- 91 -

3.1K 244 55
                                    

ABBIE

Siedziałam w salonie Maksa w ulubionym miejscu jego ojca. Nathan Carter wyszedł do baru. Podobno ostatnio rzadko bywał w domu, bo obraził się na syna za to, że sprzedał jego ulubiony sprzęt. Słuchałam, jak robiąc w kuchni kanapki, Max opowiadał o swojej pięknej, ukochanej Elise, która niedługo przyjdzie, żeby nas poznać.

- I oczywiście, żeby zobaczyć mnie - dodał, żeby wszystko było jasne. - Już dawno jej nie widziałem, bo wyjechała z rodzicami na wakacje.

- A potem była ta twoja próba samobójcza - mruknął Trex. Cały wieczór robił przytyki do jego pobytu w szpitalu, udając zdenerwowanego. Ale widziałam, że naprawdę się cieszy, że przyjacielowi udało się to przeżyć. Tak bardzo, że nawet potrafił żartować z tego, że Max go okradł. Nie miał do niego żalu albo bardzo głęboko to ukrywał. Nie mogłam wyjść z podziwu.

- To nie była próba samobójcza! Uwielbiam życie i nie mam zamiaru wybierać się na drugą stronę, aniołku.

Zastanawiałam się, czy to możliwe, że Elise, o której z takim zachwytem opowiadał Max, była tą samą Elise, która przyjaźniła się z Mitsy. Odpowiedź nadeszła punktualnie o dwudziestej, kiedy ktoś zapukał do drzwi i Max wybiegł z kuchni, rzucając w Trexa ścierką.

- Już jest!

Otworzył drzwi i naszym oczom ukazała się Elise i... Mitsy.

- Cześć, przystojniaczku. Jak dobrze, że nic ci nie jest! - Elise zarzuciła Maksowi ręce na szyję i zaczęli się obściskiwać, podczas gdy Mitsy wielkimi brązowymi oczami popatrzyła na mnie, potem na stojącego obok Trexa, a później znowu na mnie. Wyraźnie zgłupiała.

- Hej, Mitsy - odezwałam się. Ostatni raz widziałam ją, kiedy z ożywieniem opowiadała o tym, że Sarah przespała się z Trexem. Myślała, że będę zachwycona, poznając jego tajemnicę, bo przecież od zawsze go nie znosiłam. A teraz stałam obok niego w salonie jego przyjaciela, a Mitsy mierzyła nas zszokowanym wzrokiem.

- Cześć. Ja tylko odprowadziłam Elise, bo byłyśmy na kawie. I już się zmywam. Dobrej zabawy! - Uśmiechnęła się promiennie i zniknęła za drzwiami.

Elise w końcu puściła Maksa i raczyła zauważyć w pomieszczeniu kogoś jeszcze.

- Abbie!

- Znacie się? - Max wytrzeszczył oczy ze zdumienia.

Elise podeszła do nas, przytuliła mnie, a potem podała rękę Trexowi i przedstawiła się, jakby było to możliwe, że komukolwiek w otoczeniu Maksa umknie jej imię.

- Parę razy byłyśmy razem na imprezie - odpowiedziała Elise - i mamy wspólną koleżankę. - Machnęła ręką w stronę drzwi. - Swoją drogą, za dużo czasu z nią ostatnio spędzam. Mam już dosyć jej trajkotania. - Zaśmiała się, a potem odwróciła się do Maksa. - Jaki szalony plan na dzisiaj?

- Żadnych szaleństw, kochanie. - Przyciągnął ją do siebie i mocno przytulił, a potem ją pocałował, a ona jego i znowu on ją.

Uśmiechnęłam się pod nosem, zerkając na Trexa. Nie spodziewałam się tego, ale napotkałam spojrzenie jego brązowych oczu. I nagle w pomieszczeniu zrobiło się o wiele cieplej. On także się uśmiechnął - tym szczerym uśmiechem, który tak rzadko pojawiał się na jego twarzy, a który sprawiał, że był wtedy tak przystojny...

Odwrócił wzrok i rzucił w nich ścierką, którą wcześniej posłał w jego stronę Max.

- Dosyć tego dobrego, bo się zaraz wszyscy porzygamy...

Zjedliśmy kanapki, a potem zamówiliśmy pizzę. I było normalnie, zabawnie, przyjemnie. Na chwilę zapomniałam o tym wszystkim, co mnie dręczyło. Przez kilka godzin nie istniał porywacz, żadna chora gra, Brian wcale nie zginął, z Simonem było wszystko w porządku. Przez te kilka godzin wszystko było tak jak dawniej. Chociaż zupełnie inaczej.

Uprowadzony ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz