- 99 -

3.4K 284 44
                                    

ASHTON

Pojawił się nowy dowód w sprawie. Policjant, który był przekonany o mojej winie, pokazał mi nagranie z mojego telefonu. Kiedy tamtej nocy wyszedłem przed klub porozmawiać z Trexem przez telefon albo chwilę po powrocie do klubu, włączyłem dyktafon. Coś takiego może nawet mi świtało. Ale potem nie pamiętałem już prawie niczego. A już na pewno nie pamiętałem tej rozmowy. Jeśli to w ogóle można nazwać rozmową.

Abbie i Trex zostali przesłuchani jeszcze kilka razy. A ja chyba kilkanaście. Mijały dni, rozpatrywano wszystkie dowody, Redford się nie przyznawał, ale w końcu nie miał wyjścia. Znaleziono zatopiony jacht Briana w miejscu katastrofy Nieustraszonego. Nawet Simon podobno czuł się już lepiej i także opowiedział wszystko tak, jak było. Tym razem nam uwierzono.

I nareszcie nadszedł ten upragniony dzień. Wszechogarniająca ulga, radość z odzyskanego życia, poczucie, że tak wspaniale być na wolności, której kompletnie nie docenia się na co dzień.

Słońce grzało w dach samochodu, kiedy razem z Jamesem jechaliśmy do domu. Podobno był pusty. Z tego, co się dowiedziałem, kilka dni temu Max Carter przedawkował narkotyki i zmarł. Dzisiaj był jego pogrzeb i Trex oczywiście tam był. Mama podobno pojechała z nim. James powiedział jej prawdę o postrzale, kiedy było już jasne, że nie podejrzewają mnie o zabicie Briana. Podobno była wściekła, ale jednocześnie tak oszołomiona, że nawet tego nie skomentowała. I dobrze. Na takie coś chyba brakuje słów.

Pierwszym, co zrobiłem w domu, był długi prysznic. A potem ogarnąłem w pokoju i poszedłem zjeść coś o wiele lepszego niż w przez ostatnie dni. Musiałem coś robić, żeby trzymać te potworne myśli z dala od świadomości. I tak średnio mi to wychodziło.

Nigdy nie byłem człowiekiem, który żałowałby czegoś, co zrobił. Nawet takie rzeczy jak zdrada, chęć romansowania z dziewczyną brata, czy granie na dwa fronty nie działały na moje sumienie. Nie widziałem w tym nic złego, bo sam czułem się przy tym świetnie. Kiedy Redford mnie u siebie przetrzymywał, wydawało mi się, że obawa o moje życie w jakiś sposób to zmieniła. Dostrzegłem krzywdę, którą wyrządziłem Abbie i zrozumiałem, jak bardzo mi na niej zależy. Nie dała mi szansy, ale czy mogłem się temu dziwić po tym wszystkim, co zrobiłem? Raczej nie.

Dopiero kiedy oskarżono mnie o zabicie Briana i kiedy o mało nie zabiłem Trexa, uświadomiłem sobie jeden bardzo oczywisty fakt.

Jestem najgorszym bratem na świecie.

Powinienem zdać sobie z tego sprawę już dawno, no ale cóż, nie wszystko przychodzi tak łatwo...

Poczucie winy trawiło mnie od wewnątrz i po raz pierwszy naprawdę dotarło do mnie, że skrzywdziłem moich braci. I nie ma co się oszukiwać, było mi z tym strasznie.

Właśnie wychodziłem z kuchni z zamiarem powrotu na górę, kiedy drzwi do domu się otworzyły i stanęła w nich mama, a za nią Trex i Abbie.

Nie wiedziałem, kogo najpierw mam przepraszać. Tak w ogóle to chyba powinienem zacząć od Briana, ale na to było stanowczo za późno.

- Trex... - odezwałem się, ale mama weszła mi w słowo:

- Ashton, synku, jak dobrze cię widzieć!

Mama zarzuciła mi ręce na szyję, wyściskała mnie i wycałowała, ocierając łzy. A kiedy już skończyła cieszyć się moim powrotem, zaczęła wrzeszczeć:

- Jak mogłeś strzelić do brata?! Czyś ty zdurniał?! Gdzie ty miałeś mózg, chłopcze? Puknij ty się w głowę i dorośnij, bo nie wiem, co z tobą będzie...

- Przepraszam, mamo...

Krzyczała jeszcze przez kilka minut, tak jak chyba jeszcze nigdy. Cierpliwie wysłuchałem tego do końca, a potem patrzyłem, jak kręci głową i idzie do kuchni, mrucząc pod nosem:

Uprowadzony ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz