- 55 -

3.1K 253 19
                                    

ABBIE

- Nic z tego, jest zbyt cwany. Nie udało nam się włamać do jego telefonu. Gość musi znać się na rzeczy, bo tak się zabezpieczył, że za cholerę tego nie przeforsujemy.

Ashton zacisnął dłonie w pięści. Siedział na moim łóżku i wpatrywał się przed siebie zamyślonym wzrokiem.

Był wieczór, a świetna zabawa, którą porywacz miał nam zaserwować, zbliżała się nieuchronnie. Przed chwilą przyszedł tu Ashton i już na wejściu podzielił się ze mną i Simonem tymi radosnymi wieściami. Nie było szansy go przechytrzyć. Żeby odzyskać Briana, trzeba było posłusznie grać w tę chorą grę.

- Mam tylko nadzieję, że nie zorientuje się, że próbowaliśmy to zrobić.

- Strach pomyśleć, co wtedy wpadłoby mu do głowy - mruknął Simon.

Przez chwilę milczeliśmy. Ashton popatrzył na mnie z troską.

- Trzymasz się jakoś, Ab?

Przełknęłam ślinę, czując ucisk w gardle. Wciąż piekło mnie od całonocnego maratonu z wymiotowaniem. Jeśli to ja będę musiała wziąć tabletkę, to pewnie i tak zaraz ją zwrócę.

- Tak. Nie rozmawiajmy o tym.

Nie chciałam wracać myślami do wczorajszego wieczoru. Wymazałam to z pamięci, na ile było to możliwe.

Skinął głową.

- Nie powiedziałem koledze, do czyjego telefonu chcę się włamać, ale nie zadawał pytań. To spoko typ. Powiedział, że za jakiś czas możemy spróbować jeszcze raz. Ma się zastanowić, w jaki sposób można obejść bariery tego psychopaty. - Zrobił krótką przerwę, zanim dodał: - Byłem dzisiaj sprawdzić coś jeszcze...

Zmarszczyłam brwi. Mam nadzieję, że nie zrobił niczego, co mogłoby zdenerwować porywacza.

- Odwiedziłem to miejsce w porcie, w którym zacumowany był jacht o takim numerze jak kwota, którą musieliście zapłacić.

- Ashton... - zaczęłam. Prosiłam, żeby tego nie robił. Nie możemy aż tak ryzykować.

- Bez obaw, nie było go. Ale w jachcie obok był jakiś mężczyzna i zapytałem, kto jest właścicielem łodzi, która zwykle stoi obok. - Zniżył głos, jakby ktoś mógł nas usłyszeć: - Podobno kiedyś z nim rozmawiał i wydawał mu się jakiś dziwny. Ma na imię Nathan.

- I co z tym zrobimy? - zapytał Simon. - Zamierzasz to sprawdzić?

- Tak, teraz już jest zbyt późno, ale jutro z samego rana postaram się dowiedzieć czegoś jeszcze. - Podrapał się po brodzie, jakby próbował coś sobie przypomnieć. - Nathan... Nie wiem gdzie, ale już kiedyś słyszałem to imię. Poza tym tamten gość wspomniał o tym, że Nathan ma około pięćdziesięciu lat i kilka razy słyszał, jak rozmawia z synem. A syn chyba miał na imię Max.

Może to przez brak snu, wody i jedzenia, a nie na skutek ryzyka, które podejmował Ashton, ale poczułam, że robi mi się słabo. Max to dosyć popularne imię, ale nasze miasteczko było stosunkowo nieduże. Ile mieszkających tutaj mężczyzn mogło nosić to imię?

Zapadło pełne napięcia milczenie. Wzięłam głęboki oddech, a potem z sykiem wypuściłam powietrze. To nie mógł być tamten Max. On wydawał się w porządku. Czy świat był aż tak mały, że porywacz mógł okazać się jego ojcem?

- No dobra - Simon przerwał ciszę. - A tak w ogóle... to my też mamy dla ciebie nowinę. - Popatrzył na mnie.

Wyrzuciłam z głowy myśl o koledze Trexona i podeszłam do komody. Z ostatniej szuflady wyjęłam tabletki, które schowałam tam z powrotem po tym, jak kilka godzin wcześniej pokazałam je Simonowi.

Uprowadzony ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz