- 84 -

2.9K 281 35
                                    

ASHTON

Mężczyzna wyszedł z loży zaraz za Abbie i rejestrował telefonem, jak w oddali rozmawia z jakimś podejrzanie wyglądającym typem. Co ona wyprawiała? Dlaczego poszła z nim do baru, a później zaczęli rozmawiać przy stoliku w kącie sali? Dlaczego, kiedy wyraźnie chciała odejść, on ją zatrzymał? Dlaczego położył ręce na jej talii?

Zaraz połamię mu te cholerne łapy! Muszę w tej chwili stąd wyjść!

Przywaliłem pięściami w ścianę, a potem rozejrzałem się po pomieszczeniu. Nie było tu niczego, co mogłoby mi pomóc się wydostać. Co z tego, że nie byłem związany? Kratka na suficie, przez którą mężczyzna wpuszczał gaz usypiający, kiedy chciał tu wejść, wystarczała za jakiekolwiek liny. A brak innych rzeczy, którymi mógłbym skrzywdzić jego albo siebie, jeszcze bardziej szarpał moje nerwy. Nie było stąd żadnego wyjścia.

Był tylko ekran, na którym mężczyzna pokazywał mi Abbie. Bałem się o nią. Gdzie był Trex? Dlaczego zostawił ją samą?

Gdyby tylko wiedzieli, że porywacz jest w tym samym miejscu co oni...

Przypomniały mi się słowa Cary o mężczyźnie, który wyłączył dla niej prąd w Random. Szczupły, czarne oczy, brunet... Musiał być trochę starszy, bo powiedziała, że był dojrzały. I świetnie całował. Niezbyt przydatna informacja. Nie powiedziałem reszcie, że Cara tak opisała tego mężczyznę, bo nie miałem żadnej pewności, że to był porywacz. I sam nigdy go nie widziałem. Ale co, jeśli on wyglądał właśnie tak? Co jeśli Abbie i Trex zdołaliby rozpoznać go w klubie, gdybym tylko powiedział im o tym, czego dowiedziałem się od Cary?

Ale ze mnie idiota...

Usiadłem na zimnej podłodze i zamknąłem oczy. Błąd. Nie mogłem ich zamykać. Nie mogłem, jeśli nie chciałem umrzeć z rozpaczy. Porywacz zabił Briana siedzącego tuż obok mnie. W mojej głowie ten strzał wciąż wybrzmiewał na nowo. I na nowo. I na nowo. Krew trysnęła na ścianę za Brianem, a jego głowa gwałtownie odchyliła się do tyłu, a potem opadła. Mój wrzask stłumiony przez taśmę na ustach zagłuszył odgłos śmiechu. Dlaczego? Dlaczego on? Przecież Simon zadecydował, że to Brian ma przeżyć. I to był właściwy wybór. To on był dobrym bratem. Ja powinienem umrzeć.

Chciałem przynajmniej dowiedzieć się od porywacza, dlaczego to ja przeżyłem, a nie Brian. Bo to nie miało sensu. Po co kazał Simonowi wybrać? Żeby zrobić mu na przekór? Żebym żył z myślą, że mój brat skazał mnie na śmierć, żeby uratować drugiego? A może dla zabawy?

Otworzyłem oczy. Biel pomieszczenia raziła prawie tak bardzo, jak światła w klubie, w którym był porywacz. Wciąż pokazywał mi tańczących ludzi i Abbie siedzącą przy stoliku z tym odrażającym mężczyzną. Byłem wściekły, ale to co poczułem w chwili, kiedy Abbie chciała odejść, a mężczyzna przyciągnął ją do siebie i przesunął ręką po jej biodrze, graniczyło z szałem.

- Zostaw ją, cwelu! - wrzasnąłem. Ale przecież nikt mnie tu nie słyszał. Nie było sensu zdzierać gardła.

Abbie spróbowała mu się wyrwać, ale facet przytrzymał ją mocno i pociągnął, żeby usiadła mu na kolanach. W jednej chwili zobaczyłem wszystko wyraźniej, kiedy porywacz podszedł bliżej nich. Zrobiło mi się jeszcze bardziej gorąco, bo nie wiedziałem, co się dzieje. Czy ten ktoś, kto napastował Abbie, współpracował z porywaczem? Czy teraz wyprowadzą ją razem z klubu? Co jej zrobią? Gdzie, do jasnej cholery, był Trex?

***

ABBIE

- Puszczaj mnie, idioto! - krzyknęłam i jeszcze raz spróbowałam mu się wyrwać. Bezskutecznie. Florian ściskał mnie mocno jedną ręką, a drugą trzymał moje ręce. I zaczął zbliżać swoją twarz do mojej. Pożałowałam, że chciałam usiąść tutaj, gdzie nikt nie zwracał na nas uwagi. Szarpnęłam głową, żeby odsunąć się od wycelowanych we mnie ohydnych ust, ale one i tak wciąż się do mnie zbliżały. Poczułam na szyi coś mokrego, pewnie język, i zrobiło mi się niedobrze. Jeszcze raz mocno się szarpnęłam i prawie udało mi się wydostać, ale uderzyłam w kogoś, kto stanął za moimi plecami.

Uprowadzony ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz