- 39 -

2.9K 260 8
                                    

ASHTON

- Kocham cię - szepnęła Ana, pociągając nosem.

Spojrzałem na swoje odbicie w lustrze. Miałem trochę zmęczone oczy, bo Ana przyszła do mnie z samego rana, żeby się wyżalić, i nie mogłem się wyspać - ale poza tym wyglądałem nieźle. Może dziś też skoczę na miasto. I może nawet spotkam Abbie.

- Ja ciebie też - rzuciłem, przeczesując ręką włosy.

- Naprawdę nie wiem, co mam z tym zrobić, Ash...

- Och, przestań już, kochanie. - Miałem po dziurki dzisiejszych żali. No dobra, jej ojciec trafił do szpitala po zawale, ale jego stan był stabilny. Po co tak bardzo to przeżywać? - Wszystko będzie w porządku.

Podszedłem do Any, siedzącej na moim łóżku, i pocałowałem ją w skroń. Uśmiechnęła się i złapała mnie za rękę.

- Dziękuję, że pójdziesz ze mną go odwiedzić - powiedziała i kolejny raz pociągnęła nosem. Już myślałem, że znowu zacznie płakać, kiedy ktoś zapukał do drzwi mojego pokoju. Odetchnąłem z ulgą.

- Ashton? Muszę z tobą porozmawiać.

Za drzwiami stał Simon. Czego mógł chcieć ode mnie o 8.00 rano? Może, tak jak kiedyś, przyszła do niego Abbie i zrobili wszystkim śniadanie.

Otworzyłem mu drzwi, a Ana wstała z łóżka.

- Cześć, Simon - powiedziała. - To ja nie będę wam przeszkadzać. Idę do domu. Widzimy się wieczorem?

- Jasne - odparłem i pocałowałem jej miękkie usta. Wyszła na korytarz, delikatnie kręcąc swoim kształtnym tyłeczkiem, co jak zwykle przyciągnęło moją uwagę.

Zostaliśmy sami. Simon wszedł do środka i usiadł na kanapie pod oknem, a ja zamknąłem drzwi.

- Brian został porwany - powiedział.

Wybuchłem śmiechem.

- Co?  

Po kilku sekundach się opanowałem. Taki dowcip nie był w stylu mojego młodszego brata. Ani śmiertelnie poważne spojrzenie, które we mnie utkwił. Poczułem, że zalewa mnie fala gorąca. W jednej chwili opuściła mnie pewność, że to żart.

- To, co słyszałeś. I potrzebuję pieniędzy.

Wytrzeszczyłem na niego oczy.

- Masz zapłacić okup? Jaja sobie robisz?

Pokręcił głową i wyjął coś z kieszeni. To był telefon Abbie. Włączył listę jej wiadomości z Brianem. A właściwie nie z nim, tylko z kimś, kto go porwał.

Pokrótce brat opowiedział mi, co się wydarzyło kilka dni temu i co nadal się działo. W pierwszym momencie pojawił się u mnie syndrom wyparcia. Bo było niemożliwe, żeby takie coś przydarzyło się Brianowi, to musiał być żart. Ale wtedy zobaczyłem film, który Abbie dostała od porywacza, i nie miałem więcej pytań. Nie było czasu na zastanawianie się, kto, gdzie i dlaczego. Trzeba było działać szybko. Potrzebowali przynajmniej sześciu tysięcy. Ja miałem na koncie cztery, bo ostatnio zaszalałem i kupiłem sobie sporo bajerów. Wydałem też trochę na duperele dla Any, żeby przestała się dąsać, że spędzałem z nią mało czasu.

- Cześć - rzuciłem w pośpiechu, kiedy w drodze do drzwi zobaczyłem Abbie stojącą przy stole w kuchni. Jak zwykle wyglądała pięknie.

- Hej - odpowiedziała.

Zwolniłem kroku i spojrzałem za siebie. Simon wciąż był na górze.

- Przepraszam za wczoraj - powiedziałem, podchodząc do niej. Tylko przepraszając mogłem sprawić, żeby jeszcze kiedyś chciała ze mną rozmawiać. Wczoraj jasno dała mi do zrozumienia, że to, co robimy, było nie w porządku. Miała trochę racji. Ale przecież kompletnie nie pasowali do siebie z moim bratem. I nic nie mogłem poradzić na to, że tak nas do siebie ciągnęło. Takie są prawa biologii, nie można z nimi walczyć.

- Nigdy nie powinno do niczego między nami dojść - powiedziała wczoraj. A mnie to odrobinkę dotknęło, bo brzmiało tak, jakby żałowała, że kiedykolwiek ze mną była. A przecież było nam razem cudownie. - Zakończmy to w tym momencie i nigdy do tego nie wracajmy - zarządziła. Pokiwałem głową, mimo że wciąż wtedy czułem smak jej ust i wcale nie miałem ochoty już nigdy ich nie spróbować. Dopiero co namiętnie mnie całowała na ławce w parku, a chwilę później wyglądała na przerażoną tym, co się stało, jakby nagle wzbudziła się z jakiegoś transu. Abbie ruszyła z powrotem do klubu, a ja podążyłem za nią. I kiedy wróciła do domu, jeszcze kilka godzin bawiłem się ze znajomymi. Było całkiem całkiem.

- W porządku, ja też przepraszam - odpowiedziała teraz, spuszczając głowę. Położyłem jej dłoń na ramieniu, ale ona odsunęła się i spojrzała na mnie z wyrzutem. Miała wilgotne oczy i wyglądała mniej więcej tak jak wtedy, gdy zrywaliśmy. A ja mniej więcej tak samo miałem ochotę już nigdy się z nią nie widywać.

- Głowa do góry, Ab - powiedziałem cicho, patrząc głęboko w jej piękne oczy. - Wyciągniemy go stamtąd.

Simon wszedł do kuchni i oddał Abbie telefon, a ja szybkim krokiem wyszedłem z domu, żeby zdobyć pieniądze.

W drodze do banku cały czas zastanawiałem się, skąd weźmiemy pozostałą kwotę, którą Abbie musi zapłacić porywaczowi. Nawet z moimi oszczędnościami wciąż trochę będzie brakowało. Pomyślałem, że było wiele rzeczy, które w razie potrzeby mógłbym sprzedać. Ale to mogło zająć parę dni, a pieniądze były potrzebne natychmiast.

Spojrzałem na sklep jubilerski, który mijałem po lewej stronie w drodze do banku. I skrzywiłem się, uświadamiając sobie, w jak trudnej sytuacji się znajdowaliśmy. No cóż, chyba najprostszym rozwiązaniem byłaby kradzież.

Uprowadzony ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz