SIMON
Zszedłem na zaplecze i wyjąłem telefon z szafki. Dwie wiadomości od Abbie. W pierwszej kazała mi zadzwonić do Ashtona, a w drugiej to odwoływała, bo udało im się wydostać z domu i już są w drodze do Czerwonego Statku. Całe szczęście. Lepiej, żeby się nie spóźnili.
Wróciłem na salę, żeby z powrotem stanąć za barem. Męczyła mnie praca w takich chwilach. Oni działali, a ja musiałem uśmiechać się do pijanych ludzi i nalewać im kolejne piwa i drinki. Sam chętnie bym się teraz upił.
- Hej, Simon!
Brakowało mi tu jeszcze tylko trajkotania Mitsy. No, to już nie brakuje! Uwielbiałem ją, ale nie miałem teraz ochoty na słuchanie plotek i relacji z imprez czy wakacji.
- Hej, mała Mi.
- Spieprzaj. - Nie była znowu taka mała, żeby się za to obrażać, ale nie znosiła, kiedy tak ją nazwałem. Przez chwilę jej twarz była naburmuszona, ale zaraz się wypogodziła. - Wiesz, gdzie byłam? - spytała podekscytowana.
- Wiem.
Mitsy otworzyła szeroko oczy.
- Czyżby?
- Nie wiem, ale nie chcę wiedzieć.
Oparła ręce na blacie baru i popatrzyła na mnie uważnie.
- Mój drogi Simonie, mów mi zaraz, o co chodzi.
Zabrałem się za nalewanie komuś piwa, ciesząc się, że nie muszę kłamać jej prosto w oczy. Łatwiej kłamie się, patrząc na kufel piwa.
- O nic nie chodzi, Mitsy. Jestem zmęczony, poszedłbym do domu.
- Coś musi być na rzeczy. Rzadko bywasz zmęczony, a tym bardziej rzadko masz zły humor i nie chcesz poznać najświeższych plotek.
Zaśmiałem się.
- Uwierz mi, że nigdy nie chcę słuchać tych plotek. Niech sobie ludzie robią, co chcą.
Popatrzyłem na Mitsy. Miała zmarszczone brwi i powoli kręciła głową.
- Nie poznaję cię... No, ale mniejsza z tym. Pamiętasz, jak mówiłam ci o tym, że Sarah... - Zniżyła głos do szeptu. Nie wiem, po co, skoro i tak chciała o tym wszystkich powiadomić. - ...zdradziła Daiana?
O Boże, już zaczyna...
- Okazało się, że to nieprawda?
- Nie! - Uśmiechnęła się radośnie. Urocze, że tak cieszyła ją ludzka krzywda. - Moje rzetelne źródło informacji donosi, że dziś po południu twój brat Trexon pobił się z Daianem. Szkoda mi chłopaka, nie dość, że przyprawiono mu rogi, to jeszcze trafił do szpitala nieźle pobity, z rozwaloną szczęka i prawdopodobnie wstrząsem mózgu.
Poczułem, że po ręce cieknie mi piwo. Zapomniałem, że je nalewam i trochę przesadziłem.
- Zamknij buzię, bo wyglądasz śmiesznie - powiedziała. Zdałem sobie sprawę, że gapię się na nią z rozdziawionymi ustami. Mitsy uśmiechała się szeroko. Wcale nie było jej szkoda Daiana.
- Cholera jasna...
Wytarłem mokrą rękę w ścierkę i przeczesałem palcami włosy. Po prostu idealnie. Wytarłem rozlane piwo i nalałem drugie chłopakowi, który na nie czekał. Kiedy się oddalił, zwróciłem się do Mitsy:
- A co z Trexonem?
- A jak myślisz? To, co zwykle. No, ale to wszystko przecież było do przewidzenia. Nigdy się nie lubili. Ciekawa tylko jestem, z kim Sarah zaliczyła ten skok w bok. I czy to na pewno prawda... A poza tym...
Mitsy mówiła coś jeszcze, ale już jej nie słuchałem. Wyłączyłem się i myślałem o Trexonie.
To, co zwykle. Czyli siedzi w więzieniu.
Cudownie. W tej sytuacji, gdy jeden z braci został porwany, drugi właśnie poszedł zapłacić porywaczowi dziesięć tysięcy, brakowało jeszcze tylko tego, żeby trzeci trafił za kratki.
Spojrzałem na zegarek. Zostało pięć minut do północy. Mam nadzieję, że u Abbie i Ashtona wszystko szło zgodnie z planem.
CZYTASZ
Uprowadzony ✔
Mystery / ThrillerJa jestem jedna. A ich było czterech. Czterech braci. Jeden jest moim chłopakiem. Jeden to mój były. Z najmłodszym się przyjaźnię. A najstarszego nienawidzę. Z wzajemnością. Z czasem wszystko się komplikuje. Jeden z braci znika, a ja zaczynam grać...