- 78 -

2.6K 271 23
                                    

TREX

Abbie rzuciła kostką. Stanęła na polu trzydziestym pierwszym. Widziałem ból na jej twarzy, kiedy czytała pytanie wypisane w tym miejscu planszy.

Czy podpalić Brianowi rękę, czy wydłubać mu oko?

Przez chwilę zbierała się w sobie, żeby odpowiedzieć. Musiała to zrobić i doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Chyba trochę jej współczułem.

- Podpalić - powiedziała krótko, krzywiąc się i zamykając oczy.

Telewizor znów się włączył i mężczyzna przysunął pod kamerę rękę w granatowej rękawiczce, która trzymała zapalniczkę. Odpalił ją i przysunął do ręki Briana. On zaczął się miotać, odsuwać, napinać mięśnie, ale to nic nie dawało. Ogień dotknął jego skóry i powoli zaczynał ją stapiać. Rozległ się niewyobrażalny wrzask, a potem Abbie krzyknęła:

- Przestań! Nie wystarczająco już cierpi? Jak wciąż ci mało, to zamknij tam mnie zamiast niego! Już wystarczy... - Głos jej się załamał i ukryła twarz w dłoniach.

Ekran zgasł i po kilku sekundach pojawił się na nim napis:

Nie chcę ciebie. Ty mi nic nie zrobiłaś.

- A co takiego on ci zrobił? - krzyknął Ashton.

Popatrzyłem na jego gotującą się z wściekłości twarz, a potem na Simona, który był kompletnie blady i nie patrzył w stronę ekranu.

Porywacz olał jego pytanie, więc wziąłem kostkę. Pole trzydzieste piąte. Pytanie dla chłopaków: Jak to jest być synem mordercy?

- On nie był mordercą - warknąłem.

Ekran zamrugał na czerwono.

Zła odpowiedź.

- Nie był mordercą - powtórzyłem. - Nasz ojciec nie chciał tej katastrofy, nie zrobił niczego źle, to ten beznadziejny sprzęt nawalił i to cholerne morze zabrało jego i ponad sześćset innych osób. To nie jego wina - dodałem głośniej, z jeszcze większym naciskiem.

Zła odpowiedź.

- Ty cholerny degeneracie... Kogo ci zabrała ta katastrofa? Rodziców? Rodzeństwo? Kobietę? - Odczekałem chwilę, ale nic się nie wydarzyło. - Jeżeli ci na tym kimś zależało, to o wiele lepiej dla niego, że zginął te dwanaście lat temu - wysyczałem. - Lepsza śmierć niż życie z takim chorym psychicznie sadystą jak ty.

Z głośników dobiegł nas śmiech, a na ekranie po raz trzeci pojawiły się te same słowa.

Zła odpowiedź.

A potem zniknęły i pojawiły się następne.

Zadanie karne: Znajdź w schowku broń i strzel do wybranej osoby. Tak, żeby przynajmniej troszkę ją zranić.

Zapadła cisza, którą każdy bał się przerwać. Co ja najlepszego narobiłem? Wstałem tak szybko, że przewróciłem swój fotel. A potem ruszyłem do schowka i po kilku minutach wróciłem z pistoletem znalezionym w pudełku po butach. Co teraz? Stanąłem przed nimi i tępo wpatrywałem się w to, co trzymałem w rękach.

- Spróbuję tylko cię drasnąć - powiedziałem, przenosząc wzrok na Ashtona.

- Nie pierdzielnij w tętnicę, mam ochotę jeszcze trochę pożyć - odparł i zaśmiał się nerwowo. - Żartowałem z tym, że chcę zginąć od kuli w łeb.

Byłem kiedyś na strzelnicy, ale to chyba jednak było coś innego. Może nie byłem idealny, ale nigdy nie strzelałem do ludzi. Do jasnej cholery, co tu się w ogóle działo?

Uprowadzony ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz