- 65 -

2.8K 229 6
                                    

ABBIE

- Ashton, daj spokój... - Odsunęłam się od niego i odłożyłam na kuchenny blat pusty kubek po owocowej herbacie. Nie posłuchał. Oczywiście, że nie. Przysunął się jeszcze bliżej i na karku poczułam jego ciepły oddech. Odwróciłam się w jego stronę. Był zbyt blisko.

- Czy kiedykolwiek mówiłem ci, że ciągnie mnie do ciebie z taką siłą, że nie ma żadnej możliwości, żeby się temu oprzeć? - Przysunął się jeszcze odrobinę, a lewą rękę uniósł na wysokość mojej twarzy. Pogładził mój policzek ciepłym palcem, a potem dotknął moich ust. - Choćbym nie wiem, jak bardzo się starał, to jest silniejsze ode mnie, Abbie...

Poczułam w ustach taką suchość, a w piersi tak mocne uderzenia serca, że czułam się zupełnie jakby to wszystko było prawdziwe. Jak on mógł być tak bardzo przekonujący?

- Dobrze wiesz, że nie możemy... - zaczęłam słabym głosem. Brakło mi oddechu. I to nie był element, który zaplanowałam.

- Nikt się o tym nie dowie, kochanie. - Patrzył na mnie swoim elektryzującym spojrzeniem, które całkowicie paraliżowało. Przejechał palcem po linii mojej dolnej wargi, a drugą ręką objął mnie w pasie. - Możemy się spotkać gdzieś, gdzie na pewno będziemy sami...

- Wiesz, że to brzmi bardzo kusząco... - zaczęłam, ale wtedy on przysunął się jeszcze bardziej i czułam na ustach jego oddech, a na języku poczułam jego smak, kiedy nasze usta się zetknęły. Przycisnął mnie do siebie tak mocno, że z mojej piersi dobył się cichy jęk. Objęłam go, żeby zatopić się w nim jeszcze mocniej, i żeby całkowicie się zapomnieć. Żeby zatracić się w tej chwili, w jego cudownym uścisku, w tym namiętnym pocałunku...

I wtedy się odsunął. Popatrzyłam na niego. Jego usta uśmiechały się tak bardzo jak jego oczy. Wyglądał na zachwyconego. Albo świetnie udawał.

Zerknęłam na leżący obok nas telefon z podsłuchem. Cała ta akcja to był beznadziejny pomysł, ale z pewnością odegraliśmy wszystko bardzo realistycznie. Zbyt realistycznie. Przecież porywacz nas nie widział. Ważne były tylko słowa. Obeszłoby się bez dotyku i bez tego pocałunku.

Znowu popatrzyłam na jego twarz i poczułam, że jestem coraz bardziej zdenerwowana. Na niego. Za to, że wykorzystał okazję, żeby to wszystko tak się potoczyło. I na mnie, bo jak zwykle mu na to pozwoliłam. Widziałam w jego spojrzeniu, że doskonale się bawił. No właśnie, to była dla niego zabawa. Jak zawsze.

Pohamowałam irytację i powiedziałam cicho:

- On się dowie...

Ashton znowu pogładził mnie po policzku. Odsunęłam się, bo już i tak zdecydowanie zrobiliśmy o wiele więcej, niż było konieczne.

- Porywacz na pewno się o tym dowie - powtórzyłam. - Zawsze o wszystkim się dowiaduje...

- Nie, Abbie. Porywacz kazał przynieść dziś pieniądze o 23.15. Simon je zaniesie do Czerwonego Statku. Wtedy możemy się spotkać. Nie będzie miał jak nas obserwować, nawet gdyby chciał.

Zapadła krótka cisza. A potem wzięłam głęboki wdech.

- Gdzie?

- Pamiętasz miejsce, w którym kiedyś się spotykaliśmy? Opuszczony drewniany dom w pobliżu szarej plaży?

Jasne, że pamiętałam. Jeszcze jakieś dwa lata temu było to moje ulubione miejsce na ziemi. Teraz kojarzyło mi się tylko z Ashtonem i nigdy tam nie chodziłam. To była kamienista plaża w pobliżu starego portu. Było tam pięknie, ale ludzie rzadko ją odwiedzali, bo woleli piaszczyste wybrzeża po drugiej stronie miasta.

Uprowadzony ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz