- 93 -

3.1K 249 118
                                    

TREX

- Cześć, tu Trex. Masz chwilę, żeby się spotkać?

Com był w jakimś klubie. Muzyka tak dudniła, że chyba nie usłyszał mojego pytania. Przeszedł do pomieszczenia, w którym było odrobinę ciszej, i zapytał:

- O co chodzi?

- Potrzebuję przysługi.

Nie znosiłem nikogo o nic prosić, ale nie miałem wyjścia. Jak najszybciej musiałem znaleźć kogoś, kto mi pomoże, bez zadawania pytań. To, co miałem zrobić, chyba nawet nie było takie trudne. Nie było sensu angażować Oldmana.

Za kilka godzin wpakujemy Redforda do pudła.

Piętnaście minut później Com szedł w moją stronę, a za nim snuło się jeszcze trzy osoby. Zobaczyłem Brada, typa w tatuażach na twarzy i Floriana. I od razu poczułem narastające rozdrażnienie.

- Po co ich tu przyprowadziłeś? - warknąłem. - Nie mam ochoty oglądać twojej mordy, Florian.

Stałem naprzeciwko wejścia do klubu Hectic, gdzie jak zapewniał Ashton, był porywacz. Co miałem zrobić z takim gronem? Wystarczyłby mi jeden z nich, na którym mógłbym polegać.

Stanęli przede mną, wkładając ręce do kieszeni. Nie wyglądali na naćpanych. Ewentualnie podpitych. Delikatnie. To coś nowego.

- Lepiej stąd spływaj, jeśli nie chcesz znowu przejechać się karetką - powiedziałem, patrząc na Floriana. A on pokręcił głową.

- Nie, Trex. Nigdzie się stąd nie ruszam. - Zamrugał wyłupiastymi oczami. - Jestem ci winien przeprosiny. Strasznie mi ostatnio odwaliło. Teraz jestem czysty i zdaję sobie sprawę, że to było wyjątkowo paskudne z mojej strony. Niepotrzebnie gadałem takie rzeczy, zasłużyłem na oklep. Sorry, naprawdę.

Przez chwilę patrzyłem na niego uważnie, żeby upewnić się, że nie żartuje. Wyciągnął do mnie rękę, a ja ją uścisnąłem.

- Więc wszyscy zamierzacie pomóc?

Pokiwali głowami. Nawet typ z milionem tatuaży. Ciekawa ironia, że Briana zabił ktoś, kto wyglądał tak normalnie, a ten typ przede mną, chociaż wyglądał mi na mordercę, okazywał się być w porządku.

Wskazałem na klub Hectic.

- W środku jest facet, który zabił mojego brata.

Czułem, że nie ma co owijać w bawełnę. Redford i tak niedługo zostanie złapany.

Ćpuny wytrzeszczyły oczy.

- Wiem, jak wygląda. Musimy go złapać, kiedy wyjdzie, i dostarczyć tam, gdzie będzie czekał mój drugi brat. Wtedy jesteście wolni.

- Jesteś pewien, że tam jest? - upewnił się Com.

Pokiwałem głową.

- Łatwizna - powiedział Brad, zacierając dłonie.

- Niekoniecznie. Musimy zrobić to tak, żeby facet nie poczuł się zagrożony. Nie może zdążyć wcisnąć czegokolwiek w jakimś elektronicznym sprzęcie. Musimy zabrać mu to wszystko, a dopiero potem zaprowadzić go do magazynu. To niedaleko, damy radę.

- Com ostatnio bawił się w kieszonkowca - powiedział Florian. - Co powiesz na takie wyzwanie?

Com z uśmiechem skinął głową i popatrzył na mnie.

- Da się zrobić, szefie.

- Możesz na nas liczyć - zgodził się typ w tatuażach.

Oby wszystko poszło z taką łatwością jak nawiązanie z nimi współpracy.

Uprowadzony ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz