ABBIE
S: Przyjdę po ciebie o 8:00.
A: Nawet o 9:00 to za wcześnie!Wyskoczyłam z łóżka i w pośpiechu narzuciłam na siebie ulubione jasne jeansy i szarą koszulkę na ramiączkach. Była 8:10. Simon powinien już tu być.
Nienawidziłam, kiedy przychodził po mnie albo chciał mnie odwiedzić. Nie tylko on, dotyczyło to wszystkich bez wyjątku.
S: Czekam na dole.
Bardzo zabawne. W naszym domu nie było góry i dołu, był tylko parter. To rudera, do której najchętniej w ogóle bym nie wracała, tylko siedziała u innych – u konkretnych innych – jednak Simon zawsze się upierał, że po mnie przyjdzie. Być może chodziło o to, że bardzo lubił mojego dziadka.
Umyłam zęby i związałam długie jasne włosy gumką, która jak zwykle za słabo je trzymała, przez co byłam pewna, że za chwilę wszystkie powyłażą. Dwa pociągnięcia tuszem do rzęs i byłam gotowa. Nie przejmowałam się śniadaniem. Zwykle jadałam u nich.
- Witaj, słonko - powitał mnie dziadek, gdy otworzyłam drzwi na korytarz. Stał tam w roboczym ubraniu i uśmiechał się z czułością. Ledwo go widziałam, bo w tym pomieszczeniu nie zapalaliśmy światła, by trochę oszczędzić. Jak i na wszystkim innym.
- Cześć - odparłam, jak zwykle na jego widok pytając sama siebie, dlaczego nie lubię spędzać z nim czasu. Przecież był wspaniałym człowiekiem. Odwzajemniłam uśmiech i ruszyłam w stronę drzwi wejściowych, gdzie czekał na mnie Simon, opierając się o futrynę.
- Dobrze spałaś, Ab? - spytał.
Odpowiedziałam dopiero wtedy, gdy zamknęły się za nami poskrzypujące drewniane drzwi.
- Jeżeli w trzy godziny można się wyspać, to tak. Nigdy nie spałam lepiej.
- To wspaniale - odpowiedział. - Jeśli nie chcesz, już nigdy tam nie pójdziemy i będziesz mogła wracać do domu wcześniej. - Posłał mi uroczy uśmiech, a jego blond włosy zalśniły w słońcu.
Pokręciłam głową. Nie mogłabym zrezygnować z wizyt w jednym z naszych ulubionych klubów. Tym bardziej, że denerwowały one kogoś, kogo lubiłam wyprowadzać z równowagi.
Szliśmy ulicą biegnącą wzdłuż morza. Ogromny port rozciągał się po naszej lewej stronie i zdawał się nie mieć końca. Uwielbiałam tę drogę i ten widok. Mewy, statki, łodzie, ludzie zmierzający do pracy lub po prostu beztrosko spacerujący. I mur budynków po prawej, który stanowił coś na kształt zapory oddzielającej port od reszty miasta. Na mur składały się sklepiki i kawiarnie, do których czasami chodziłam coś przekąsić.
Zawsze zachwycałam się tym, co mnie otaczało, w drodze do domu chłopaków. Jednak, jak na ironię, nie potrafiłam się tym cieszyć w drodze powrotnej. Ten sam widok sprawiał, że odechciewało mi się żyć. Nie znosiłam wracać do starego domu dziadka.
Szliśmy około pół godziny. Dłużej niż zwykle, bo zatrzymaliśmy się w sklepie, by zrobić zakupy dla Olivii Rucker, mamy chłopaków. Tak było prawie zawsze, kiedy nie miała czasu sama wybrać się na miasto po łupy. Uwielbiała nowe rzeczy i chodzenie po sklepach traktowała jak najlepszy sposób na życie. I nie mieściło jej się w głowie, że inny ktoś może za tym nie przepadać.
- Wciąż nie mam z kim iść na wesele, Ab - mówił Simon, krzywiąc się.
- Bardzo mi przykro. Poszłabym z tobą, ale idę z twoim bratem. - Wzruszyłam ramionami, zaciągając się przyjemnym słonym powietrzem. Simon dobrze wiedział, że idę z Brianem. To było oczywiste.
- Co ty nie powiesz.
Szturchnął mnie w ramię ze śmiechem i nagle się zatrzymał.
Spojrzałam na niego, unosząc brwi. Wyglądał, jakby wpadł na jakiś genialny pomysł.
- Już wiem. Pójdę z twoją siostrą, Jodie! - klasnął w dłonie, bardzo z siebie zadowolony. - Dlaczego wcześniej o tym nie pomyślałem?
- Znakomity pomysł - odpowiedziałam, z udawanym uznaniem kiwając głową. - Zdaje się, że nie ma żadnych planów. Na pewno z tobą pójdzie. Wiesz, jak cię uwielbia!
A więc wszystko było ustalone.
I wtedy znowu wybuchliśmy śmiechem. Bo nie było żadnej Jodie. Ja nie miałam siostry, a on nadal nie miał z kim iść na wesele.
Nasz radosny śmiech unosił się w powietrzu, a my szliśmy w stronę domu chłopaków zachwyceni latem, słońcem i beztroską. Nie mieliśmy pojęcia, że to jeden z ostatnich dni, kiedy tak po prostu sobie żartujemy, zmierzając do domu, w którym mieszka pięć osób. Nic nie wskazywało na to, że już wkrótce wszystko się zmieni.
![](https://img.wattpad.com/cover/70083428-288-k378548.jpg)
CZYTASZ
Uprowadzony ✔
Mystery / ThrillerJa jestem jedna. A ich było czterech. Czterech braci. Jeden jest moim chłopakiem. Jeden to mój były. Z najmłodszym się przyjaźnię. A najstarszego nienawidzę. Z wzajemnością. Z czasem wszystko się komplikuje. Jeden z braci znika, a ja zaczynam grać...