponownie zaczynam płakać lecz tym razem Martin obejmuje mnie ręką.

Nie powiem mu że płaczę z powodu Maxa....

- Dobra, pora snu. - wzdycham.

- Żartujesz sobie?? - dziwi się. - Teraz możesz ujrzeć swych przyjaciół.

- Co?!

Wstaje i wyciąga do nie rękę i odprowadza mnie do pokoju dziennego gdzie zapala światło i zerkamy za okno.

- Patrz, w którymś z tamtych okien... są oni. - wskazuje na szpital.

Wyostrzam wzrok i mrużę oczy , nagle dostrzegam nasz tarasik więc... widzę oddział. Światło się świeci a z powodu mroku mogę to dostrzec. Jednak... nic więcej.

- Powiedz mi, nie wiem gdzie jest mój pokój, a z tymi laskami gadać nie mam zamiaru. - uśiecham się.

- Myślisz że bez powodu dostałaś tą sukienkę?? - unosi brwi.

Kuca przedemną i podwija szukając czegoś na całej szerokości. Udaje mu się.

- O, jest. - mruży oczy. - Sala 882.

- Dzięki. - uśmiecham się.

- Nie dziękuj. - posyła mi oczko. - Nie żałuj...

Dochodzimy do mojego pokoju, zdaje sobie sprawę z tego że za drzwiami czeka na mnie ta anorektyczka. Szczerze? Denerwuje mnie.

Łapie mnie za dłoń i całuje w policzek. Ściskam jego dłoń i całuje go w usta. Nie są tak soczyste jak Maxa i moje serce nie bije tak szybko, ale to w nim widzę Maxa, nie w Eliocie...

Uśmiecham się i wchodzę do pokoju puszczając jego dłoń, zamykam drzwi.

Podbiegam do okna i zauważam szpital. Jesteśmy tak blisko, a tak daleko...

Perfekcja?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz