- 21 -

4K 307 4
                                    

ABBIE

Po raz pierwszy droga do domu chłopaków była dla mnie niewysłowioną męką.

Byłam wdzięczna Simonowi, że prawie cały czas coś mówił - to o swoim złym samopoczuciu, to o wdzięczności za zajęcie się nim, gdy całkowicie odleciał, to o Mitsy, która miała wrócić za kilka dni. Tylko jego głos i beztroskie słowa łagodziły mój niepokój i strach przed odwiedzeniem domu Ruckerów. Nie pozwalały mi na dobre zacząć myśleć o tym, co mnie czeka. Oddalały świadomość tego, na co się porywałam. Sprawiały, że byłam w stanie normalnie funkcjonować i udawać, że naprawdę wszystko jest tak jak do tej pory.

Gdyby nie on, chyba oszalałabym od najczarniejszych scenariuszy przyszłych wydarzeń, które cisnęły mi się do głowy. Wyobrażenie wściekłego albo załamanego Briana, który o wszystkim się dowiedział, myśl o Ashtonie, złym za to, że nasza tajemnica się wydała i zniszczyła jego związek z Aną, którą naprawdę bardzo kochał, wyobrażenie o Trexonie, który triumfuje, śmieje się ze mnie i mojego upadku, a jego podkrążone oczy błyszczą złowrogą radością.

- Nie mogę się doczekać, aż pójdziemy na imprezę z Mitsy. Jest kopnięta, ale odkąd poznałem Muriel, chyba nigdy nie powiem już o niej złego słowa.

Byłam ogromnie wdzięczna, że dzięki Simonowi moje wyobrażenia rozwiewały się jak dym i mogłam iść dalej. Przed siebie. W stronę ich domu. Prosto w paszczę lwa i centrum problemu, który dopiero się pojawił, a już zaczynał mnie niszczyć.

- Ja też już się za nią stęskniłam.

Mitsy na pewno poprawi mi humor i pomoże oderwać się od tego jeszcze skuteczniej niż Simon. Normalnie to on był moim lekarstwem na problemy. Ale tym razem to nie było możliwe. Mój problem za bardzo go dotyczył. Każde spojrzenie na jego twarz przypominało mi Briana i Ashtona, obu tak niezwykle do niego podobnych.

- No dobra, jednak jeszcze jedno złe słowo na jej temat, a potem już na sto procent z tym kończę - powiedział, kładąc dłoń na sercu, żeby uczynić swoją obietnicę bardziej szczerą i prawdziwą. - Wiem, że obie jesteście dziewczynami i jeżeli masz jakiś problem z chłopakiem czy czymkolwiek innym, to łatwiej byłoby się zwierzyć innej dziewczynie... - Zrobił krótką pauzę. Byłam ciekawa, czy też pomyślał, że przecież przyjaźnimy się już od tylu lat, że najłatwiej powinno mi się zwierzać właśnie jemu. Tak było. I na pewno zdawał sobie z tego sprawę. - Ale jeśli chcesz opowiedzieć o swoich problemach Mitsy... jeśli wolno mi wyrazić swoje zdanie... uważam, że to nie jest najlepszy pomysł. Mówienie o czymś naszej drogiej Mitsy równa się opowiedzeniu tego całemu miastu.

Wzruszył ramionami i znowu zrobił pauzę, a ja skinęłam głową, przywołując na usta szeroki uśmiech.

- Więc jeśli komuś mam powiedzieć o tym, co mnie dręczy, to ty jesteś lepszym... tfu, najlepszym kandydatem - dokończyłam, śmiejąc się. Udawanie radosnej nie było nawet takie trudne. - Nie ma potrzeby o niczym opowiadać - dodałam i znowu poczochrałam mu włosy. Mimo tego samego koloru, co włosy dwóch braci, włosy Simona były dłuższe i wiecznie dziko ułożone. Lubiłam to. - Nie martw się! Spokojnie, Sim!

- No nie! Ab, nie mów tak do mnie!

Szturchnął mnie łokciem i obrzucił spojrzeniem, które chyba miało być karcące, ale dostrzegłam w nich troskę. I zrobiło mi się jeszcze gorzej. Martwi się o mnie. Wciąż chce mi pomóc. A moje wyrzuty sumienia i smutek to po prostu to, na co zasłużyłam.

Naprawdę chciałabym mu się ze wszystkiego zwierzyć, ale to było niemożliwe. Mówiłam mu wszystko, dosłownie. Jedynym wyjątkiem były sprawy dotyczące jego braci. Gdyby nie chodziło o Briana, nie wahałabym się ani chwili. Ale nie potrafiłam opowiadać Simonowi o związkach z jego braćmi. Nie powiedziałam mu, że prawie dwa lata temu zerwałam z Ashtonem z tego powodu, że zdradził mnie z inną dziewczyną. I teraz nie powiem mu, że z podobnego powodu kończy się mój związek z Brianem. Bo nie mogę ciągnąć tego dalej. Nie potrafiłabym - tego byłam pewna. Dla dobra nie tylko mojego, ale także Briana - musiałam to zakończyć jeszcze dziś.

Uprowadzony ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz