- 14 -

4.2K 346 25
                                    

ABBIE

- Patrz, Sarah tańczy z Trexem. Kto by pomyślał, że komuś uda się go nakłonić do zabawy - mówił Ashton, delikatnie przesuwając prawą dłoń po mojej nodze.

Dość. To chore - pomyślałam i stanowczo odsunęłam jego rękę. Chwyciłam za swoją szklankę i zajęłam się piciem soku, żeby odgonić myśli niewłaściwe w tej sytuacji. Nie tylko w tej. Byłyby nieodpowiednie w każdej sytuacji, w jakiej kiedykolwiek się znajdę. Ashton to przeszłość. Przeszłość, do której nie chcę wracać.

- Spokojnie, nie chciałem cię łaskotać. Pamiętam gdzie masz łaskotki - powiedział, puszczając do mnie oko. Zrobiło mi się słabo. Wiedział o mnie o wiele więcej niż ktokolwiek przed nim. I po nim. - Zobacz, Trexon cały czas zerka w naszą stronę. Chyba patrzy na ciebie, Abbie. Coś mi się wydaje, że ma ochotę z tobą zatańczyć.

- Nigdy z nim nie zatańczę - odparowałam, odsuwając się delikatnie, żeby zapewnić sobie trochę przestrzeni. - Nie wiem, czy zauważyłeś, ale za sobą nie przepadamy. Tak jakby od... zawsze - próbowałam zmienić temat i wzięłam głęboki wdech. Miałam teraz więcej miejsca, ale jak na ironię nie czułam się z tym lepiej. Ashton pięknie pachniał. I miał nieziemski uśmiech, który tak bardzo podobał mi się dawniej. I męskie, wyraźnie zarysowane usta, które kiedyś tak świetnie pasowały do moich.

Napiłam się soku, żeby trochę się orzeźwić. Było mi strasznie gorąco. I duszno.

- Spokojnie, nie będziesz musiała z nim tańczyć - powiedział i splótł razem swoje ciepłe dłonie, opierając je na stoliku. Zaśmiał się, wskazując podbródkiem na drzwi. - Właśnie gdzieś wychodzi z Sarah, zobacz. Pewnie idą... - przerwał.

Nie zdążyłam ich zobaczyć, bo nagle Simon otworzył oczy, delikatnie ruszył głową i powiódł po nas nieobecnym spojrzeniem. 

- Nie... nie... niedobrze mi - wybełkotał i przycisnął rękę do twarzy.

- Biegnę wynająć mu pokój. Zaprowadź go do toalety! - zarządziłam pośpiesznie i zostawiłam Ashtona z bratem, a sama pobiegłam do recepcji załatwić przyjacielowi wygodniejsze miejsce do spania. 

Kiedy odebrałam klucz do pokoju, skierowałam się w stronę toalet w poszukiwaniu Ashtona i Simona. Wtedy ktoś złapał mnie za ramię. 

- Abbie, co się stało? - spytał Brian, marszcząc brwi. - Gdzie jest Simon?

- W łazience razem z Ashtonem. Już załatwiłam mu pokój, lepiej, żeby w tym stanie nie wracał do domu.

- Racja. Potrzebujecie pomocy? - spytał i przejechał ręką po włosach. Wyglądał na zatroskanego. - Właśnie miałem odprowadzić Muriel i nie wiem, czy...

- Idź - powiedziałam, rozglądając się w poszukiwaniu Ashtona... I mojego pijanego przyjaciela, oczywiście. - Poradzimy sobie.

- Wrócę po ciebie - zapewnił, delikatnie uścisnął mi ramię na pożegnanie i wszedł do sali bankietowej po Muriel. Kilka sekund później wyszedł z nią z lokalu, a Ashton z młodszym bratem wreszcie opuścili łazienkę. 

- Wszystko dobrze? - spytałam. Ashton się roześmiał. 

- Wszystko pod kontrolą, mała. Chociaż nie wiem, jak u innych, którzy odwiedzili teraz łazienkę. Bo mój braciszek chyba zarzygał buty faceta w sąsiedniej kabinie. - Ruszyliśmy do pokoju hotelowego. Simon wciąż nic nie kontaktował i trzeba było wlec jego bezwładne ciało aż na czwarte piętro. Winda niestety była zepsuta.

- Już powinno być okej - powiedziałam, kiedy położyliśmy go na łóżku, a Ashton ściągnął mu koszulę i spodnie od garnituru. Przyniosłam szklankę wody i przygotowałam miskę, w razie gdyby jednak w nocy nie było do końca okej. 

Wyszliśmy z pokoju i stanęliśmy przed drzwiami, oddychając z ulgą. Było po wszystkim. 

- Masz zarzygany rękaw - zauważyłam. Wybuchliśmy śmiechem. Ashton zdjął marynarkę i wyjął z coś z jej kieszeni. Klucz. Klucz do innego pokoju.

- Chciałem ci powiedzieć, że nie musisz wynajmować dla niego lokum, bo już się tym zająłem, ale wybiegłaś z sali tak szybko, że nie zdążyłem. A teraz już za późno. - Machnął ręką. - Trudno. Przynajmniej ja też będę miał gdzie spać. 

Uśmiechnęłam się, a on zdjął koszulę, bo okazało się, że jej rękaw też ucierpiał od alkoholowych wyczynów Simona. Już dawno nie widziałam go bez koszuli. Przeszedł mnie dreszcz na myśl, że kiedyś mogłam przejechać dłońmi po jego nagiej szyi, ramionach i torsie. Teraz nie zrobiłabym tego. Nie mogłam, nawet gdybym chciała. Ashton otworzył swój pokój, który był tylko kilka drzwi od pokoju Simona. Wszedł do środka, a ja ruszyłam w stronę schodów.

- Zaczekaj, przepiorę to i zejdziemy razem - powiedział, przytrzymując drzwi, żebym weszła do środka. Chwilę się wahałam, ale w końcu stwierdziłam, że przecież nie proponuje mi niczego złego. Po prostu wejdę z nim do jednego pokoju. Tak jak dawniej.

Teraz Ashton miał dziewczynę. A ja spotykałam się z jego bratem. Już od dawna nie byliśmy razem i wszystko pomiędzy nami było odległą przeszłością. Nie kochałam go. Nie czułam do niego nic. Zupełnie nic poza drżeniem rąk, gwałtownym biciem serca i pragnieniem, żeby pocałował mnie tak jak kiedyś. 

Ostatni raz. 

Uprowadzony ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz