- 44 -

3K 240 11
                                    

ABBIE

- Teraz wyślę ci kolejne cztery wiadomości z czymś ukrytym w środku. Wspaniała zabawa, prawda? Na twoim miejscu bym się pospieszył w odgadywaniu mojego szyfru, jeśli chcesz zobaczyć swojego chłopaka w całości, a nie jedynie palec przesłany w pudełku.

Opadłam na łóżko Ashtona. Siedziałam nieruchomo, wpatrzona w podłogę, aż w końcu poczułam, że ktoś siada obok mnie i obejmuje mnie ciepłym ramieniem.

- Abbie, przepraszam - usłyszałam cichy głos Ashtona tuż przy moim prawym uchu. Właściwie raczej spodziewałabym się, że to Simon zacznie mnie pocieszać. Zamiast tego dalej siedział po drugiej stronie łóżka i chyba zamroczyło go tak samo, jak mnie. - Uniosłem się, bo nie zgodziliście się na mój plan, ale teraz to już i tak nie ma znaczenia. Wiem, że jest ci ciężko. Nie chciałem powiedzieć tego wszystkiego...

- W porządku. - Spojrzałam na niego, ale szybko odwróciłam się z powrotem, bo pod wpływem jego wzroku zrobiło mi się gorąco. Patrzył na mnie z troską i czułością, tak jak dawniej, kiedy byliśmy razem. Tak samo siedzieliśmy w tym pokoju, w otoczeniu tych samych rzeczy, a on obejmował mnie i patrzył mi w oczy, przenikając moją duszę na wskroś. Chyba nie byłam tu od tamtego czasu. Może to dlatego nagle wróciły wspomnienia. Wspomnienie tego, jak zawsze oglądaliśmy kabarety i śmialiśmy się do łez, jak jedliśmy wiśnie - moje ulubione owoce, i piliśmy czerwone wino - chociaż miałam niecałe szesnaście lat.

Dziadek kiedyś powiedział, że kiedy byłam mała, uwielbiałam tańczyć. Tańczyłam codziennie - albo na lekcjach tańca dla najmłodszych, albo po prostu w domu, w każdej chwili, w której tylko mogłam. Jednak moja miłość do tańca nagle się ulotniła, kiedy rodzice zginęli w katastrofie statku. Nie pamiętam tego, że kiedyś kochałam taniec, ale wiem, że teraz nie jest to już moim zainteresowaniem. Podobnie było w przypadku innych rzeczy. Od zerwania z Ashtonem już nigdy nie obejrzałam ani jednego kabaretu, nie zjadłam ani jednej wiśni i nie piję czerwonego wina. Już tego nie lubię. A odkąd zobaczyłam na filmie od porywacza, jak Brian zjada skąpaną we krwi surową rybę, przestałam jeść ryby, które dotąd uwielbiałam. Zastanawiałam się, jak wiele strasznych rzeczy jeszcze się wydarzy, pozbawiając mnie kolejnych zainteresowań. Bałam się, że w końcu wypłuczą mnie całkowicie, a moje wnętrze pozostanie puste.

- To jak, namierzamy go? - odezwał się Simon, wyrywając mnie z zamyślenia.

Wstał z łóżka, a my zrobiliśmy to samo.

- Musimy zrobić to szybko, zanim się zorientuje, że wiemy o porwaniu - powiedział Ashton i zabrał się za namierzanie telefonu. W tym czasie przyszła pierwsza z obiecanych wiadomości.

Random to świetne miejsce. Trzeba kiedyś powtórzyć to, co tam się wydarzyło.

Serce gwałtownie mi zabiło. Wyciszyłam dzwonek, żeby chłopaki nie usłyszeli, że przychodzą kolejne SMS-y. Bałam się, że porywacz wspomni o tym, co chciałam ukryć. I tak właśnie było.

Ecstasy to super sprawa, nie? Może teraz podwójna dawka?

Jesteś beznadziejna, Abigail, wiesz? On na ciebie liczy, a ty zabawiasz się z jego bratem.

Serce jak oszalałe waliło mi o żebra. Popatrzyłam na Simona i Ashtona majstrujących przy komputerze. Oby tylko nie chcieli przeczytać tych wiadomości. Wyjawiłyby wszystko. Czułam narastającą panikę. Schowałam telefon do kieszeni i wytarłam spocone ręce w spodnie. Dobrze, że są zajęci. Dobrze, że to ja trzymałam telefon i go wyciszyłam. Dobrze, że...

- I co, Abbie? Co napisał? - spytał Simon, odwracając się do mnie.

Przełknęłam ślinę, nie patrząc mu w oczy. Co mu powiem?

- Mam go! - krzyknął Ashton i zerwał się z miejsca.

Fala ulgi niemal zwaliła mnie z nóg. Poczułam w kieszeni wibracje. Wtedy przyszła ostatnia wiadomość. Zerknęłam na ekran.

Sama wiesz, że już dawno powinnaś wygrać tę grę. Ale co się stanie, jeśli nie dasz rady?  

- Idziemy! - zarządziłam.

Dam radę. Zniszczę cię, psychopato - pomyślałam. Uda się i te SMS-y pójdą w niepamięć.

Ashton kopniakiem otworzył szafkę przy biurku i coś z niej wyciągnął.

- Co to? - spytał Simon.

- Paralizator.

Nie było czasu na zdziwienie i pytania. Ashton ruszył do drzwi, a my za nim. Wybiegliśmy z domu, kierując się w stronę samochodu Ashtona.

- To kawałek stąd - wyjaśnił.

Przejechaliśmy kilka przecznic w stronę dzielnicy, w której mieszkał Trexon. Nie wiem dlaczego, ale nagle naszła mnie niedorzeczna myśl, że to on mógł być porywaczem. Ale niby dlaczego? Tylko dlatego, że go nie znosiłam? Odepchnęłam tę myśl daleko od siebie.

Z piskiem opon ulepszonego samochodu minęliśmy tę część miasteczka i skręciliśmy w stronę wybrzeża z drugiej strony zatoki. Tutaj już nie było portu. Były tylko stare, zapuszczone budynki, w których lata temu mieszkali rybacy, a które teraz stały opuszczone. Brian mógł być trzymany właśnie w czymś takim. Przeszły mnie ciarki i zrobiło się gorąco. On przez cały czas mógł być tak blisko, a ja nawet nie próbowałam go odnaleźć. Ogarnęły mnie wyrzuty sumienia, ale jednocześnie część mnie przestraszyła się, co będzie, kiedy już go znajdziemy. W jakim będzie stanie. I co zrobi, wiedząc od porywacza o tym, co zrobiłam na imprezie.

Ashton gwałtownie zatrzymał auto na poboczu dziurawej, prawie nieuczęszczanej drogi i wskazał przed siebie palcem.

- To tutaj - powiedział.

W oddali zauważyłam mały budynek, kilka drzew i kilka krzewów, ściany z odpryskującą farbą, jedno małe okno, uchylone drzwi.

To tutaj - powtórzyłam w myślach.

Uprowadzony ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz