- 83 -

2.9K 249 74
                                    

ASHTON

Mężczyzna był w klubie. W Piachu. Tak jak Abbie i Trex. Dlaczego tam przyszli? Dlaczego siedzieli w takim szemranym towarzystwie?

Spojrzałem na swoje dłonie. Niezwiązane, nieprzypalone, ze wszystkimi palcami. Porywacz nic mi nie zrobił. Nie do końca ufałem jego zapewnieniom, że niedługo mnie wypuści, ale miałem na to pewną nadzieję. A teraz Abbie i Trex pojawili się tam, gdzie on. Zbyt dobrze wiedziałem, co się dzieje, gdy ktoś tego gościa zdenerwuje. Nie chciałem stracić palców. Ani życia. Dlaczego oni znowu tak ryzykowali?

Mężczyzna miał przy sobie telefon albo inne urządzenie rejestrujące i pokazywał mi wszystko, co dzieje się wokół niego.

Abbie siedziała obok mężczyzny, który zdecydowanie grał w tym towarzystwie pierwsze skrzypce.

Trex stał w pobliżu i rzucał podejrzliwe spojrzenia na zgromadzonych. Zmarszczył brwi i popatrzył na kogoś siedzącego obok porywacza.

A potem chyba przeniósł spojrzenie na niego.

Gdyby tylko wiedział, że patrzy w oczy osoby, której szuka...

***

TREX

Każdy po kolei wydawał się podejrzany. Typ w okularach siedzący obok Oldmana, blondyn w garniturze, starszy od wszystkich brunet z telefonem w dłoni, który rozmawiał kiedyś z Oldmanem, zanim ja chciałem pożyczyć od niego pieniądze. Wszyscy. Ale to na pewno nie oni okradli moje mieszkanie. Musiał to zrobić ktoś z grupy ćpunów, których minęliśmy na korytarzu. Florian, który zasłużył, żeby obić mu mordę, rudzielec Brad, na którego poleciał, kiedy odepchnąłem go od Abbie, Com, który był niepozorny i nigdy specjalnie mnie nie wkurzał, albo ten koleś cały pokryty tatuażami. To oni byli w klubie przy rozmowie o gitarze. Im sprzedawałem towar. Muszę wyjść i spróbować coś z nich wyciągnąć. I tak nie zdołam wypytać o nic Oldmana, skoro otoczył się takim gronem.

- Siadaj, Trex - powiedział Oldman i poklepał miejsce obok Abbie. Nie byłem tym zadowolony, ale lepiej mu się nie sprzeciwiać. - Stawiam wszystkim po drinku dla uczczenia tak miłego wieczoru.

Przez pomieszczenie przeszedł pomruk zadowolenia. Kiedy już usiadłem, wszyscy wrócili do swoich rozmów i w końcu odkleili ode mnie wścibskie spojrzenia.

- Jak to się stało, że Trex zdobył serce takiej piękności? - spytał Oldman, uśmiechając się. Nie przestawał obejmować Abbie, i powstrzymywałem się, żeby nie odepchnąć od niej jego paskudnych rąk.

- To wydarzyło się samo... Niespodziewanie... W najmniej odpowiednim czasie - powiedziała Abbie, zaciskając usta. Wyglądała na smutną, ale jej słowa zabrzmiały niezwykle szczerze. Rozejrzałem się i z ulgą zauważyłem, że nikt na nas nie patrzy. Każdy zajmował się sobą i drinkami, które przyniósł kelner. Ja też wziąłem jednego.

- Wiem, słyszałem. - Oldman zrobił poważną minę. - Byłaś z tym chłopakiem, który zginął. Przykra sprawa budować związek na czymś takim. Ktoś, kto was nie zna, mógłby pomyśleć, że to wy go zabiliście, żeby bez przeszkód być razem...

***

ABBIE

Słowa Oldmana uderzyły we mnie z siłą gromu. Nie spojrzałam na to w ten sposób. Boże, czy ktoś naprawdę mógłby pomyśleć, że coś takiego zrobiłam?

Otworzyłam usta, żeby coś powiedzieć. Chciałam, żeby słowa odciągnęły jego uwagę od mojej twarzy, która płonęła ze zdenerwowania. Ale mężczyzna mnie uprzedził:

Uprowadzony ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz