- 17 -

4.1K 317 27
                                    

ABBIE

- Nie wychodź jeszcze - powiedział Ashton i pocałował mnie w ramię.

Odsunęłam się od niego. Sama nie wiedziałam, dlaczego. Już przecież było za późno na odmawianie. Za późno na udawanie niedostępności i przyzwoitości. Już było po wszystkim. - Sprawdzę, czy nikogo nie ma na korytarzu.

To bardzo troskliwe z twojej strony - pomyślałam z ironią. Byłam wściekła. Wściekła na niego. Jakby to wszystko to była wyłącznie jego wina. Przygryzłam wargę tak mocno, że poczułam w ustach smak krwi. Sytuacja, w której się znalazłam, wydała mi się teraz tak przerażająca, że aż chciało mi się śmiać. Co my najlepszego zrobiliśmy...

Rzuciłam okiem na zaścielone pośpiesznie łóżko, a potem na moje odbicie w lustrze. Byłam blada, ale wyglądałam normalnie. Jakby nic się nie wydarzyło.

- Możemy iść - powiedział.

Wyszliśmy z pokoju, Ashton zamknął drzwi na klucz i poszedł do schodów po lewej stronie korytarza. Ja postanowiłam zejść na dół drugimi, znajdującymi się po prawej. Nie mam pojęcia, dlaczego. Mniej podejrzanie wyglądałoby, gdybyśmy poszli razem. Ale wtedy nie myśleliśmy racjonalnie. Wtedy taka opcja wydawała się lepsza.

Zrobiłam kilka kroków po bordowym dywanie, kiedy nagle jedne z drzwi po prawej stronie otworzyły się i zobaczyłam w nich Trexona i... pannę młodą. W głębi pokoju Sarah zakładała z powrotem welon i pończochy. Obok na podłodze leżały jej ślubne buty.

Trexon wyszedł na korytarz i zatrzasnął drzwi, próbując wyczytać z mojej twarzy, czy zobaczyłam jego przyjaciółkę i czy domyślam się, co tam robili. Przez moment wyglądał na bardzo skupionego, ale po chwili wyraz jego twarzy diametralnie się zmienił. Dostrzegł coś na drugim końcu korytarza. A raczej kogoś. Odwróciłam się w tamtą stronę, w momencie gdy Ashton znikał na schodach. Serce na moment mi stanęło i nie miałam siły odwrócić się z powrotem do Trexona.

Na niczym nas nie przyłapał, po prostu szliśmy w stronę przeciwległych schodów - i to wydało mu się podejrzane. Całkiem słusznie. Może powinnam była swobodnie się do niego odwrócić i udawać, że nie wiem, co robił tam Ashton, ale czułam, że Trexon domyśla się prawdy i nie uwierzyłby w moje kłamstwa. Byłam przerażona.

W końcu udało mi się na niego spojrzeć. Nie patrzył na mnie, tylko na miejsce, w którym zniknął jego młodszy brat. Uśmiechał się trochę szyderczo, a trochę z niedowierzaniem.

- Proszę, proszę...

- O co ci chodzi? - spytałam, siląc się na beztroski ton, ale mój głos nie brzmiał przekonująco. Wiedział, że zdaję sobie sprawę z tego, o co mu chodzi. Widział Ashtona. I potrafił wysnuwać wnioski. - Dobrze się bawiliście? - spytałam, wskazując ręką na drzwi, za którymi Sarah kończyła się ubierać. Chciałam zmienić temat i dać mu do zrozumienia, że nie tylko on odkrył czyjąś tajemnicę. Musiałam się ratować.

Mina mu zrzedła, ale już po chwili na jego twarzy znowu pojawił się ironiczny uśmiech.

- Możemy sobie nawzajem wciskać bajki o tym, że Sarah podarła rajstopy i zmienia je na inne, albo o tym, że razem z Ashtonem tylko sprawdzaliście, co u Simona... - Zrobił krótką pauzę. - Ale chyba oboje nie jesteśmy na tyle głupi, żeby łudzić się, że druga strona w to uwierzy...

Zamilkł, a ja przełknęłam ślinę. Miał rację. Więc co teraz?

- Może po prostu zapominamy o sprawie? - zaproponował i wyciągnął papierosa, mimo że w hotelu obowiązywał bezwzględny zakaz palenia.

Skinęłam głową, wpatrzona w jego podkrążone czarne oczy. On wciąż na mnie nie patrzył. Praktycznie zawsze unikał mojego spojrzenia. To było dziwne i zawsze mnie intrygowało. Jednak fakt był taki, że kompletnie go nie znałam. Nie wiedziałam, czy mogę mu zaufać. Od zawsze się nie znosiliśmy i nigdy nie sądziłam, że będziemy mieli kiedyś wspólny sekret. A raczej dwa sekrety. Dwa straszne sekrety.

- Mogę ci zaufać? - spytał, gdy odpalił papierosa i głęboko zaciągnął się dymem.

- Tak - odpowiedziałam. On mógł. Nie zamierzałam nikomu powiedzieć o tym, co zobaczyłam. Nawet jeśli Sarah się z nim przespała, to nie była to moja sprawa. Co innego mój sekret. Zarówno Brian, jak i Ashton byli braćmi Trexona. To go w pewien sposób dotyczyło. Poza tym mnie nienawidził. Założyłabym się, że ze spokojnym sumieniem mógłby wyjawić prawdę o tym, że zdradziłam Briana z Ashtonem i mieć mnie na zawsze z głowy, bo ze wstydu już nigdy nie pojawiłabym się w ich domu. I w ich życiu. Chyba że bał się mojej zemsty. Gdybym wyjawiła, że Sarah zdradziła Daiana na ich własnym weselu, prawdopodobnie zniszczyłabym nie tylko ich krótkie małżeństwo, ale w ogóle złamałabym jej życie. Tego obawiał się Trexon. Wbrew swojemu dziwactwu i odmienności, chyba naprawdę mu na niej zależało.

- Uważaj... - mruknął i wypuścił chmurę papierosowego dymu.

To było ostrzeżenie? Groźba? Nie wiedziałam, o co mu chodziło, ale wtedy znowu włożył papierosa do ust i wskazał na coś dyskretnie swoją chudą, wytatuowaną ręką. Spojrzałam w tamtą stronę.

Kamera. No jasne, w hotelu były kamery.

Trexon zgasił papierosa w ręce i wszedł z powrotem do pokoju. A ja ruszyłam na dół na trzęsących się nogach i z sercem bijącym tak gwałtownie, że myślałam, że moja klatka piersiowa zaraz eksploduje.

Uprowadzony ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz