SIMON
Obudziłem się z największym kacem, jakiego można sobie wyobrazić. Zgrzany, zarzygany, w nieswoim łóżku. Z ogromnym pragnieniem wody i jakiegokolwiek wspomnienia z wczorajszej nocy.
Wczoraj plan zalania się w cztery dupy wydawał się najbystrzejszym i najbardziej odpowiednim z moich pomysłów. Dziś okazał się największą porażką. Zawaliłem na całej linii. Tak bardzo nie chciałem źle się bawić z Muriel, że w końcu chyba w ogóle się nie bawiłem. Albo zupełnie tego nie pamiętałem, co w sumie równało się z brakiem zabawy.
Wypiłem szklankę wody, którą ktoś postawił na szafce obok łóżka i skupiłem się, żeby coś sobie przypomnieć. Kościół, obiad, taniec z Muriel. Och, ta słodka Muriel... Potem zadreptane stopy i zbyt mocno ściskane dłonie. I wódka. Dużo wódki. I chyba tańczyłem z Abbie. Może też z innymi? Może piłem też z nieznajomymi? Nie miałem pojęcia. Urywki wspomnień były bez ładu i w sumie żadnego sensu. Jakieś dziwne twarze, Brian tańczący z Muriel, Abbie gadająca z Ashtonem, zarzygana toaleta, wylewający się sok ze szklanki i wódka z czyjegoś kieliszka. Może z mojego? Trochę szkoda wódki...
Ból głowy odrobinę mnie otępiał, ale zmusiłem się, żeby wstać i wziąć prysznic. Potem założyłem brudny garnitur i wyszedłem z hotelu. Czułem się strasznie. Ból głowy, mdłości, smród i brud garnituru. Było mi słabo. I wstyd. Już dawno się tak nie upodliłem.
Oprócz mojego telefonu, w pokoju leżała jeszcze komórka Abbie. Pewnie to ona doprowadziła mnie do jako takiego porządku. Postanowiłem nie wracać na razie do domu, tylko odwiedzić przyjaciółkę, oddać jej telefon i podziękować za pomoc. I przeprosić.
Po drodze kupiłem białe tulipany, ulubione kwiaty Abbie i o 13.00 byłem na miejscu. Jej dziadka nie było. Wiedziałem, że już od kilku godzin pracował w swoim sklepie.
- Halo, jest tu ktoś? - zawołałem, wchodząc do środka. - Czy najlepsza dziewczyna pod słońcem już wstała?
Otworzyłem drzwi do jej pokoju i zauważyłem, że Abbie szybko wstaje z łóżka i podchodzi do okna. Nie spała, była już ubrana. Nic nie odpowiedziała. Za to otarła mokre policzki. Z łez.
- Hej, Ab, co się dzieje? - spytałem, podchodząc do niej i odwracając ją od okna tak, by na mnie spojrzała. Bałem się usłyszeć odpowiedź. Obawiałem się, że to przeze mnie płacze. - Przyszedłem przeprosić. - Wręczyłem jej kwiaty, delikatnie się uśmiechając. - I przyniosłem ci telefon, bo zapomniałaś go zabrać z mojego pokoju. Wszystko w porządku?
Pokiwała głową i jeszcze raz otarła łzy.
- Tak, przepraszam.
- To ja przepraszam, Abbie. Jeśli to przeze mnie płaczesz, to chyba...
- Nie, przestań - przerwała mi. - Nie chodzi o ciebie. - Poklepała mnie po ramieniu, jakby to mi potrzeba było w tym momencie otuchy.
- I tak cię przepraszam. Bardzo mi przykro, że tak wczoraj wyszło. Zawaliłem na całej linii. A do tego nic nie pamiętam. Było bardzo źle?
Pokręciła głową i położyła kwiaty na białej komodzie.
- Najgorszym zajął się Ashton. W najbardziej kryzysowym momencie zabrał cię do toalety. Później zaprowadziliśmy cię do pokoju i już wszystko było... w porządku.
Usiadła na łóżku, a ja zająłem miejsce obok niej. Wodziłem oczami po błękitnych ścianach i zastanawiałem się, jak ją pocieszyć. Abbie była silna i nie płakała prawie nigdy. Musiało się wydarzyć coś naprawdę poważnego. Trzeba było się dowiedzieć, o co chodzi. Bez tego ani rusz.
- Uśmiechnij się - powiedziałem. - Wyobraź sobie mnie wczoraj w najgorszych momentach. Na pewno dawałem czadu...
Udało się, delikatny uśmiech rozświetlił jej twarz i zaczęła opowiadać o moich wybrykach.
- Dałeś niezły pokaz. Muriel była na ciebie wściekła, ale chyba dobrze się bawiła z Brianem. Myślę, że ci wybaczy i że wciąż masz u niej duże szanse. Może wspólna przyszłość nie jest jeszcze przekreślona.
Zaśmiałem się. To, co powiedziała, było straszne, ale cieszyłem się, że odzyskała humor, chociaż odrobinę.
- Najgorsze, co robiłeś publicznie, to chyba rozbieranie się przed mamą pana młodego. Zdjąłeś koszulę i spodnie i tańczyłeś przed nią w samej bieliźnie. Majtki też chciałeś zdjąć, ale cię powstrzymaliśmy.
- Wkręcasz mnie! - To na pewno nie była prawda. Lubiłem przekraczać granice, ale nawet przekraczanie granic ma swoje granice.
Abbie wybuchła śmiechem.
- Masz rację, wkręcam. Chciałeś jedynie namówić Muriel, żeby się z tobą przespała. Błagałeś ją na kolanach, ale ona mężnie stawiła opór.
- W to też ci nie uwierzę - odparłem pochmurno, krzywiąc się na samą myśl o takim scenariuszu wydarzeń. - Prędzej uwierzyłbym w odwrotną wersję. Gdyby to Muriel na klęczkach błagała mnie o zaspokojenie dzikich popędów swojego monstrualnego ciała.
Otrząsnąłem się, żeby pohamować wyobraźnię, która teraz podsuwała mi okropne obrazy.
- No dobrze... - Abbie poczochrała mi włosy z lekkim uśmiechem. - Tak naprawdę jedynie wywróciłeś się kilka razy, piłeś z nieznajomymi przy chyba każdym ze stolików i parę razy wylałeś swoje i nieswoje napoje. Nie było najgorzej. Wylałeś na przykład sok Ashtona na Anę i poszła do domu, bo nie dała rady tego doczyścić. A potem zasnąłeś na stoliku. Tyle na temat.
Głęboko odetchnąłem. Myślałem, że było jeszcze gorzej. Chociaż Ana nie była taka zła, czasami nas denerwowała i w sumie nie żałowałem, że wylałem na nią sok. Co do innych ludzi, to byłem odrobinę rozdarty. Wypadałoby przeprosić, ale ich nie znałem, więc nie miałem pojęcia, kogo w ogóle miałbym przepraszać.
- No dobrze, jedno załatwione, Ab. Teraz opowiadaj, co się stało. Dlaczego płakałaś?
Popatrzyłem na nią uważnie, z troską, a ona odwróciła wzrok.
CZYTASZ
Uprowadzony ✔
Mystery / ThrillerJa jestem jedna. A ich było czterech. Czterech braci. Jeden jest moim chłopakiem. Jeden to mój były. Z najmłodszym się przyjaźnię. A najstarszego nienawidzę. Z wzajemnością. Z czasem wszystko się komplikuje. Jeden z braci znika, a ja zaczynam grać...