- 42 -

2.9K 247 18
                                    

ABBIE

Jej ciałem wstrząsnął gwałtowny spazm i wybuchła płaczem.

- Mamo, co ci jest? - Simon podbiegł do pani Rucker, a ja stałam jak wryta. Wyglądała jak śmierć albo ktoś, kto właśnie ją zobaczył. Oczy miała wielkie jak spodki, a na jej twarzy malowało się przerażenie i rozpacz.

- Abigail, musisz mi pomóc! - krzyknęła i rzuciła zakupy na podłogę. - Ty powinnaś znać Briana najlepiej. Może mi powiesz, co on sobie wyobraża? Dostałam od niego wiadomość, ten chłopak zwariował, przysięgam. Albo chce, żebym to ja zwariowała...

Wymieniliśmy z Simonem pospieszne spojrzenia.

- Jaką wiadomość? - spytałam, podchodząc do niej. Zrobiło mi się gorąco. Czułam, że moja ręka poci się z niepokoju, gdy kładłam ją na ramieniu kobiety. - Spokojnie, pani Rucker. Zajmiemy się wszystkim.

Kobieta płakała coraz bardziej, ale w końcu stłumiła szloch i popatrzyła na nas załzawionymi oczami.

- Nie dość, że syn, który dotąd nigdy mnie nie zawiódł i zawsze był dla mnie chlubą i wsparciem, nagle znika bez słowa, to jeszcze pisze mi tak okropne rzeczy...

Załkała, a ja przełknęłam ślinę, coraz bardziej zdeterminowana, by zobaczyć wiadomość, którą porywacz wysłał do niej w imieniu Briana.

- Sama zobacz.

Podała mi telefon. Wstrzymałam oddech. Olivia Rucker wpatrywała się we mnie zrozpaczonym wzrokiem, a Simon krzepiąco gładził ją po plecach. On także utkwił we mnie wyczekujące spojrzenie.

Droga mamo, znudziło mi się bycie dobrym synem. W życiu każdego dziecka przychodzi okres buntu, kiedy nie ma już ochoty słuchać swoich rodziców i woli sam zająć się swoim życiem. Mój ojciec zginął przez własną głupotę, więc została mi tylko matka, w stosunku do której mogę odegrać rolę buntownika. I jest to dosyć zabawne. Nie czekaj na mnie, nie wrócę. Twój Brian.

Wypuściłam powietrze z sykiem w chwili, gdy znowu trzasnęły drzwi wejściowe domu chłopaków. Do kuchni wszedł Ashton z szerokim uśmiechem na ustach. Radość jednak szybko zniknęła mu z twarzy, kiedy zobaczył nasze miny.

Podałam telefon Simonowi, żeby razem z Ashtonem mogli przeczytać wiadomość od porywacza i zajęłam się ratowaniem sytuacji.

- Pani Rucker, czy naprawdę choć przez chwilę uwierzyła pani, że to pani ukochany syn napisał tę wiadomość? - Kobieta milczała, więc kontynuowałam: - Na pewno pamięta pani, jak kilka tygodni temu pokłóciła się pani z Trexonem, i kto wtedy wszystko załagodził? Albo kiedy czuła się pani źle, kto zawsze podnosił panią na duchu?

Przed oczami miałam uśmiech Ashtona, który rozświetlał jego twarz, gdy wchodził do pokoju. Ta radość musiała oznaczać, że udało mu się namierzyć telefon Briana. Czułam jednocześnie podekscytowanie i ulgę, więc z łatwością przychodziły mi do głowy słowa pocieszenia.

- Uważasz, że to nie on? - spytała kobieta z nadzieją. Skinęłam głową.

- Dobrze wiesz, mamo, że Brian nie byłby zdolny do sprawiania ci takiej przykrości. On buntownikiem? W życiu! - powiedział Simon, siadając przy małym okrągłym stole w jadalni. Ja zaprowadziłam panią Rucker, żeby usiadła obok niego, a sama zajęłam miejsce pomiędzy nią, a Simonem. Na ostatnim wolnym krześle, naprzeciwko mnie, usiadł Ashton i posłał mi radosny uśmiech.

- W takim razie gdzie jest mój syn? - spytała kobieta, patrząc na mnie. - I kto mógłby to napisać? I dlaczego?

- To na pewno nie Brian, mamo. Nie musisz się martwić jego nieobecnością. Znasz go, jest odpowiedzialny. Da sobie radę i niedługo wróci do domu. - Ashton patrzył mi głęboko w oczy, kiedy mówił z naciskiem: - Wiemy, gdzie on jest.

Uśmiechnęłam się i dodałam z uśmiechem, wciąż patrząc na Ashtona:

- Mamy z nim kontakt i wszystko jest w porządku.

- Ale ktoś ukradł mu telefon i teraz robi sobie paskudne żarty. Abbie też dostała podłą wiadomość, ale to nie Brian ją wysłał. - Simon także wiedział, co musi oznaczać uśmiech Ashtona, bo teraz patrzył na mamę z tak samo wesołą miną, jakie mieliśmy my. - Nie przejmuj się tym, mamo, wszystko jest w jak najlepszym porządku.

Kłamaliśmy jak z nut. Cała trójka. Z uśmiechami na ustach i nadzieją w sercach. Patrzyliśmy w oczy pani Rucker i wciskaliśmy jej bajki tak płynnie, jakbyśmy się zmówili, co jej powiemy. To jednak była pełna improwizacja. Ale tak naturalna, że niemal sama wierzyłam, że mówimy prawdę, i że nic złego nie dzieje się z Brianem.

- Dziękuję wam - powiedziała Olivia Rucker po paru minutach naszych zapewnień, że wszystko jest okej, i wstała, żeby zabrać się za rozpakowywanie zakupów.

- To dla ciebie, synku. - Wyciągnęła w stronę Simona kosmetyczkę. - Pieniążki są w środku, trzy tysiące. Więcej nie mogę ci dać, ale chyba na razie wystarczy, prawda? - Uśmiechnęła się, a Simon wziął kosmetyczkę, zerkając na brata.

- Nie będą potrzebne - zapewnił Ashton tak, żebyśmy usłyszeli go tylko my. Pani Rucker weszła do kuchni, żeby schować zakupy do lodówki. - Namierzyłem jego telefon. Jeszcze dziś sprowadzimy Briana do domu.

Uprowadzony ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz