- 23 -

3.4K 313 7
                                    

ABBIE

Wykorzystałam chwilę nieuwagi Trexona, by mu się wyrwać. Myśli galopowały mi w głowie jak szalone. Zmusiłam się do zachowania spokoju chociaż przez chwilę. Musiałam przecież jakoś ratować sytuację. Jakkolwiek.

- Nikomu nic nie mówiłam. Simon o niczym nie wie, przysięgam.

Sama byłam zaskoczona powagą i spokojem w swoim głosie. Trexon widocznie też, bo chwilę stał nieruchomo, a potem popatrzył już na mnie zupełnie inaczej. Później spojrzał na zdezorientowaną twarz brata i powoli rozluźnił mięśnie twarzy. Chyba zaczynał wszystko rozumieć. Uwierzył, że niczego nie powiedziałam Simonowi.

W końcu się uśmiechnął i podszedł do Simona, by poklepać go po plecach. Pochylił głowę, jakby było mu przykro. Wyglądał przy tym dziwnie i trochę przerażająco.

- Przepraszam, stary, poniosło mnie... - odezwał się.

Simon ledwo dostrzegalnie kiwnął głową.

- Przeproś Abbie.

Trexon odwrócił się w moją stronę. Wyglądał, jakby naprawdę było mu trochę głupio za ten napad złości. Miał taką minę, jakiej jeszcze nigdy u niego nie widziałam.

- Przepraszam, Abbie - mruknął. Widziałam, ile trudności sprawiło mu wypowiedzenie tych słów. Ale zrobił to. Widocznie chciał ratować sytuację tak bardzo, jak ja. - Miałeś rację, Simon, czasami zachowuję się jak kretyn...

- Zawsze - przerwał mu Simon.

- Tak, zawsze... I wczoraj też się tak zachowałem. Obraziłem ją. Naprawdę mówiłem świństwa... Ale ona też - dodał szybko, żeby usprawiedliwić swoje słowa o mojej winie w całej akcji wyzywania, która niby miała wczoraj miejsce. Nie mogłam uwierzyć, że Trexon ratował mi skórę. - Jednak myślę, że nie ma co do tego wracać. - Popatrzył na mnie, a ja skinęłam głową. - Bo to były naprawdę okropne rzeczy. Nie chciałem, żeby komukolwiek o tym mówiła, wiesz... - Znowu poklepał Simona po plecach i podniósł butelkę soku, która wypadła mu z rąk, gdy zaczął mnie szarpać. - Wyszedłbym na jeszcze gorszą świnię niż w rzeczywistości. 

- Ja też przepraszam - powiedziałam i miałam nadzieję, że potraktuje moje słowa nie jako przeprosiny, ale jako: "Dziękuję za uratowanie sytuacji".

Chyba zrozumiał, o co mi chodziło, bo skinął głową, patrząc mi w oczy. Zaraz po tym się skrzywił, ale udałam, że tego nie zauważyłam.

- No to po sprawie - burknął Simon. Widziałam, że wciąż nie może się otrząsnąć z zaskoczenia. - Ja przepraszam za poruszenie tematu, to... nie moja sprawa...

Uprowadzony ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz