Rozdział 77

1.1K 108 12
                                    

Nie liczę już dni od mojego powrotu. Skończył się styczeń, i zaczyna luty, co oznacza ferie zimowe dla naszego stanu.

Nie radzę sobie z uczuciami, znowu, w sumie to żadna nowość ale tak właśnie jest.

Jack wyrywa laptopa z kontaktu i siada na moim łóżku. Zauważam
Napis Nowe Modele Lalek Barbie.
Pod tym zdjęcia, lalek z grubszymi nogami, szerszymi biodrami i uśmiechem. Są ciemnoskóre i blade.
Przyjaciel, puszcza mi filmik gdzie wypowiadają się dzieci, producenci.
Zrobili to dla nich. By unikły anoreksji. Cieszę się tak bardzo że nie będą musiały przechodzić przez to co ja.

- Wspaniałe. - śmieje się Jack.

- Wreszcie się ogarnęli.

Patrzę w okno, a on odchodzi. Czy ta tęsknota za mamą będzie trwać wiecznie? Dlaczego On co stworzył niebo i ziemie, wziął ją?
A nie mnie?

Badania. Wlokę się przez korytarz i przystaje przy drzwiach wyjściowych. Czy wyjdę z tąd, kiedyś, na zawsze?

Pry okazji dostrzegam w jakim jestem stanie. Moje włosy są jak suche gniazdo, a moje nogi ZA CHUDE.

Dostrzegam bufet. Idę ostatnia, więc wymykam się na stołówkę.
Kiedy jedna z kobiet pracujacych tam, mnie dostdzega, dosłownie łapie się za głowę.

-Da mi coś Pani za darmo?

- Co ci jest dziecko?

- Anoreksja. - wzdycham. - Ale chcę z tego wyjść. I to jak najszybciej i jak najskuteczniej, więc poproszę coś najbardziej tuczącego.

- Spokojnie. - promienieje. - Małymi kroczkami.

- Dziękuję.

Siadam przy blacie i biorę się za napchaną bułkę. Nawet, ślinka mi cieknie na sam widok.

- Smakuje? - potakuję głową a na jej twarzy rozpromienia się uśmiech. - Tylko dla ciebie nie zrobię typowo szpitalnego jedzenia, kruszynko.

- Jak mam się Pani odwdzięczyć?

- Wyzdrowiej. - smieje sie pod nosem. A ja zwracam uwagę na jej plakietkę. Ursula.

Po chwili wracam na badania a Max szybko podskakuje.

- Gdzie ty byłaś wariatko?! Myślałem że uciekłaś!!

- Spokojnie. - śmieje się a on zauważa niedojedzoną kanapkę w mojej lewej ręce.

- Skad ją masz?

- Ursula, pani ze stołówki o ciemnych włosach, dała mi za darmo.

Podchodzi do mnie czarnoskóra pielęgniarka i krzywi się.

- Na naszej stołówce nie pracuje żadna Ursula. - mówi kobieta.

Kiedy próbuje sobie ją przypomnieć, widzę mamę za ladą i nie potrafię odtworzyć wygląfu tamtej kobiety.

To była mama? Może w formie anioła?
To musiała być ona. Uśmiecham się w stronę kobiety i Maxa, ściskam mocno kanapkę.

- Dobra, nie ważne, chodźmy się przebadać. - mówię machając rękoma.

- Musisz odczekać godzinę po posiłku.

- To zaczekam. - uśmiecham się.

Po godzinie, wchodzę do gabinetu i witam się z miłą lekarką. Kiedy każe mi stanąć na wadze podchodzi razem ze mną.

- Doszły mnie słuchy, że jadłaś dzisiaj kanapkę.

- Tak. - prycham śmiechem. - Mam dość tej anoreksji.

- Słusznie. - mówi. - Robisz to dla mamy?

- Przede wszystkim.

- Znajoma mojej znajomej, wygrała z anoreksją. - ciągnie. - Jest dowodem że można. Ma już trójkę dzieci i wspaniałego męża.

Przez głowę przechodzi mi obraz mnie i Maxa za kilkanaście lat, z dziećmi. Lecz szybko wracam na ziemię kiedy Pani mówi:

- 47,5 ! - mówi zafascynowana.

Kiedy wracamy na oddział widzę Eliota, który upada. W momencie do niego podbiegamy a on bladnie...

Kiedy Katy i Jack to zauważają, podbiegają i Jack bierze się do akcji.

- Słaby Puls. - oznajmia nerwowo Jack. - Idźcie po lekarzy! Sam nie dam rady!!

Perfekcja?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz