- 24 -

4K 314 6
                                    

TREX

Przemierzałem zatłoczone ulice wpatrzony w czubki moich obskurnych czarnych trampek. Myślałem o tym, że kiedy już dostanę zasłużone pieniądze, poza towarem zaopatrzę się w nowe buty. To był jednak płonny zamiar. Dobrze wiedziałem, że gdy zapewnię sobie zapas prochów, będę miał daleko gdzieś, że moje buty są brudne i dziurawe. Wszystko będę miał daleko gdzieś.

Szedłem szybko, jak najszybciej chcąc oddalić się od morza, jego denerwującego szumu i drażniącej bryzy. Byle dalej od domu, irytujących braci i doprowadzającej do szału Abigail, która wiedziała o tym, o czym nie miał się dowiedzieć nikt poza mną i Sarah. Gdybym komukolwiek miał wyznać o swoim planie, być może byłby to Max albo Ashton. Ale na pewno nie ona. W życiu nie powiedziałbym jej o zakładzie z Oldmanem.

Pociągnąłem dym z papierosa i przytrzymałem go w płucach przez kilka sekund. No cóż, stało się. Czasu nie mogłem cofnąć. Ale miałem przynajmniej pewność, że nikomu o tym nie powie. Skoro nie wyjawiła nic Simonowi, z którym tak się przyjaźniła, to z pewnością nie wyda mnie przed kimś innym. Zbyt wiele by na tym straciła. Chyba nawet więcej niż ja. Poza utratą chłopaka, przeputałaby przyjaźń z Simonem, nie mówiąc już o dobrym imieniu. Nie sądzę, żeby ludzie pochlebnie myśleli o dziewczynach, które zdradzają chłopaków z ich braćmi. Tym bardziej jeśli ten drugi miał własną dziewczynę.

Uśmiechnąłem się pod nosem, gniotąc w ręce dopalonego papierosa. Idealna Abigail Carson nie była już taka nieskazitelna. Nie była już taka grzeczna.

Grzeczna. To słowo nigdy nie przestanie mnie bawić. Ale czyżbym właśnie odczuł do tej dziewczyny coś przypominającego sympatię? Nie, w życiu.

Wsadziłem klucz w zardzewiały zamek i kopniakiem otworzyłem drzwi do mieszkania. Syf jak zwykle. Więc wszystko było na swoim miejscu. Wyciągnąłem z kieszeni telefon. Nie było na co czekać. Pieniądze przydadzą się tu i teraz. Za pół godziny w Piachu? - wystukałem i wysłałem wiadomość do Oldmana. Odpisał od razu, zgadzając się na spotkanie.

Mimo że było gorąco, przebrałem się w czarną bluzę i długie spodnie. Podczas załatwiania interesów lepiej nie paradować półnagim. Poza tym kaptur przyda się do ukrycia twarzy przed kamerą przy wejściu do Piachu. Chociaż klub otwierano dopiero wieczorem, Oldman miał klucze i bez problemu mógł tam załatwiać swoje sprawy o każdej porze.

Wyszedłem z mieszkania. Zapuszczone osiedle, na którym mieszkałem, wyglądało tak samo fatalnie, jak ja się czułem. Już dawno nie zapodawałem sobie niczego mocniejszego. Brakowało mi tego i czułem dreszcz ekscytacji na samą myśl, że to już wkrótce się zmieni. Szedłem szybko, mimo że miałem jeszcze dużo czasu. Oldman nienawidził, gdy ktoś się spóźniał. Tym bardziej ktoś, kto sam zaproponował godzinę spotkania. 

W końcu dotarłem na miejsce. Pochyliłem głowę w kapturze, żeby nie zarejestrowała mnie kamera. Klub był otwarty. Widocznie Oldman już na mnie czekał. Wszedłem do środka i skierowałem się na dół, do zabudowanej loży, w której zwykle siadali ci, którzy chcieli odrobiny prywatności i mieli pieniądze, żeby to sobie zapewnić. Muzyka grała głośno, ale nie na tyle, żebym nie dosłyszał, że Oldman prowadzi z kimś nieprzyjemną rozmowę. 

- Przysięgam, że to ostatni raz - mówił jakiś roztrzęsiony głos. - Naprawdę, zwrócę wszystko w następnym tygodniu. Już wiem, jak to zrobić. Mam klienta, przysięgam. - Urwał, bo załamał mu się głos.

Zaśmiałem się pod nosem. Co za amator. 

Oldmana widocznie także rozbawiły jego słowa, bo parsknął śmiechem i klasnął w dłonie. 

- Oczywiście, że zwrócisz. Inaczej nie miałbyś się co pokazywać tutaj ani gdziekolwiek indziej - odparł spokojnie. - Znalazłbym cię, choćby na końcu świata.

- Wiem, proszę pana, jestem świadomy, że... - Znowu urwał, a potem kontynuował jeszcze bardziej drżącym głosem. - To ostatni raz. Tym razem będzie inaczej...

- Tak, z pewnością - odparł Oldman, nie pozwalając mu dokończyć. Usłyszałem znajomy szelest i po chwili w moją stronę ruszył młody chłopak, jeszcze bardziej szczupły ode mnie i z jeszcze bardziej podkrążonymi oczami. Wyglądał, jakby od dawna był na głodzie i kompletnie sobie z tym nie radził. Podkrążone oczy nerwowo biegały po pomieszczeniu, ręce mu drgały, a usta unosiły się w szaleńczym uśmiechu. Dostał to, po co tu przyszedł, i był teraz niezmiernie szczęśliwy.

Idź, idź, młody, już niedługo dasz sobie po kablach i wszystko wróci do normy - pomyślałem, mijając chłopaka. Za chwilę ja też dostanę to, po co przyszedłem, i wszystko będzie w porządku.

- On tego nie zhandluje - zauważyłem, siadając na czarnej kanapie naprzeciwko Oldmana. Starałem się nie patrzeć na trzech typów w ciemnych kurtkach stojących za nim jak ochroniarze. Zawsze mu towarzyszyli i zawsze mnie denerwowali. - Prawdopodobnie nagrzeje się tym wszystkim jeszcze dziś. Możesz sobie pomarzyć o zwrocie kasy. - Zaśmiałem się, a Oldman pokiwał głową ze zrozumieniem. Nie był stary, ale jego twarz poorało już dosyć wiele zmarszczek.

- Wiem o tym. Jak się przekręci, to będę miał go z głowy. A jeśli nie, to następnym razem tak go przycisnę, że odda co do tysiąca. Nie będzie miał wyboru. - Uśmiechnął się, a w jego oczach dostrzegłem złowrogi błysk. - Więc jak, wygrałem zakład?

Wyszczerzyłem zęby i dumnie uniosłem głowę.

- Nie tym razem. 

Wyjąłem telefon i pomachałem mu nim przed oczami. 

- Najpierw hajs.

Oldman wyciągnął rękę do jednego ze stojących za nim kolesi, a ten wyjął z walizki pieniądze. Dużo pieniędzy.

- Dziesięć tysięcy, zgodnie z umową - powiedział Oldman i położył plik banknotów na stoliku stojącym pomiędzy nami. Wciąż jednak trzymał na nich swoją dłoń z wielkim złotym zegarkiem i dwoma pierścionkami. - Pokaż zdjęcia. 

Otworzyłem w telefonie album i pokazałem mu kilka fotografii z przemiłych paru chwil, które Sarah i ja spędziliśmy w pokoju hotelowym na jej weselu.

Twarz Oldmana rozjaśnił uśmiech.

- Jeszcze nigdy nie zakładałem się o takie pierdoły, ale muszę przyznać, że to dosyć zabawne. - Pokiwał z uznaniem głową. - Małe pieniądze, a rozrywka pierwszorzędna. - Przesunął pieniądze w moją stronę. - Tak jak się umawialiśmy, nikt o niczym nie wie, wszystko wydarzyło się wyłącznie dla celów rozrywkowych i pozostaje między nami? 

Skinąłem głową i przełknąłem ślinę. Gdyby dowiedział się, że Abigail o tym wie, pewnie odmówiłby należnej mi forsy. Nie było potrzeby o tym wspominać. 

- Oczywiście. 

Na oczach Oldmana usunąłem zdjęcia, a potem wziąłem do ręki pieniądze, ciesząc się moim małym, zasłużonym bogactwem. Nie zabrałem go jednak ze sobą do domu. Wydałem prawie co do grosza, aby zaopatrzyć się w towar do rozkręcenia interesu.

Wracałem do mieszkania chyba tak szczęśliwy jak chłopak, który rozmawiał z Oldmanem przede mną. Wszystko układało się zgodnie z planem i zapowiadało się obiecująco.

Uprowadzony ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz