- 40 -

2.9K 248 0
                                    

TREX

- Gdzie to, kurwa, jest?

Bajzel był tu od zawsze, ale tym razem nawet ja nie poznawałem mojego mieszkania. Wywaliłem na środek pokoju dosłownie wszystko. Przeszukałem każdy kąt. I nigdzie nie było już ani grama towaru. Jakim cudem?

Wygrzebałem spod sterty ubrań telefon komórkowy i wybrałem numer Maxa. To na stówę był on. Bo kto inny mógł tu wejść i wziąć to bez pytania? Akurat teraz, kiedy miałem kaca po wczoraj, całą noc dręczyły mnie koszmary, pękał mi łeb i potrzebowałem czegokolwiek, żeby przetrwać dzisiejszy dzień. Czegokolwiek.

Rozglądałem się gorączkowo po pomieszczeniu. Zniknęło sporo towaru, ponad połowa tego, co wziąłem od Oldmana. Miałem to rozprowadzić i rozkręcić interes. A teraz ciul.

- Wytwórnia radości, witam serdecznie! W czym mogę służyć? - powitał mnie Max błogim głosem. Widocznie tak się nahukał, że dalej go trzymało.

- Nie doprowadzaj mnie do szału. Mów, czego bez słowa zawaliłeś mi prochy!

Max zaczął się śmiać.

- Niczego ci nie wziąłem, drogi przyjacielu. Przecież razem poszliśmy wczoraj na miasto. - Krew zawrzała mi w żyłach. Spróbowałem przywołać w pamięci wspomnienie wczorajszej nocy. Ćpaliśmy u mnie, a potem poszedłem opchnąć trochę towaru jakiemuś ćpunowi na wykończeniu, a Max łaził po klubach. Jakiś czas później poszliśmy do Piachu. I tam spotkałem paru znajomych.

Max czknął i mówił dalej:

- Prawie cały czas byłem z tobą, a potem... sam widziałeś, jaką lalę wyrwałem w Piachu. Boska jest. Właśnie leży obok mnie...

- Nie mam ochoty cię słuchać... - Przerwałem mu.

- A zamknąłeś mieszkanie? - spytał Max tonem dalej tak samo radosnym. Szkoda, że przez telefon nie da się komuś pięścią zmyć uśmiechu z denerwującej twarzy. - Może ktoś po prostu wlazł i to sobie wziął?

Cholera jasna. Mogłem nie zamknąć. Już mi się to zdarzało, kiedy mój wieczór wyglądał tak, jak wczoraj. Czyli bardzo często.

- Ktoś tu zapomniał o środkach bezpieczeństwa? - Max się zaśmiał. Usłyszałem też śmiech dziewczyny tuż obok niego.

Uderzyłem ręką w ścianę i wrzasnąłem do słuchawki:

- Zamknij się, Max, bo przyjdę do ciebie i wywlokę ci tę zdzirę z łóżka, a potem wypchnę ją przez okno.

- Oooj, nie ładnie. - Ton Maksa stał się protekcjonalny, co irytowało mnie jeszcze bardziej. - Elise nie jest zdzirą. Prawda, Elise?

Rozłączyłem się i rzuciłem telefon na podłogę. Pospiesznie odszukałem paczkę fajek i odpaliłem papierosa. Głęboko się zaciągnąłem, wytężając umysł. Kto mógłby się tu włamać i ukraść mi towar? Nie handlowałem w domu, ćpuny nie wiedziały, gdzie miesz...

Zaraz...

To musiała być ona.

Wściekłość wypłynęła mi z serca i rozeszła się po każdym fragmencie ciała. Przypomniałem sobie, jak stała tu, patrząc na mnie swoimi oczami w kolorze morza. Wzdrygnąłem się. Nienawidziłem morza. I nienawidziłem jej. Stała w tym pomieszczeniu, prosząc o narkotyki, bo nie mogła sobie poradzić ze świństwem, które zrobiła. Bardzo słusznie. Biedny Brian. Nieźle trafił - nie dość, że jego dziewczyna go zdradziła, to jeszcze zaczęła ćpać. A do niedawna była jeszcze taka idealna i grzeczna.

- Abigail, ty szmato... - szepnąłem sam do siebie i zgasiłem cygara na ścianie obok łazienki. Lubiłem je gasić w mojej niewidzialnej popielniczce. Szara ściana nabrała smaczku dzięki tej czarnej ozdobie z popiołu.

Odwróciłem się do okna i uśmiechnąłem się pod nosem. Było mi lżej, że odkryłem, kto stał za tą kradzieżą. Nie wiedziałem, czy łudziła się, że nie domyślę się prawdy. Jak by nie było, byłem pewien, że nie ominie ją zasłużona kara. Zdecydowanie będzie miała jeszcze bardziej spieprzone życie, kiedy z nią skończę.

Uprowadzony ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz