- 70 -

2.9K 232 2
                                    

ABBIE

Bardzo źle spałam. Mimo że poszłam za radą Trexona i położyłam się jeszcze na kilka godzin, po przebudzeniu nie czułam się ani odrobinę lepiej.

Zeszłam na śniadanie i zastałam w kuchni Simona i Trexa.

- Cześć - powiedziałam, włączając wodę na herbatę.

- Hej - odpowiedział Trex, a Simon obdarzył go zdziwionym spojrzeniem z szeroko otwartymi ustami.

- Co to się dzieje na tym świecie, że Trex wita się ze swoim największym wrogiem? - Simon się zaśmiał i podał mi talerz z gotowymi tostami.

- Dzięki - odparłam.

Trex oparł się o kuchenny blat i patrzył na brata spod przymrużonych powiek. Przez chwilę nikt nic nie mówił, więc zapytałam:

- Wiecie, co jest dziwne? Od tamtej akcji z pożarem na plaży i pudełkami porywacz nie wysłał mi ani jednej wiadomości. Cały wczorajszy dzień. Może... może już nie chce z nami grać.

Simon pokręcił głową.

- Nie wierzę w to.

- Pewnie szykuje coś ekstra - mruknął Trex, a mnie po plecach przeszedł dreszcz. Tego obawiałam się bardziej niż zakończenia gry bez żadnego ostrzeżenia.

- A tak w ogóle, to gdzie Ashton? - spytałam, czując na sobie spojrzenie Trexa i usiłując brzmieć jak najbardziej beztrosko. Nalałam wrzątku do kubka, wrzuciłam torebkę herbaty i ugryzłam kawałek tosta. Odpowiedział mi Simon:

- Jest u kolegi. Próbują jakoś obejść systemy zabezpieczeń porywacza i dostać się do jego telefonu. - Widząc moje oburzone spojrzenie, dodał: - Zrobią to tak, żeby porywacz nie zorientował się, że cokolwiek przy tym majstrują.

- Już ja wiem, jak świetnie Ashton wszystko robi potajemnie. - Zdałam sobie sprawę, że mogło to zabrzmieć nieco dwuznacznie, a obok był Trex, który wiedział o tym, co stało się na weselu, więc od razu sprostowałam: - Jego dwie poprzednie tajne akcje zakończyły się fiaskiem. Nie mam zamiaru ryzykować po raz trzeci.

Nawet nie próbowałam zgadywać, jak skończyłoby się wyprowadzenie porywacza z równowagi kolejny raz. Nie chciałam o tym myśleć, ale przed oczami stanął mi obraz z mojego snu. Brian leżący w kałuży krwi, z szeroko otwartymi błękitnymi oczami, blady, bez życzliwego uśmiechu na twarzy, bez trzech palców, bez oddechu, bez życia.

- Pokażecie mi dziś te wiadomości? - zapytał Trex, wymazując okropną wizję z mojej wyobraźni.

- Jasne. Zaraz przy... - Podskoczyłam, nie kończąc zdania. Mój telefon zadzwonił, przywodząc mi na myśl najgorsze żądania, które mógłby wymyślić porywacz. Ale kiedy spojrzałam na ekran i zobaczyłam imię Mitsy na wyświetlaczu, odrobinę się odprężyłam. - Halo?

- Hej, Abbie, musimy się spotkać! - krzyknęła do słuchawki.

- Przepraszam cię, ale w najbliższym czasie...

- Abbie, to sprawa życia i śmierci! - Zapiszczała radośnie, bo przecież sprawa życia i śmierci była taka czadowa! - Musimy się zobaczyć! Natychmiast!

Westchnęłam, unosząc rękę do czoła. Mitsy nie da mi spokoju, jeśli się nie zgodzę.

- No dobra...

Znowu zapiszczała z zachwytu i rzuciła na pożegnanie:

- Padniesz, jak ci to powiem! Zabierz ze sobą Simona i widzimy się w parku koło Random! Pa!

Uprowadzony ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz