Rozdział 67

1K 106 4
                                    

To chore że zasypiam i wstaję ze łzami w oczach. Jestem głupia że całowałam się z Martinem. Max nie pocałował by pierwszej lepszej na ulicy o brązowych włosach i oczach. Jestem okropna...beznadziejna.

- Ogarnij dupe. - prycha moja lokatorka.

Mierzę ją spojrzeniem zabójcy i wychodzę z pomieszczenia. Ona denerwuje mnie do granic możliwości... ale, chwila... czy ona?? Ponownie wracam.

- Co powiedziałaś?? - mrużę oczy zaciskając na niej spojrzenie.

- Ogarnij dupe. - uśmiecha się. - Miałaś racje.

Uśmiecham się w jej stronę i podajemy sobie ręce na rozejm.

- Pokaż im kto tu rządzi. - mówię.

Nie puszczam jej dłoni i wyciągam ją na korytarz. Jednak łapie nas ta okropna pracownica.

- Terapia. - uśmiecha się.

- Zajebiście. - szczerzę się. - Prosz, pani niech prowadzi.

Idziemy za kobietą i wchodzimy do dwóch innych pokoi.

Biało. Na środku dzieląca pokój szyba i dwa stoliki z krzesłami po każdej ze stron.

Po drugiej stronie zauważam rudowłosa lekarkę, a za nią grono studentów a w tłumie dostrzegam naszą panią doktor.

- Witam, na pierwszej terapii. - mówi pogodnie kobieta. - Ja nazywam się Clary Mason, a ty?

- Nina Morgan. - uśmiecham się a ona to odwzajemnia. - Dzień dobry wszystkim.

- Dobry humor? - patrzy na mnie kątem oka.

- Chyba tak. - śmieje się.

- Podejdź do lustra i powiedz nam co widzisz. - wzskazuje na prawą ścianę.

Robię to i zerkam na odbicie. Nie mam fałd tłuszczu, lecz... widzę siebie. Uśmiecham się i w moich oczach stają łzy szczęścia.

- To ja... - szepczę.

- Co takiego? - pyta Clary.

- Widzę siebie. - odwracam się w jej stronę. - Taką jaką jestem.

- Podoba ci się to?? - pyta unosząc brwi. - W sensie, twoje odbicie.

- Nie. - spoglądam na lustro i ponownie patrze paycholoszce w oczy. - Jestem za chuda.

- Zaskakujące. - śmieje się pod nosem.

Przez chwilę myślę że uda mi się i niebawem z tąd wyjdę. Ale nic nie jest wiadome.

- Mam dla ciebie nagrodę. - mówi pogodnie rudowłosa. - Zasługujesz...

Przez drzwi do mojej kabiny wchodzi Katy. A ja rzucam jej się na szyję. OBIE płaczemy.

- Spokojnie. - mówi i gładzi mnie po plecach.

Siadamy na ziemii, mimo to wszyscy wlepiają w nas wzrok.

- Ile masz procent?? - pytam.

- Już 64, to chyba dobrze. - mówi pogodnie. - Ale, Max. - poważnieje. - Tracę nadzieję że przeżyje.

- Czemu?- dziwię się wielce.

- Po prostu... - prycha szeptem. - Chyba już każdy z nas wie że nie wrócisz do szpitala, nie umrzesz, i wiemy że bez ciebie nie damy rady... Nina, zabrakło ciebie.

Perfekcja?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz