- 96 -

3.1K 249 70
                                    

ABBIE

Siedziałam w moim pokoju o szarych ścianach i jeszcze bardziej szarych drzwiach, za którymi dziadek ścielił swoje łóżko. A raczej starą, skrzypiącą kanapę, która nadawała się tylko do wyrzucenia. To mieszkanie było tak małe i obskurne, że każda chwila w nim napełniała mnie niedowierzaniem, że wybaczyłam Trexowi, który spalił mój dom.

A potem myślałam o nim i o tym, że tak niewiele brakło, żebym go straciła. I kompletnie przestawałam się sobie dziwić.

Dziś wychodzi ze szpitala. Już niedługo go zobaczę.

Brian nie żył, Simon był zamknięty w szpitalu psychiatrycznym, a Ashtona wciąż nie wypuścili z aresztu. Mieszkałam w chyba najgorszym miejscu, jakie miałam okazję oglądać. Moje życie było jedną wielką tragedią.

Ale nie mogłam się załamać. Nie byłam sama.

Niedługo zobaczę Trexa. To była jedyna rzecz, która podnosiła mnie na duchu.

Gdy razem z dziadkiem zjedliśmy śniadanie, oboje z ulgą opuściliśmy nasze mieszkanie. Miałam jeszcze trochę czasu, więc odprowadziłam go do jego sklepu wędkarskiego i pomogłam w kilku drobnych rzeczach. A potem skierowałam się do szpitala. Kiedy przychodziłam przez szpitalne drzwi, byłam już tak zniecierpliwiona, żeby go zobaczyć, że nieopatrznie na kogoś wpadłam.

- Przepraszam - wybąkałam, idąc dalej. Ale ten ktoś nagle złapał mnie za nadgarstek i zatrzymał. Odwróciłam się i zobaczyłam mój ulubiony, szczery uśmiech i błyszczące oczy.

- Dokąd to?

- Trex? - zdziwiłam się. - Miałeś wyjść dopiero za godzinę.

Przesunął swoją rękę z mojego nadgarstka w stronę dłoni. Jego dotyk sprawiał mi tyle samo przyjemności co patrzenie w jego uśmiechnięte ciemne oczy.

- Postrzel mnie, to wrócę tam, gdzie byłem.

Zmierzyłam go surowym spojrzeniem.

- Nie mów tak. - Ścisnęłam jego chłodną dłoń, opanowując ochotę rzucenia mu się na szyję. Jego klatka piersiowa pewnie nie była w zbyt dobrym stanie po operacji, nie mogłam tego zrobić.

***

TREX

- Jak myślisz, kiedy w końcu wypuszczą Ashtona? - spytała Abbie, kiedy opuściliśmy szpital i szliśmy w stronę mojego domu.

Po przekazaniu policji mojego dowodu czułem się już względnie spokojny o jego sytuację. Nagranie wyraźnie wskazywało, że to Redford nakłaniał go do strzału. A skoro był zdolny do czegoś takiego i już kiedyś siedział w więzieniu za pobicie dziecka, policja na pewno będzie chciała go sprawdzić i w końcu trafi na coś, co udowodni resztę jego przewinień. Gdyby się okazało, że nasze zeznania to za mało.

- Nie wiem, może już jest w domu.

Abbie pokiwała głową.

- Cały czas próbuję się przekonywać, że znajdzie się jakiś dowód, który ostatecznie potwierdzi winę Redforda, wypuszczą Ashtona i to wszystko nareszcie się skończy.

- Na pewno tak będzie.

Poczułem dziwne uczucie, ale sam nie potrafiłem zdefiniować, co to mogło być. Abbie nie chciała być z Ashtonem, ale czy to znaczyło, że zupełnie nic do niego nie czuła? Co będzie, kiedy wypuszczą go z aresztu? Nawet jeśli ona nie chciała się z nim spotykać, to nie znaczy, że on wciąż nie ma nadziei, że to się zmieni.

Uprowadzony ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz