- 41 -

3K 247 11
                                    

ABBIE

W salonie było gorąco, a rozgardiasz panował nie tylko na stole pełnym notatek z analizą wiadomości porywacza, ale także w naszych głowach. Myślałam, że mózg mi paruje, tak intensywnie go wytężałam. Simon też wyglądał na wykończonego. Tyle podejść i wciąż nic z tego nie było.

Cudownie, że postawisz mu obiad, bo twój kochaś już nie jest tak nieustraszony jak dawniej.

Przeczytałam SMS-a i pokazałam go Simonowi. Teraz robiłam tak samo za każdym razem - nigdy nie pozwalałam mu przeczytać wiadomości przede mną, w razie gdyby porywacz miał ochotę wspomnieć o narkotykach albo o pocałunku z Ashtonem. Miałam już tyle na głowie, że tłumaczenie się przyjacielowi, było teraz ostatnią rzeczą, na którą miałam ochotę.

- A może pierwsze litery wiadomości? - zasugerował Simon, ale zaraz pokręcił głową. - Nie, nie układają się w żadne słowa.

- Kilka razy powtarzała się godzina 7.10 i 23.15. Może to wiadomości przesłane o tych godzinach zawierają coś ważnego - powiedziałam, ale także zaraz potrząsnęłam głową. Godziny, o których dostawałam wiadomości zdecydowanie wyglądały na przypadkowe. - Chyba że... Nie pamiętam, która była godzina, kiedy wracaliśmy z wesela, ale było nad ranem. Może Brian został porwany o 7.10, a porywacz zamierza wypuścić go o 23.15, kiedy już zakończy się gra...

- Niewykluczone, ale wydaje mi się, że informowanie nas o tym nie jest zbyt ważne. Cały czas mam wrażenie, że chodzi o coś więcej... - Podrapał się końcem długopisu po brodzie. - Mało tego, czuję się tak, jakby rozwiązanie tej zagadki było tuż pod nosem, a jednak nie możemy na to wpaść. Doprowadza mnie to do szału.

Złapał się za głowę w chwili, gdy ktoś gwałtownie otworzył drzwi wejściowe i zatrzasnął je za sobą z hukiem. W korytarzu rozległy się szybkie kroki, a kilka sekund później do pomieszczenia wpadł Ashton.

Simon z powrotem wyjął notatki, które wsunął pod magazyn o modzie należący do mamy chłopaków.

- Trzymaj. - Ashton rzucił bratu plik banknotów. - Ponad cztery tysiące z mojego konta. Ale wciąż sporo brakuje. Mogę zadzwonić do Any, na pewno coś ma.

- Nie trzeba - odpowiedział Simon i schował pieniądze do koperty, a potem podał ją mi. Kolejny raz będę musiała iść zostawić w Czerwonym Statku coś na kształt okupu. Kiedy to się wreszcie skończy? - Rano zapytałem mamy, czy ma jakieś pieniądze... - Zawahał się. - ...na prawo jazdy.

Ashton uśmiechnął się z aprobatą. Widocznie uważał, że Simon sprytnie to rozwiązał. Nie miał widocznie nic przeciwko kłamstwu. Nawet wobec własnej rodziny.

Simon mówił dalej:

- Za kilka godzin wychodzi z pracy i pójdzie wybrać pieniądze. Powinno wystarczyć. Tylko oby porywacz nie zażądał więcej. Wtedy... nie mam pojęcia, co zrobimy...

Ashton usiadł na krześle naprzeciwko mnie i wziął ze stołu kartkę z zapisem kilku wiadomości od porywacza.

- Co to za dziwaczne liczby? Kompletnie nie mają sensu... - Przejechał wzrokiem na dół kartki, a potem spojrzał na inną. I chyba zobaczył wiadomość o tym, że świetnie bawiłam się na imprezie, bo popatrzył na mnie pytającym wzrokiem. - Czy ten ktoś...?

- Tak, musiał być na imprezie w Random. Widział... nas. - Miałam nadzieję, że dla Simona nas zabrzmiało jak nas wszystkich, którzy byliśmy tej nocy na imprezie. Ashton natomiast powinien się domyślić, o jakich nas naprawdę chodziło.

I tak było, zrozumiał. Przez moment mierzył mnie intensywnym wzrokiem, a potem rzucił krótkie spojrzenie na brata i chyba wyczytał z jego twarzy, że Simon o niczym nie wie i niczego nie podejrzewa, bo tylko skinął głową.

- To znaczy, że koleś gdzieś tu się kręci? Możemy go sami znaleźć, nie czekając, aż doprowadzi swoją grę do końca. Co wy na to?

- Właśnie chciałem z tobą o tym pomówić - zaczął Simon. - Może znasz kogoś... Może udałoby ci się...

- Potrzebujemy namierzyć telefon Briana - powiedziałam, nie czekając, aż Simon ubierze swoje myśli w słowa. Byłam zdeterminowana, a obecność Ashtona i związane z tym dziwne uczucie w żołądku dodatkowo mnie mobilizowały.

- To jeszcze tego nie zrobiliście?

Ashton zerwał się z miejsca i wyciągnął do mnie rękę. Poczułam przypływ gorąca, ale zaraz uświadomiłam sobie, że po prostu chce mój telefon. Podałam mu go, a on wybiegł z domu.

Mijały sekundy, minuty, godziny... I w końcu drzwi wejściowe znowu się otworzyły, zamknęły z trzaskiem. A potem znów usłyszeliśmy kroki w korytarzu.

Dobrze, że i tym razem Simon schował kartki pod magazyn, bo to nie był Ashton. To osoba, której się nie spodziewaliśmy i która przestraszyła mnie tak, że aż zerwałam się z miejsca. Wyglądała okropnie. I tak samo okropnym głosem zawołała:

- Abigail!

Uprowadzony ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz