Rozdział 33

1.3K 136 2
                                    

Byliśmy zaskoczeni, dzisiejszym wydarzeniem. Co prawda minęło już kilka godzin, ale ta sytuacja tkwi przed moimi oczyma.

Jednak, na nasz oddział wchodzi zawsze pogodna czarnoskóra, pielęgniarka. Trzyma w dłoniach wyniki.

- Nina. - podchodzi do mnie z uśmiechem i podaje mi kartkę. Zauważam wielką liczbę '65%'. To moje szanse na przeżycie. Usmiecham się w stronę kartki. - Jack... - podchodzi do noego, a gdy spogląda na kartkę uśmiecha się jak nigdy. - Eliot. - on robi to samo. - Max. - pokazuje nam kartkę i zauważam '51%'. Dodano mu jeden procent, nawet to go cieszy, lecz co się dziwić. - Katherine. - jednak ona położyła rękę na ustach i razem z kartką uciekła z oddziału. Pobiegłam za nią.

Zatrzymała się upadając na ziemięna końcu korytarza przy ogromnym oknie. Siadam obok niej i patrze na kartkę. '39%'.

- Tak, jestem bliska śmierci, przez tą sukę. I przez te jebane prochy... - krzyczy.

- Katy, to nie prawda. To tylko znak że musisz zacząć walczyć. - mówię drżącym głosem.

- Od Boga?! Od Boga który, chce usmiercić moją mamę, mnie i do dodatku was wszystkich!! - mówi dławiąc się łzami. - Co ja takiego zrobiłam, że mam teraz umierać...?? Na świecie są miliony, rozpieszczonych i samolubnych dzieci, a padło na mnie... dziewczyne z domu dziecka !!

- Jesteś adoptowana?? - pytam ze łzami w oczach.

- Moja mama, umarła na bialaczkę jak miałam 3 lata. A teraz, uśmierca mi nową mamę...i mnie. - mówi patrząc na kartkę.

- Czyli wiedziałaś o bialłaczce ??

- Nie. - wzdycha szlochając. - Ale widocznie teraz coś, sama wiesz.

- Katy... twoja mama nie chciałaby twojej śmierci. - mówię cicho. - Ona jest jedną z gwiazd na niebie, patrzy na ciebie i jest dumna, kiedy ty płaczesz, ona tuli twoje serce. Kiedy się śmiejesz, jest obok i śmieje się razem z tobą... pomyśl, jaka dopiero będzie domna gdy zawalczysz...

- Myślisz?? - pyta z lekkim uśmiechem.

- Ja to wiem. - usmiecham się i tulę ją z całych sił.

- Nigdy nie miałam lepszej siostry, niż ty. - mówi trwając w uścisku. - Ale, nie tnij się... ja wiem.

Wychodzimy z uścisku a ja spogladam na nią z zdziwieniem.
Ona podnosi koszuklę a na jej żebrach zauważam blizyny, białe blizny.

- Nie warto. - mówi z usmiechem a ja go odwzajemniam.

Perfekcja?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz