Rozdział 92

1.1K 104 14
                                    

Po tym incydencie w południe, pi tym co działo się w mojej małej głowie... nie wiem co powiedzieć. Czuje się jak odłamek ludzkości, który jest upośledzony.

Nagle. Słyszę coś. W głowie. Wiem bo echo jest niesamowite.
Coś w stylu szeptu, a jednocześnie krzyku... jakby ktoś szepcząc zdzierał sobie gardło.

Jesteś beznadziejna.

Łapie się za głowę i ponownie zaczynam źle oddychać.

- Niech to się już skończy. - jęczę.

Nie potrzebują cię. Oni, wyzdrowieją... a ty? Kto wie...?

- Nina co jest?!- pyta Max, a jego głos mnie uspakaja.

- Słyszałam kogoś. - szepcze. - W głowie... - a pierwsze co wpada mi do głowy to. - Mówił do mnie szatan.

Patrzę na Maxa który siada, po raz pierwszy. Łapie za miskę a w drugiej ręce ma kroplówkę. Kulejąc podchodzi do mnie a ja natychmiast się zrywam i podtrzymuje go.

Wszyscy są tak oszołomieni że nawet nie ruszają się z miejsc.

Patrzy na mnie skupiając się. Puszcza miskę. Zaczynam płakać a on łapie moją głowę.

- Miałeś nie wstawać. - szepcze i patrzę mu prosto w oczy.

- Podniosłem się o tydzień wcześniej, niż przewidywano. - bierze oddech. - Ty też postae pierwszy krok o pięć lat za wcześnie.

Całuje mnie. A ja czuję, ulgę jakby wszystkie złe emocje rozpłynęły się w powietrzu. I czuje jego usta których tak bardzo mi brakowało.

- Ale, ja nie umiem walczyć o siebie. - prycham i czuję dłoń Katy na ramieniu.

- To walcz o nas. - uśmiecha się.

Widzę jak Max bladnie.

- Połóż się,Max. - wyprzedza mnie Katy. - Nie możesz jeszcze chodzić. TO niebezpieczne.

ON kiwa głową i kładzie się powoli a ja patrzę na uśmiechniętą Katy.

- Chodź się przejść. - proponuje naciągając czapkę na uszy.

- Chętnie.

Nakładamy na siebie szlafroki i wychodzimy. Kiedy Katy zamyka drzwi, czuje uderzenie w głowie, jednak nie wspominam jej o tym.

- Co się z tobą dzieje? - pyta zaniepokojona.

- Nie wiem. - wzruszam ramionami. - Może Pani Mara miała rację? Może faktycznie potrzebna mi kwarantanna?

- Nawet mnie nie strasz.

- Katy. - patrze na nią kątem oka.- Słyszę głosy. Widzę trupy.

- To jeszcze nic nie znaczy.

Zamykam oczy. A kiedy je otwieram, widzę trupa. Tylko nie to... wygląda jak zombie, ale milion razy gorzej niż wcześniej.

Zaczynam uciekać, lecz ona woła mnie a jej głos zamienia się w krzyk i pisk. Moje uszy!! Wybuchają.

Jestem przy oknie. Upadam a Katy, czy cokolwiek to jest... zbliża się do mnie niebezpiecznie blisko. Zaczynam płakać ze strachu i przerażenia.

Chcę uciec. Moje płuca jakby znikły... nie mogę oddychać. Walę w szkło aż w końcu całe wielkie okno, pęka w drobny mak i spada centralnie na mnie.

Leże i widzę szkło wbite w moją dłoń. Widzę krew, pot, szkło, śnieg, który spada na moją twarz... przyglądam się odłamkowi który nie zdążył spaćś, lecz chwilę potem wiruje w dół i wbija się w mój dekold.

Dopiero teraz widzę że przyjęłam pozycję Jezusa wiszącego na krzyżu.

Nagle...mdleje, tracę przytomność a może... umieram?

Perfekcja?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz