- 80 -

2.9K 251 60
                                    

ABBIE

Ashton...

Wrzask, szaleńczy śmiech, pisk, strzał...

Strzał w sam środek głowy, która odchyla się do tyłu, a niebieskie oczy w jednym momencie tracą wyraz.

I ten ogromny ból w sercu i poczucie wszechogarniającej straty. Uczucie, jakbym spadała, jakbym zapadała się w siebie. W jakąś pustkę i ciemność.

I nadzieja, że to nie dzieje się naprawdę. Że to nie przydarza się mi. Że kiedy otworzę oczy, ten koszmar się skończy. I będzie tak jak dawniej.

Ale nie jest.

Ekran gaśnie, rozlega się trzask, a potem zapada całkowita cisza. Prawie całkowita, bo słyszę ciężkie sapanie Simona, który klęczy na podłodze, próbując złapać oddech.

Kiedy padło pytanie, kto powinien znaleźć się na miejscu Briana, byłam wściekła na Ashtona. Bez wahania podałam mu ten dziwny czarny płyn. Wyraźnie powiedziałam, że to on powinien znaleźć się na miejscu brata.

A teraz ten brat nie żył.

A Ashton zajął jego miejsce.

Uniosłam wzrok, bo na ekranie znowu pojawiły się jakieś litery.

Ups, nie nie trafiłem!

Mimo że Simon krzyknął imię Briana i mężczyzna powinien oszczędzić właśnie jego, zrobił całkowicie na przekór. Strzelił do Briana. I trafił w sam środek jego czoła. Zabił go na naszych oczach.

Mój żołądek był prawie pusty, ale jego marna zawartość i tak wylądowała na podłodze. Pośród łez, szkła i brudu.

Tu nie było dobrego wyboru, nie było lepszej opcji. Ktokolwiek by zginął, teraz byłoby właśnie tak. Całkowicie źle, fatalnie, tragicznie.

Ashton przeżył, ale nie przeżył Brian.

Ktoś dotknął moich pleców. Odskoczyłam, ocierając usta ręką.

- Chodźcie, drzwi są otwarte. - Trex pomógł mi wstać, a potem razem podnieśliśmy Simona. Jego oczy ruszały się gorączkowo i nie mógł opanować gwałtownego drżenia. Mamrotał coś, czego nie byłam w stanie zrozumieć.

Przed wyjściem obejrzeliśmy się za siebie i ostatni raz popatrzyliśmy na ekran.

Sam dopilnuję, żeby jego zwłoki zostały odnalezione. Ashton zostaje ze mną, żeby nie przyszło wam do głowy komukolwiek zdradzić, co tu się wydarzyło. Kiedy wszystko ucichnie i upewnię się, że nikt o niczym nie wie, po prostu go wypuszczę. Moja zemsta jest satysfakcjonująca. Dziękuję za doskonałą rozrywkę! Do zobaczenia!

Bez słowa opuściliśmy budynek i ruszyliśmy na nogach w stronę miasta, podtrzymując Simona. Nie myślałam o niczym, byłam doszczętnie wyprana z jakichkolwiek emocji. Nie miałam siły. Miałam tego wszystkiego serdecznie dość. Tak wiele działań, tak wiele starania... po nic. Wszystko poszło na marne. On nie żył.

Droga do miasta była długa i ciężka. Zapadał zmrok, kiedy w końcu dotarliśmy do domu chłopaków. Ich mamy nie było. I dobrze, bo nikt z nas nie zdołałby czegokolwiek jej wyjaśnić. Tego nie dało się wyjaśnić. Zaprowadziliśmy Simona do jego pokoju. Był w tak wielkim szoku, że zupełnie nie kontaktował i nie miał pojęcia, co się dzieje wokół niego. Kiedy Trex zamknął drzwi do jego sypialni, moje spojrzenie powędrowało do drzwi pokoju Briana.

- Chodź - powiedział Trex, jakby usłyszał moją myśl, że nigdy w życiu tam nie wejdę. Otworzył drzwi do swojego pokoju i zaprosił mnie do środka gestem dłoni. Nie miałam nawet siły się zdziwić, po prostu weszłam tam i opadłam na krzesło stojące przy biurku. Jak to możliwe, że czułam w środku ciemność tak przytłaczającą jak czarne ściany tego pokoju, a wciąż żyłam i oddychałam?

Uprowadzony ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz