- 68 -

2.7K 249 37
                                    

ASHTON

Jej ciepła dłoń jeździła po moim nagim brzuchu, kiedy leżeliśmy razem pod cienką bordową narzutą. Miły w dotyku materiał ocierał się o moją rękę, która gładziła jej kuszące nagie ciało. Przejechałem dłonią po  jej udzie, krągłym biodrze, a potem w górę wzdłuż talii i po szyi. Odgarnąłem jej z twarzy długie włosy i uniosłem do góry kącik ust.

- Dobrze, że nikogo nie ma w domu, bo nie starałaś się być zbyt cicho - zaśmiałem się.

Cara pokazała mi język.

- Nie chcę tego przyznawać, ale muszę. To było zabójcze. Wyrobiłeś się od ostatniego razu. - Zaczęła się śmiać, a ja pociągnąłem ją za włosy.

- Zawsze byłem wyrobiony.

- Mów, co chcesz.

Przez chwilę nic nie mówiliśmy i słychać było tylko cichą muzykę płynącą z radia.

- Sprostałeś mojemu wyzwaniu, tak jak ja twojemu. A swoją drogą, po co miałam wyłączyć kamery w Random? Ten pomysł był głupi i nie miał sensu.

- Dla mnie miał. Ale niech to pozostanie moją tajemnicą. - Uśmiechnąłem się i spytałem: - A dlaczego twoje zadanie dla mnie wyglądało właśnie tak? - Pokazałem palcem na nas i moje wygodne łóżko.

- A jak myślisz? Zasłużyłam na nagrodę za mój wyczyn, a poza tym ja też chciałam się upewnić, że wciąż jesteś tak samo szalony jak dawniej.

- I jakie wyciągnęłaś wnioski?

- Słyszałam, że masz dziewczynę. A mimo to nie masz żadnych oporów, żeby zabawić się ze starą koleżanką. Jesteś tak samo lekkomyślnym egoistą jak kiedyś. Ty nigdy się nie zmienisz - odpowiedziała i wzięła małą poduszkę, żeby uderzyć mnie nią w głowę.

- I to we mnie lubisz - odparłem ze śmiechem, uderzając ją tą samą poduszką.

- No jasne. - Znowu pokazała mi język. - A jak to zrobiłeś, że masz wolną chatę? Gdzie wszystkich wygoniłeś?

- Sami się stąd ewakuowali. Los nam sprzyja. - Zaśmiałem się. - Mama w pracy, a bracia gdzieś w świecie. Zostawili mnie samego, żebym zanudził się na śmierć. Dobrze, że zadzwoniłaś.

Od wczorajszego wieczoru nie rozmawiałem z braćmi. Napięta atmosfera po akcji z pożarem na szarej plaży i dwoma biało-granatowymi pudełkami od porywacza nie opadła ani na chwilę. Ale z tego, co wiedziałem, Simon i Abbie odwiedzali dziś jej dziadka w szpitalu i załatwiali jakieś sprawy związane z pożarem jej domu. Trex wyszedł koło południa. Podejrzewałem, że akcja z pobiciem Daiana nie mogła skończyć się na krótkim areszcie. Ale to nie moja sprawa.

- Miło zmarnować z tobą godzinkę od czasu do czasu, palancie - odezwała się Cara po chwili i się zaśmiała. Zbliżyła się do mnie i pocałowała mnie, wbijając palce w mój tors. Złapałem ją mocniej, przyciągając do siebie.

Ale ona nagle odskoczyła. Zerwaliśmy się na równe nogi.

- Słyszysz? - zapytała. Wytężyłem słuch. Ktoś wszedł do domu. A teraz szedł po schodach na górę. Złapałem za bokserki i zacząłem szybko naciągać je na tyłek.

Tak bardzo chciałem, żeby to był Trex. Błagam, niech to będzie on. Każda inna osoba w tej sytuacji byłaby bardzo niemile widziana. Trexowi nawet nie wpadłoby do głowy, żeby tu wejść.

- Ashton, jesteś u siebie? - Głos Any sprawił, że cała krew ze mnie odpłynęła i zakręciło mi się w głowie.

Zobaczyłem, jak Cara łapie za swoją bluzkę i spodnie, ale nie zaczyna się z nimi męczyć, bo na to jest za późno, tylko wskakuje do szafy. Szybka reakcja i zupełny brak paniki, to właśnie cała ona.

Uprowadzony ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz