ABBIE
Obudziłam się z bólem głowy. Na wczorajszej imprezie nie wypiłam zbyt wiele, ale i tak nie czułam się najlepiej. Wzięłam prysznic, ubrałam się w coś wygodnego i wyszłam akurat w chwili, gdy Simon chciał zapukać do drzwi mojego pokoju.
- Wiesz, że nie lubię, jak tu wchodzisz - rzuciłam zamiast powitania. Nie znosiłam tego, bo dom dziadka był stary, rozwalający się i godny pożałowania. W środku było jeszcze gorzej niż na zewnątrz. Wstydziłam się go. A Simon konsekwentnie co rano właził do środka.
- Jak zwykle przemiła - odpowiedział. - Ale przynajmniej wreszcie jesteś gotowa. Już od godziny czekam i gadam z twoim dziadziem. Właśnie wyszedł sprzedawać swoje rybne przyrządy.
Skoro Simon mi robi na złość, wchodząc do tej rudery, to teraz moja kolej.
- Jak tam twoja nowa miłość? - spytałam, kilkakrotnie unosząc i opuszczając brwi. - Gdzie ją zabrałeś po tym, jak mnie odprowadziliście? Pewnie nie obeszło się bez całusów... - Uśmiechnęłam się przebiegle, a Simon się skrzywił i ruszył w stronę drzwi. Byłam górą.
- Daj spokój, tak mnie zadreptała, że ledwo chodzę. Na pewno dziś z nią nie będę tańczył. Wkręcę w to Briana, a ty będziesz skazana na taniec ze mną - odpowiedział. - Chyba, że się tak upiję, że będzie mi wszystko jedno - zaśmiał się i kontynuował: - Odprowadziłem ją i uciekłem, zanim mnie zatrzymała. Nie wiadomo, co mogło jej wpaść do tej przerażającej głowy. Pospiesz się, bo mama wychodzi z siebie. Zrobimy śniadanie i trzeba się zbierać na ślub, musisz ją pomalować i pomóc w innych duperelach.
Przeszliśmy przez port rozgrzany porannymi promieniami słońca i doszliśmy do domu chłopaków. Był duży, zadbany, pełen światła i pięknych rzeczy. Może nie mieli nie wiadomo ile pieniędzy, ale Olivia Rucker była mistrzynią robienia zakupów. Potrafiła znaleźć niesamowite produkty w wyjątkowo niskich cenach, dlatego ich dom wyglądał na bogaty, nawet jeśli w rzeczywistości taki nie był.
Podobno to od śmierci męża stała się taką zakupoholiczką. Musiała zacząć zarabiać, więc podjęła pracę w sklepie z ubraniami, a w wolnych chwilach odwiedzała wszystkie inne sklepy, żeby nie siedzieć bezczynnie w domu i nie rozmyślać o katastrofie. Cóż, każdy inaczej radzi sobie ze stratą bliskich osób. Mój dziadek po utracie córki i zięcia zamknął się na świat, nigdy nie patrzy w stronę morza, a rozmawia jedynie ze mną, Simonem i klientami swojego sklepu. Natomiast Trexon jest wiecznie zagniewany, przygnębiony lub naćpany. Byłam niemal pewna, że powodem tego także była tragiczna śmierć bliskiej osoby. Właściwie poza ich mamą, tylko on mógł to wystarczająco dobrze pamiętać. Tragedia miała miejsce dwanaście lat temu, w tym samym roku, w którym zaczęłam szkołę i poznałam Simona. Byliśmy za mali, żeby dokładnie to zapamiętać. Nawet na Brianie i Ashtonie nie wywarło to aż tak silnego wpływu, bo także byli zbyt młodzi.
W domu panował niesamowity rozgardiasz. Wcale nie dlatego, że na ślub przygotowywało się tu pięć osób. Tylko z tego powodu, że szykowała się tu Olivia Rucker. Chłopaki byli w swoich pokojach, zapewne wciąż spali albo już byli prawie gotowi i zostało im jedynie założenie garniturów. Cały ten chaos był autorstwa jednej kobiety.
- Abbie, nareszcie jesteś! - krzyknęła, gdy tylko mnie zobaczyła. - Simon, wynieś to pudło na strych, wala mi się pod nogami! Abbie, budź chłopaków, już dawno powinni być na dole. Każ im się zbierać, potem zróbcie śniadanie. Gdzie jest mój grzebień? Cholera jasna, przecież był tu jeszcze przed chwilą!
Wydawała polecenia i histeryzowała takim rozgorączkowanym tonem, że sama zaczęłam się stresować, że ze wszystkim nie zdążymy, mimo że mieliśmy jeszcze cztery godziny i w sumie niewiele do zrobienia.
- Gdzie są moje rajstopy? Dlaczego ten but nie ma pary? No i gdzie ja posiałam grzebień? Simon, wynieś to pudło, błagam cię! - krzyknęła Olivia, rozglądając w poszukiwaniu grzebienia. Syn jednak zamiast jej posłuchać, poszedł do kuchni i wrócił po kilku sekundach trzymając zagubiony przedmiot.
Jego mama wydała dziki okrzyk radości i zabrała się do rozczesywania świeżo umytych blond włosów, nie przestając trajkotać.
- Zawsze gdy się spieszy, wkłada go do lodówki. Standard. - Simon z uśmiechem wzruszył ramionami i chwycił za pudło, żeby wynieść je z korytarza.
Ruszyłam schodami na górę i skierowałam się do pokoju Briana. Budzenie go to bardzo miła sprawa, tym bardziej, że mnie wyręczy i to on pójdzie obudzić pozostałych braci.
Weszłam bez pukania i z zaskoczeniem zauważyłam, że jest już na nogach. I to w garniturze, żeby mama nie musiała się denerwować jeszcze bardziej.
- Dzień dobry, piękna - szepnął, przyciągając mnie do siebie.
- Cześć - odpowiedziałam i objęłam go, patrząc w śliczne błękitne oczy. Świetnie wyglądał z samego rana. Tym bardziej kiedy się uśmiechał, uwydatniając wyjątkowo nieziemskie kości policzkowe. I na dodatek był w garniturze. Pocałowałam go, mocno się przytulając. Czułam się przy nim świetnie i w tej chwili nie wiedziałam, jak choć przez moment mogłam go porównywać z Ashtonem. Poza świetnym wyglądem, Brian miał jeszcze dobre serce, pomagał innym, był życzliwy i nie kłamał. Ashton był przystojny, ale na tym się kończyło. Jego charakter nie należał do najprzyjemniejszych. Prawie dwuletni związek pozbawił mnie co do tego wszelkich złudzeń.
CZYTASZ
Uprowadzony ✔
Mystery / ThrillerJa jestem jedna. A ich było czterech. Czterech braci. Jeden jest moim chłopakiem. Jeden to mój były. Z najmłodszym się przyjaźnię. A najstarszego nienawidzę. Z wzajemnością. Z czasem wszystko się komplikuje. Jeden z braci znika, a ja zaczynam grać...