- 33 -

3.1K 273 6
                                    

ABBIE

Wyszłam z bloku, w którym mieszkał Trexon i usiadłam na krawężniku przy drodze, którą i tak nikt nie jeździł. Ludzie z tej dzielnicy raczej nie mogli sobie pozwolić na taki luksus jak samochód. 

Łzy strumieniami płynęły mi po twarzy, ale nie zwracałam na nie uwagi. Nie myślałam nawet o tym, co powiedział mi Trexon, bo to nie miało teraz znaczenia. Ważne było tylko to, że gdzieś tam był Brian, zamknięty, samotny i niewyobrażalnie męczony przez mężczyznę w granatowym uniformie.

Moment wczoraj w nocy, w którym zobaczyłam film wysłany przez porywacza, był najgorszym w całym moim życiu. Od tamtej chwili nie miałam przed oczami niczego innego poza Brianem zamkniętym w tym pomieszczeniu i łapczywie pochłaniającym surową rybę. I byłam z tym sama, bo nie miałam serca dzielić się tym okropnym obrazem z Simonem. Nie spałam całą noc, a w ciągu dnia nie mogłam się skupić i zmusić do podjęcia jakiegokolwiek działania. Zaczęłam się zastanawiać, czy to przez mój dziwny nastrój, który miałam po weselu, kiedy odprowadzał mnie do domu, postanowił przepłynąć się jachtem, żeby trochę pomyśleć. A może domyślił się, co wydarzyło się w hotelu... Nie, niemożliwe. Ale możliwe było to, że to przeze mnie znalazł się na morzu, gdy został porwany. Razem z jachtem. Gdzie w ogóle mógł być teraz jego jacht?

W końcu wybrałam numer na policję. I siedziałam jakąś godzinę wpatrzona w ekran. Może policji udałoby się go odnaleźć, zanim mężczyzna zdążyłby znowu skrzywdzić Briana. A może zabiłby go, gdyby tylko dowiedział się, że policja jest na jego tropie. Nie mogłam ryzykować. Musiałam tańczyć tak, jak mi zagra. Dla dobra Briana.

- Abbie? Coś się stało? - Podniosłam głowę. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, że siedziałam tu tak długo, że zdążyło się zrobić ciemno. - Mogę w czymś pomóc?

- Max, hej. Nie, wszystko w porządku - odparłam mechanicznie.

- Jasne - powiedział, przyglądając mi się uważnie. Starałam się na niego nie patrzeć. To kolega Trexona. Musiałam stąd spadać. - A płakałaś, bo życie jest aż tak wspaniałe?

Uśmiechnęłam się niepewnie. I wtedy wpadło mi coś do głowy.

- Właściwie, to może jednak mógłbyś mi w czymś pomóc... - zaczęłam z wahaniem. Nie miałam pewności, że też siedział w tym, co Trexon. - Potrzebowałabym odrobinę... - Przerwałam. Popatrzyłam mu w oczy tak intensywnie, jak tylko było mnie na to stać. No, dalej, domyśl się. Nie każ mi tego mówić na ulicy. - To dosyć pilna sprawa, a nie udało mi się dogadać z Trexem. Pokłóciliśmy się.

Przypatrywał mi się jeszcze przez chwilę z troską. Pewnie myślał, że jestem spłukaną narkomanką, która nie może wytrzymać bez zaaplikowania sobie kolejnej dawki.

- Tak, Trex ma wygórowane ceny i jest dosyć nieprzewidywalny... Chodź.

Weszliśmy z powrotem na klatkę w obskurnym bloku, w którym Trexon wynajmował swoje ponure mieszkanie.

- Mam tylko tyle. - Wyjął z kieszeni przezroczystą torebkę z trzema tabletkami, wzruszając ramionami. - Ecstasy. Niewiele, ale na jakiś czas powinno wystarczyć.

Wzięłam ją od niego i wyjęłam portfel. Dziadek umarłby z rozpaczy, gdyby się dowiedział, co kupuję za jego ciężko zarobione pieniądze.

- Nie trzeba. Potraktuj to jako prezent od nowego znajomego - powiedział Max, uśmiechając się szeroko.

- Dziękuję. - Schowałam portfel, wdzięczna, że mogę zostawić sobie więcej pieniędzy na wypadek, gdyby porywacz zażądał spłacenia trzeciej raty.

- Nie ma sprawy. - Puścił do mnie oko i dodał: - Wróciłem po Trexa, żeby wyciągnąć go na imprezę. Masz ochotę wybrać się z nami?

- Nie, dzięki, mam już plany - odpowiedziałam.

- W takim razie może innym razem.

Pożegnał mnie radosnym uśmiechem i ruszył po schodach na górę, a ja wyszłam z bloku i skierowałam się w stronę domu. Od razu napisałam do porywacza wiadomość, że zdobyłam to, czego chciał.

Odpisał, kiedy przekroczyłam próg w domu i zamknęłam za sobą skrzypiące drewniane drzwi.

Wspaniale. W takim razie nadeszła twoja kolej na nakręcenie filmu.

Zamknęłam się w swoim pokoju i zapaliłam światło. A potem wyjęłam jedną pigułkę, położyłam ją na toaletce i schowałam resztę na dnie ostatniej szuflady. Następnie sięgnęłam po butelkę wody leżącą na stoliku przy oknie i włączyłam w telefonie kamerę.

Serce waliło mi jak oszalałe, a rozsądek błagał, bym tego nie robiła. Zignorowałam go i posłusznie nagrałam film, w którym popijam tabletkę, i pokazałam, że na pewno nie ukryłam jej pod językiem ani w żadnym innym miejscu.

Naprawdę ją połknęłam. I czułam się z tym fatalnie.

Ale przecież byłam tylko pionkiem w grze. Pionkiem, który miał jeden jedyny cel - wygrać - i nie było ważne, jaką cenę będzie musiał zapłacić, aby to osiągnąć.

Uprowadzony ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz