- 77 -

2.8K 241 35
                                    

ABBIE

Trex stanął na polu numer dziewiętnaście z poleceniem: Komu z graczy ufasz najbardziej, a komu najmniej? Nie zastanawiał się ani chwili. Cieszyłam się, że odpowiedział od razu, bez jakiegoś durnowatego zwlekania.

- Najbardziej ufam Ashtonowi, choć ostatnio daje wyraźne znaki, że powinienem zmienić zdanie. A najmniej jemu. - Wskazał głową na Simona.

To było niemałym zaskoczeniem. Jak mógł ufać mi bardziej niż własnemu bratu? Może chodziło tylko o dzisiejszy wieczór. Simon był w takim stanie, że lepiej było mu nie ufać.

Patrzyłam, jak Ashton rzuca kostką. Uśmiechał się głupkowato, jakby był bardzo z siebie zadowolony. A ja wychodziłam z siebie ze zdenerwowania. Dlaczego tak idiotycznie ucieszył się, że ma mnie pocałować? Dlaczego zrobił to w tak perfidnie namiętny sposób? Czy nie przyszło mu do głowy, że skoro porywacz pokazuje nam Briana, to że także Brianowi pokazuje nas?

Jasne, że nie przyszło! Przecież wziął tę durną tabletkę i teraz oczy świeciły mu się jak latarnie. I uśmiechał się, jakby to było spotkanie towarzyskie, a nie koszmarna gra z kimś, kto porwał i torturował jego brata, i przed chwilą o mało mnie nie zabił.

Poprawiłam się na krześle, siadając tak, żeby jak najbardziej się zasłonić. Nie wiem, czy kiedykolwiek czułam się tak niekomfortowo. Siedziałam obok braci Ruckerów bez bluzki. Bez bluzki, którą zdjął mi Trex... Czy w ogóle mogło być jeszcze bardziej dziwacznie?

Zerknęłam na Simona. Jego spojrzenie było trochę nieobecne, ale przynajmniej na mnie nie patrzył. Trex też mógł obejść się bez wlepiania oczu w półnagą dziewczynę. Tylko Ashton świdrował mnie wzrokiem, jakby sprawiało mu to nieopisaną radość.

Ashton stanął na polu numer 27. Był już bliżej mety niż dalej. Niech to wygra i po sprawie.

- Czy kiedykolwiek zdradziłeś swoją drugą połowę? - Ashton podrapał się po głowie, jakby musiał się zastanowić. - Niestety tak... Ale bardzo tego żałuję. - Zignorowałam jego intensywne spojrzenie i popatrzyłam na Simona, którego oczy błyszczały jeszcze bardziej niż oczy Ashtona. Obaj byli już na niezłym haju.

Nie wiedziałam, czy tak bardzo próbowałam przezwyciężyć działanie tabletki, czy była aż tak słaba lub nie działała, ale nie czułam, żebym była pod wpływem narkotyku. Chyba faktycznie Trex wybrał dla mnie najsłabszą. Ale dlaczego to zrobił?

Simon dwa razy upuścił pionek, zanim trzęsącą się ręką przestawał go na pole dwudzieste trzecie. Nie miałam pojęcia, co to były za tabletki, ale wywołały u niego jakieś dziwne delirium i naprawdę zaczynał mnie przerażać.

- Wybierz osobę, którą uważasz za najsłabsze ogniwo w grze - przeczytałam, bo jego oczy miotały się z miejsca na miejsce i podejrzewałam, że nie widział wyraźnie polecenia.

Zaśmiał się, patrząc w sufit.

- Siebie. - Wybuchł śmiechem i tak zgrzytnął zębami, że zrobiło mi się słabo. Wyglądał przerażająco z tym szalonym wyrazem twarzy i dziwnymi iskrami w oczach. - Ale jeśli mam wybrać kogoś innego, to może Abbie, bo... jest dziewczyną. Choć tak naprawdę uważam, że jest naprawdę bardzo silna. Już dawno mogło jej odbić po tych wszystkich katastrofach. Bez urazy, Abbie.

- Jasne. - Uśmiechnęłam się pocieszająco, ale on tego nie widział. Zaczął teraz kręcić głową na boki i nucić coś pod nosem.

Rzuciłam kostką, żeby opanować złość. Jeszcze tego brakowało, żeby ten psychol pomieszał Simonowi w głowie. Co to w ogóle były za tabletki? Dlaczego ja czułam się normalnie?

Uprowadzony ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz