- 59 -

2.7K 226 4
                                    

BRIAN

Leżałem na zimnej podłodze, słysząc świst wiatru przedostającego się przez szczeliny w starych ścianach pomieszczenia. Co jakiś czas rozlegał się grzmot, przerywając moje słabe słowa. Odpowiadałem na pytania porywacza, jedno po drugim, jakie zadawał. Nie miałem wyjścia. Jakiś czas temu wszedł tutaj, mówiąc, że dwa palce mam oszczędzone, bo mój brat wykradł pieniądze z kasy w klubie, a moja dziewczyna napisała mowę na mój pogrzeb. Przyszedł mi ją przeczytać i spytać, czy mi się podoba. 

Abbie pisała, że jestem dobry, ciepły i mam wielkie serce... I to wielkie serce ściskał niewyobrażalny ból, kiedy myślałem o tym, przez jakie piekło ona i moi bracia muszą teraz przechodzić. A myślałem o tym przez cały czas.

Z całego serca pragnę przeprosić go za to, jak go skrzywdziłam. Nie ma na to żadnego usprawiedliwienia i nie potrafię znaleźć słów, żeby wyrazić, jak bardzo jest mi przykro, że wszystko potoczyło się w taki sposób. Przepraszam cię, Brian, mam nadzieję, że kiedyś mi wybaczysz - pisała dalej Abbie. Wiedziałem, za co mnie przeprasza. Ale nie żywiłem w sobie żadnej urazy. Nie miałem jej czego wybaczać. Porywacz pokazał mi film, na którym Abbie całuje się z Ashtonem. Nie omieszkał zapewnić, że to nie jest jedno z jego zadań. Że sami spotykają się za moimi plecami. Nie uwierzyłem mu. Mężczyzna z pewnością wybierał, które rzeczy mi pokazać, żeby mnie złamać. Żebym stracił wolę walki. Pokazywał mi ich wspólne nagranie z parku obok klubu, puścił fragment wypowiedzi Ashtona o tym, że wie, co Abbie lubi, i że wie, kiedy ona kłamie. Ale ja wiedziałem, że to wszystko było po prostu inscenizowane przez porywacza.

Nie przez nagrania, ale sam z siebie zaczynałem powoli się załamywać. Prawda była taka, że nie miałem już nadziei, że jeszcze stąd wyjdę. Już nawet przyzwyczaiłem się do bólu, który nie odstępował mnie ani na krok. Spojrzałem na swoje ręce. W lewej nie miałem najmniejszego palca, a rana obwiązana była bandażem, który z pewnością nie był zbyt sterylny. Prawą rękę mężczyzna przypalił mi ogniem ze swojej granatowo-białej zapalniczki z czerwonym statkiem. Bolało jak diabli - ale ani to, ani odcięty palec, nie sprawiły, żebym zdradził mu jakiekolwiek informacje na temat moich bliskich. Mimo tego, że wiedziałem, że był już w posiadaniu bardzo wielu informacji - między innymi za sprawą podsłuchu w moim telefonie, którego zazwyczaj Abbie, Simon lub Ashton mieli przy sobie. Gdyby tylko wiedzieli...

- Jak ją poznałeś? - spytał porywacz. Kiedy już przeczytałem to, co napisała Abbie, mężczyzna poinformował mnie, że moja dziewczyna znowu jest na prochach. I że na zewnątrz szaleje burza, a ona stoi na starym molo w opuszczonej części dawnego portu. Jeżeli nie chcę, żeby kazał jej przepłynąć się w tym wzburzonym morzu, z którego na pewno się nie wydostanie, to muszę odpowiedzieć na jego pytania. Niektóre były bezsensowne i bez znaczenia, ale posłusznie odpowiadałem. Zrobiłbym wszystko, żeby tylko Abbie była bezpieczna. A porywacz doskonale o tym wiedział.

Opowiedziałem mu o tym, jak przyjaźniła się z Simonem od dziecka i poznałem ją lata temu, ale dopiero tydzień przed porwaniem zaczęliśmy ze sobą chodzić. I wtedy przypomniałem sobie naszą pierwszą prawdziwą randkę i nasz pierwszy pocałunek.

Siedzieliśmy na plaży w świetle księżyca i obserwowaliśmy, jak morze wyrzuca na brzeg wodorosty i małe kamyczki. To była nieuczęszczana kamienista plaża, wokół której wznosiły się dzikie krzewy i wielkie skały budujące klif. Było prawie całkowicie cicho. Słyszałem tylko szum delikatnych fal i bicie własnego serca. Chciałem się odezwać i odwróciłem się w stronę jej oświetlonej przez księżyc twarzy. Wyglądała czarująco. Długie blond włosy spływały po jej plecach, dotykając kamiennego podłoża. Miała uniesioną głowę, co uwydatniało jej długą szyję i mocno zarysowany obojczyk. Czarny podkoszulek na ramiączkach był tak obcisły, że idealnie podkreślał jej doskonałe ciało. Utkwiła spojrzenie gdzieś daleko, nie odzywając się ani słowem. Bardzo często, gdy była w pobliżu morza, przypatrywała mu się, jakby zapominała o całym świecie. Zamyślała się i wyglądała wtedy jak ósmy cud świata. Była idealna. Chciałem się odezwać, ale zamiast tego wpatrywałem się w jej delikatnie rozchylone pełne usta. W końcu Abbie skierowała na mnie spojrzenie swoich pięknych ciemnoniebieskich oczu. Zamrugała, uśmiechając się nieznacznie.

- O co chodzi? - spytała, widząc, że się w nią wpatruję.

Uśmiechnąłem się.

- O nic - odpowiedziałem, przysuwając się do niej. Uniosłem obie dłonie, położyłem na jej szyi, trzymając kciuki na jej ciepłych, miękkich policzkach, a potem przysunąłem do niej swoją twarz i dotknąłem wargami jej ust, czując przyjemny dreszcz przebiegający mi po ciele. Sekundę później ten dreszcz się wzmógł, bo Abbie odwzajemniła mój pocałunek. Smakowała słodko i słodko pachniała. I to była najprzyjemniejsza chwila w całym moim życiu.

To wspomnienie na chwilę osłabiło tępy ból w całym ciele. Ale wtedy mężczyzna zapytał:

- Dlaczego mieszka z dziadkiem?

Wziąłem płytki wdech, czując rwanie w żebrach. Prawdopodobnie kilka miałem złamanych, ale to i tak nie było najgorsze ze wszystkiego, co mnie spotkało. Najgorsza była myśl o niej stojącej na molo pod wpływem narkotyków i myślącej, że jeśli nie wykona zadania, mężczyzna mnie zabije. A on pewnie i tak w końcu to zrobi.

- Gdy była mała, mieszkała z rodzicami w innym domu, bliżej centrum, ale po ich śmierci przeprowadziła się do dziadka. - Znowu wziąłem wdech, krzywiąc się z bólu. - Tamten dom dziadek musiał sprzedać, bo jej tata miał jakiś dług i nie miał pieniędzy na pokrycie należności.

Mężczyzna podrapał się po ciemnej brodzie. Ciemne oczy utkwił w plamie zakrzepłej krwi na podłodze.

- Bardzo interesujące. - Zrobił krótką pauzę. - A jak zginęli jej rodzice?

Przełknąłem ślinę i odpowiedziałem:

- Zginęli w katastrofie statku kiedy miała osiem lat.

Mężczyzna wybuchł szaleńczym śmiechem, a jego oczy radośnie rozbłysły. Poczułem wściekłość palącą moje obolałe ciało. Niczego tak nie pragnąłem, jak wstać i przywalić mu w tę twarz wariata.

- A może chodzi o ten sam statek, którego kapitanem był twój ojciec? - zapytał, kiedy już pohamował śmiech. Nie odezwałem się, ale wyczytał odpowiedź z mojej twarzy. Znowu parsknął śmiechem. - A to dopiero interesująca nowina!

Obdarzyłem go nienawistnym spojrzeniem. Jego równe zęby z powrotem zniknęły pod pełnymi wargami.

- No dobrze, to teraz powiedz mi, jaki jest twój ulubiony kolor.

Nie żebym wcześniej myślał inaczej, ale ten typ naprawdę miał pomieszane w głowie.

- Zawsze lubiłem biały.

Mężczyzna klasnął w dłonie.

- Cudownie! Też uwielbiam biały. Jest taki czysty, nie? Jaki idealny, kolor niewinności... - Popatrzył na kartkę, z której czytał przygotowaną listę pytań. Był porządnie przygotowany do swojej chorej gry. - No dobrze, a teraz powiedz mi, czego najbardziej boi się twoja dziewczyna i twoi bracia?

Czułem się tak bezradny, że miałem ochotę krzyczeć, ale nie miałem siły podnieść głosu. Związany nie mogłem także się ruszyć, więc po prostu ścisnąłem bolące pięści i z całej siły zacisnąłem szczęki. Dlaczego nie zajmie się mną i nie zostawi moich bliskich w spokoju?

- Dlaczego to robisz? - wydusiłem przez ściśnięte gardło. Facet uśmiechnął się do mnie pobłażliwie.

- Mówiłem ci dlaczego. To moja prywatna słodka zemsta.

Mówił. A ja zastanawiałem się, co takiego mogłem komuś zrobić, że mści się w tak okrutny sposób. A jeśli nie chodziło o mnie - to co takiego zrobił ktoś z moich braci, że teraz wszyscy za to płacimy...

- Sprężaj się, bo Abbie pewnie chciałaby wracać do domu - ponaglił mnie mężczyzna swoim melodyjnym głosem.

Kolejny raz pomyślałem, że porywacz przebywał przy mnie z odsłoniętą twarzą i pozwalał mi słyszeć swój głos. Nie było żadnej wątpliwości, że nigdy nie wyjdę stąd żywy.

Uprowadzony ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz