- 18 -

4.1K 329 28
                                    

ASHTON

Zszedłem na dół i z zaskoczeniem zauważyłem, że dużo ludzi wciąż tańczy i ładuje w siebie alkohol. Przysiadłem się do pierwszego lepszego stolika i zacząłem pić razem z jakimiś starszymi kolesiami. Było całkiem zabawnie.

- Ej, chłopie, czemu masz mokrą koszulę? - spytał jakiś typ. Chyba był bratem pana młodego. Albo kuzynem. Coś w ten deseń. - Rzygałeś? Ja już dwa razy, ale zobacz, nie wymiękam! - Poklepał się po dość okazałym brzuchu, a reszta zawtórowała mu śmiechem.

- Nie miałem jeszcze tej przyjemności. Muszę wiele nadrobić - odpowiedziałem, podnosząc pełny kieliszek. Rozległ się głośny, pełen aprobaty, pomruk moich towarzyszy i wszyscy chwycili za swoje kieliszki. - Zdrowie młodej pary!

- O, jest i panna młoda! - zawołał ktoś przy sąsiednim stoliku. - Sarah, gdzie się podziewałaś?

Sarah usiadła obok mężczyzny, który chyba był jej wujkiem i odpowiedziała, że była się zdrzemnąć i teraz może bawić do samego rana. Faktycznie, wyglądała lepiej niż kilka godzin temu. Musiała porządnie wypocząć.

Chciałem sprawdzić, która godzina, ale nie mogłem znaleźć swojego telefonu. Czyżbym zostawił go w pokoju? Niee, na pewno nie. Rozejrzałem się wokół siebie i w końcu dostrzegłem go przy stoliku, przy którym siedzieliśmy wcześniej.

Była czwarta nad ranem. Miałem dziesięć SMS-ów od Any i kilkanaście nieodebranych połączeń. Kilka od mojej dziewczyny, a kilka od Briana. Nawet nie przeczytałem SMS-ów, tylko od razu napisałem do Any, że przepraszam i wszystko jej wynagrodzę. Że już jestem w domu i żałuję, że pozwoliłem jej odejść zagniewanej. To chciałaby usłyszeć i to usłyszy. I wszystko będzie w porządku.

Chciałem oddzwonić do Briana, ale właśnie w tym momencie zauważyłem go przy drzwiach. On też mnie zobaczył i ruszył w moim kierunku.

- Zdrowie, panowie! - krzyknął jeden z mężczyzn i wypiliśmy kolejny kieliszek.

Brian stanął przede mną. Wyglądał na zmartwionego. I trochę zdenerwowanego. Rzadko mu się to zdarzało, więc postanowiłem go uspokoić.

- Przepraszam, że nie odbierałem. Zgubiłem telefon...

- W porządku - powiedział krótko. - Gdzie się podziewa Abbie?

- Nie wiem. Pewnie poszła zobaczyć, co z Simonem.

- Tam jej nie ma, byłem na górze. Wszędzie was szukałem. Gdzie byłeś?

- Włóczyłem się tu i tam. To naprawdę świetne wesele, cudownie się bawię. - Zaśmiałem się, wzruszając ramionami. - O, jest twoja zguba!

Abbie weszła do sali bankietowej. Wyglądała jeszcze ładniej niż na początku wesela. Prawie tak ładnie jak pół godziny temu w pokoju na czwartym piętrze. Tylko teraz była trochę zbyt blada. I ubrana.

Nie popatrzyła na mnie. Unikała mojego wzroku. Brian chciał ją przytulić, ale odsunęła się i powiedziała, że chce wracać do domu, bo źle się czuje.

- Coś się stało? Martwiłem się. Nie mogłem was znaleźć.

- Byłam u Simona. Wszystko z nim w porządku. Ze mną też, po prostu chyba jestem zmęczona dzisiejszą zabawą.

Taak, ja też byłem zmęczony zabawą. Ale zabawa była świetna. Oboje musieliśmy to przyznać. Chciałem, żeby na mnie popatrzyła. Mógłbym posłać jej spojrzenie mówiące, że myślę o tym samym, co ona. Jakbyśmy mieli wspólną tajemnicę. Bo tak było. Był między nami słodki sekret, o którym wiedzieliśmy tylko my. Najlepszy sekret w całym moim życiu.

Poszli do domu, a ja zostałem do końca, pijąc z zabawnymi mężczyznami i tańcząc z pięknymi kobietami. Wróciłem do domu około 9.00 razem z Trexonem, który na koniec przesadził z dragami i zasnął na trawie przed hotelem. Dobrze, że to ja go zgarnąłem, a nie mama, pozostali bracia albo policja. Wtedy nie obeszłoby się bez nieprzyjemnych konsekwencji. 

Kiedy dotarliśmy do domu, w środku było cicho i pusto. Mama jeszcze spała, cicho chrapiąc w swojej sypialni na parterze. Normalnie o tej porze Abbie i Simon robili śniadanie, ale teraz nie było tam ani jego, ani jej.

Pomogłem Trexonowi dojść do pokoju, a potem zwinnym slalomem trafiłem do swojego, mijając otwarte drzwi do sypialni Briana. Pomyślałem, że zapomniał je za sobą zamknąć albo jeszcze nie wrócił od Abbie. Nie przejąłem się. Zasnąłem spokojnie i beztrosko, wspominając cudowną zabawę na weselu. Ani przez chwilę nie przyszło mi na myśl, że nie zobaczę Briana nie tylko jutro, ale także przez wiele następnych dni... Ani przez moment nie podejrzewałem, że Brian nie wraca, bo coś mogło mu się stać...

Uprowadzony ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz