- 92 -

3.1K 250 52
                                    

ABBIE

- Myślałeś o tym, w jaki sposób wydać Redforda? - spytałam. Trex szedł obok mnie w stronę mojego mieszkania. Chociaż początkowo się nie zgodziłam, uparł się, żeby mnie odprowadzić. Nie mogę powiedzieć, że moje serce nie podskoczyło z radości, kiedy powiedział, że nie pozwoli mi iść samej.

- Nie przestaję o tym myśleć. Ale wciąż nie wiem, w jaki sposób go przechytrzyć. Można na niego napaść, pobić go, porwać... - Wzruszył ramionami. - Ale może się tego spodziewać i jakimś jednym przyciskiem w telefonie wpakować Ashtona za kratki.

Pokiwałam głową w zamyśleniu.

- Trzeba zrobić tak, żeby na początku odebrać mu całą elektronikę. Tylko jak zrobimy to we dwójkę? Albo we trójkę, o ile Ashton będzie chciał współpracować?

Przez chwilę szliśmy w milczeniu, wdychając wieczorne powietrze. O wiele lepiej było nie wracać samej do tego okropnego mieszkania. Przyjemnie było mieć obok jego.

- Pamiętasz, jak odkryliśmy nazwisko porywacza? - odezwał się w końcu Trex. - Nie miałem kiedy ci powiedzieć, ale sprawdziłem je z listą osób, które zostały ranne w katastrofie. Było tam. Redford płynął na tym statku razem z Niną Crow.

- To dosyć zrozumiałe. Skoro tam był i widział, jak zginęła, tym większą traumę pozostawiło to wydarzenie. Tym bardziej mógł chcieć wyrównać rachunki.

- Chociaż nie było czego wyrównywać...

Popatrzyłam na niego, przygryzając wargę.

- A jak twoje koszmary? Zniknęły?

- Częściowo. - Zatrzymał się kilka kroków od wejścia do mojego bloku. To było okropne miejsce, ale w jego obecności to kompletnie mi nie przeszkadzało. Mogłabym tu stać całą noc. - Teraz dręczą mnie inne. Chyba jeszcze gorsze. Często ty się w nich pojawiasz.

- Jestem twoim koszmarem? - Uniosłam brwi, uśmiechając się.

- Nie, nigdy w życiu. To coś zupełnie innego.

- To znaczy?

Skrzywił się, ale nie odpowiedział. Stanęłam przed nim i sięgnęłam po jego dłoń. Drgnął, jakby miał ochotę ją odsunąć, ale zamiast tego po chwili splótł palce z moimi. Poczułam podekscytowanie przepływające przez moje żyły i łaskoczące każdy nerw z osobna.

- Już nic nie powinno cię dręczyć. Ta katastrofa to przeszłość, a swoją niechęć do wody już dawno udało ci się pokonać, pamiętasz? - Ścisnęłam mocniej jego dłoń i popatrzyłam głęboko w jego ciemne oczy. - Dziękuję ci, Trex. Za to, że byłeś przy mnie, kiedy nie miałam zupełnie nikogo. I za to, że dalej jesteś i mnie wspierasz. I przede wszystkim za to, że uratowałeś mi życie. Mnie także ten człowiek by zabił, gdyby nie ty. Wyciągnąłeś mnie stamtąd pomimo nienawiści...

- Nie czuję do ciebie nienawiści - przerwał mi, uśmiechając się delikatnie.

- To, co ja czuję do ciebie, to też zdecydowanie nie jest nienawiść.

Uśmiechnęłam się, ale jego uśmiech nagle zniknął. Chyba nie powinnam mówić czegoś takiego. To było niewłaściwe. Tak, jak mówiła Elise.

Puścił moją rękę, a ja poczułam się tak, jakby mnie od siebie odepchnął. Pomyślałam, że chyba powinnam się od niego odsunąć, ale wtedy on mnie do siebie przyciągnął i zamknął w mocnym uścisku. Całe zdenerwowanie i niepewność zniknęły w jednym momencie i czułam już tylko wszechogarniające ciepło i zadowolenie, że jest tak blisko mnie. Że trzyma mnie w swoich ramionach, że jego ręce dotykają mnie z taką pewnością. Jakby nigdy nie chciał mnie puścić. Objęłam go, wdychając zapach jego męskich perfum, a on wyszeptał w moje włosy:

Uprowadzony ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz