- 11 -

4.6K 377 44
                                    

SIMON

Droga do kościoła i ślub, przeminęły mi na myślach o ucieczce od mojej towarzyszki. Dzisiaj Muriel nie wyglądała najgorzej, elegancko upięła włosy i ubrała brzydką sukienkę, ale w ładnym granatowym kolorze. Jednak jej zachowanie było zdecydowanie gorsze niż poprzedniego wieczoru. Była jeszcze bardziej poważna, cały czas zerkała na Briana, myśląc pewnie, że jest niewidzialna i nikt tego nie zauważy, a poza tym krytykowała prawie wszystko i wszystkich.

- Twój krawat powinien być dopasowany do  mojej sukienki. Nie rozumiem, jak mogłeś o to nie zadbać - mówiła. - Mogłeś się nie golić, wyglądałbyś doroślej, jak twoi starsi bracia. - To byłem w stanie znieść, gorzej było, kiedy zaczęła krytykować Abbie. - Ta sukienka twojej koleżanki jest niestosowna na ślub. Popatrz, jak idzie to widać jej całą nogę. I to taką chudą. Poza tym nie ma ramiączek. Zaraz jej spadnie i tyle z tego będzie. Ciekawa jestem, jak zamierza tańczyć. Przecież wtedy ta noga cały czas będzie na wierzchu. Może jeszcze wystawi drugą, będzie już całkowicie wyglądać jak...

- Ma ładne nogi, to niech je pokazuje - przerwałem jej ze złością. - Niektórzy mogą o takiej figurze tylko pomarzyć - dodałem, żeby w pewien sposób się zemścić i zniechęcić ją do wypowiadania podobnych słów.

Ślub był całkiem ładny. To znaczy, podobał mi się, kiedy patrzyłem w innym kierunku niż na Muriel, która miała szminkę na zębach i brud za paznokciami.

Odchodząc od najmniej przyjemnego tematu na świecie, musiałem przyznać, że młoda para, Sarah i Daian, bardzo do siebie pasowała. Trochę było mi szkoda, że Sarah nie wychodzi za Trexa, bo od dawna się przyjaźnili i tak wyobrażałem sobie zakończenie tej znajomości, ale to nie była moja sprawa. Sarah to córka przyjaciółki mamy, a jednocześnie jej chrześnica, dlatego wszyscy dostaliśmy zaproszenie na wesele. Byłem gościem, a nie osobą upoważnioną do wysnuwania wniosków, czy Daian to dla niej dobry kandydat na męża. W sumie, może nawet lepszy niż Trexon. Mój brat chyba nie był zbyt odpowiedzialny. Wszystko jedno. Wszystko mi obojętne. Teraz liczyło się tylko to, żeby jakoś przetrwać wieczór z tą potworzycą.

- Obiad był za mało słony - powiedziała. Zdziwiłbym się, gdyby tym razem obeszło się bez marudzenia. Nie smakował jej, a wzięła dokładkę, zmiotła wszystko i naprawdę zdziwiłem się, że nie pochłonęła także talerza.  

Wesele odbywało się w wielkiej sali z mnóstwem sześcioosobowych stolików. Ja siedziałem z moją damą, Brianem, Abbie, Ashtonem i Aną. Trexon miał siedzieć przy sąsiednim ze swoimi znajomymi, ale już na samym początku gdzieś zniknął. Podejrzewałem, że poszedł zażyć swoje specyfiki, żeby otruć się, jeszcze zanim podadzą alkohol.

- Na zdrowie młodej parze! - W końcu można pić. Umiałem się bawić na trzeźwo, ale - jak się okazało - niestety nie w towarzystwie Muriel. Spojrzałem na nią jeszcze raz. Koniec krytyki z jej strony. Teraz włączył się tryb bycia słodką. Puściła do mnie oko.

Tak, dziś jedynie wódka była dla mnie ratunkiem.

- Nie śpiesz się za bardzo - poradził Brian. - Bo skończysz pod stołem.

Wszyscy się zaśmiali, a ja polałem następną kolejkę.

- W razie jakby urwał mu się film, jesteśmy w hotelu, można ogarnąć mu jakieś łóżko do przekimania - zauważył Ashton. Dobrze, że był ktoś, kto mnie rozumiał.

- Bystry facet. Polać mu - zarządziłem. 

Zaczęły się tańce. Młoda para, pan młody z teściową, panna młoda z teściem. Brian z Abbie, Ashton z Aną. Ja z Muriel...

Sałatka, alkohol, ból prawej stopy... Alkohol, tort, alkohol, ból lewej stopy... Alkohol, ból obu stóp... Muriel chce mnie pocałować, alkohol, alkohol, alkohol...

- Stary, błagam, weź ją na chwilę - zwróciłem się do Briana, kiedy razem z uśmiechniętą Abbie usiadł przy stoliku po prawie godzinie tańca. - Dłużej nie mogę. - Migające gwiazdki odrobinę przesłaniały mi już rzeczywistość, ale jakoś się trzymałem.

Brian oczywiście się zgodził i zaprosił Muriel do tańca. Przemiły z niego człowiek - pomyślałem. Kiedyś mu się odwdzięczę.

Wpadło mi do głowy, że skoro Muriel w podejrzany sposób zerkała na Briana, to może powinienem był poprosić o tę przysługę Ashtona, ale nie miałem okazji, bo schodził z parkietu tylko na sekundę, by wypić kolejny kieliszek i wracał tańczyć z Aną. Zresztą on pewnie wyśmiałby mnie, zamiast pomóc.

Już i tak było za późno na zmianę decyzji. Brian tańczył z moją damą, więc miałem chwilę wolności. Wypiłem z Abbie po kieliszku, a potem wstałem, delikatnie się zataczając. 

- Czy mogę prosić panią do tańca? - spytałem, wyciągając dłoń do przyjaciółki.

- Nie wiem, czy sprostam pańskim oczekiwaniom - odparła, podając mi rękę. - Obawiam się, że nie zdołam dorównać pana poprzedniej partnerce.

Oboje wybuchliśmy śmiechem i weszliśmy na parkiet. Nareszcie dobrze się bawiłem.

Uprowadzony ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz