- 29 -

3.4K 264 11
                                    

ABBIE

Minęło kilka dni. Rano przychodził po mnie Simon i szliśmy do jego domu, by zrobić śniadanie. Potem, zamiast rejsu z Brianem, siedzieliśmy w pokoju Simona lub w salonie i wpatrywaliśmy się w ekran mojego telefonu. Godziny mijały, a my bezskutecznie próbowaliśmy coś wymyślić. Dlaczego ten ktoś porwał Briana i co zamierza z nim zrobić? Co jeśli powiadomiłabym policję? I czy porywacz dotrzyma obietnicy i wypuści go, kiedy wykonam wszystkie zadania z jego makabrycznej gry?

Pytania pozostawały bez odpowiedzi, a my bez żadnej nadziei.

Czasami widywałam Ashtona samego, czasami z Aną, i tylko delikatne uczucie zazdrości przypominało mi, że coś nas kiedyś łączyło i coś się pomiędzy nami wydarzyło. Odrzucałam od siebie zazdrość i nie zastanawiałam się nad tym, dlaczego wciąż z nią jest, jak gdyby nigdy nic. To, co się stało na weselu, także wyrzuciłam z głowy. Nie miałam czasu na rozpamiętywanie. Były ważniejsze sprawy.

Ashton nie zadawał pytań o Briana, widocznie w jego zniknięciu nie widział żadnego powodu do zmartwień, tak samo jak Trexon, który nie odezwał się do nikogo z rodziny, odkąd wrócił do swojego mieszkania. Simon uspokoił panią Rucker. Skłamał, że jest z Brianem w kontakcie i wszystko u niego w jak najlepszym porządku. Uwierzyła. Bo dlaczego miałaby nie uwierzyć, skoro dostała od Briana SMS-a, w którym zapewnia, że niedługo wróci, i prosi, żeby się nie martwiła?

Zaczęliśmy zbierać pieniądze. Simon znalazł pracę jako barman w Random, co w sumie nie było takie złe. I tak często tam bywaliśmy, a on od zawsze interesował się robieniem drinków. Szkoda tylko, że powód podjęcia tej pracy był tak przerażający.

Ja szukałam pracy, ale jak na razie nie dopisało mi szczęście. Zmusiłam się za to do rozmowy z dziadkiem i spytałam, czy ma jakieś oszczędności, bo chciałabym zrobić prawo jazdy. W środku płonęłam ze wstydu, że tak bardzo go okłamuję, kiedy z radością wręczał mi prawie wszystkie pieniądze, które uzbierał przez lata ciężkiej pracy. Dał mi nie tylko na prawo jazdy, ale także na samochód, kiedy już je zrobię.

- Cieszę się, dziecinko, że te pieniądze ci się przydadzą. Nie jest tego wiele, ale powinno też wystarczyć na jakiś niedrogi samochód na początek - mówił.

Był wzruszony i widziałam w jego oczach ogromną radość, że poprosiłam go o pomoc i nie zamykam się przed nim tak, jak do tej pory. Nienawidziłam siebie w tamtej chwili.

- Obiecuję, że wszystko ci oddam, kiedy tylko znajdę pracę - zapewniłam, choć wydawało mi się to kompletnie nieosiągalne.

Odgoniłam od siebie poczucie winy i policzyłam pieniądze. Siedem tysięcy. Spora suma. Chyba nigdy takiej nie widziałam. Cieszyłam się przez jakieś pięć minut, aż w końcu dotarło do mnie, że te pieniądze nie wystarczą. To prawie nic. Będzie za mało, nawet doliczając wypłatę Simona. Poczułam narastającą panikę, jak zawsze, kiedy myślałam o jego pracy za barem. Przecież dostanie pieniądze dopiero za miesiąc. Co do tej pory stanie się z Brianem?

Usiadłam na łóżku, próbując zebrać myśli. Tyle nie wystarczy, byłam tego pewna. Skąd w takim razie mogłabym zdobyć pieniądze? I jak dużo muszę ich zebrać?

Gotowa na spłatę pierwszej raty?

Jeśli łaskawie powiesz, ile ona wynosi - odpisałam niezbyt miło i od razu tego pożałowałam. Jeśli faktycznie ten ktoś porwał Briana, to powinnam zwracać się do niego tak, by go nie rozgniewać. Sarkazm na pewno nie był mile widziany. Nie wiadomo, czy moje słowa nie mają wpływu na to, jak porywacz go traktuje.

Jeśli ten ktoś go porwał. Bo wciąż nie miałam stuprocentowej pewności.

2206, skarbie.

Kwota była dosyć dziwna, ale odetchnęłam z ulgą. To niewiele. Byłam w stanie zapłacić choćby zaraz.

Jutro o 7.10 pod ławką przed wejściem do Czerwonego Statku.

Następnego dnia o 7.00 z walącym sercem położyłam kopertę z pieniędzmi pod ławką pomalowaną bordowym sprejem.

Czerwony Statek był małą speluną w porcie, do której od czasu do czasu chodziliśmy z Simonem na piwo. Faktycznie była czerwonym statkiem i unosiła się na wodzie, chociaż nigdy nie odpływała od brzegu. Z samego rana bar był zamknięty, ale bez problemu weszłam na pokład i dostałam się do ławki.

- Jak myślisz, dlaczego kwota jest tak niska i nie kończy się zerem, jak zawsze w przypadku okupu? - zapytał Simon, gdy weszłam do jego domu pół godziny później. Chciałam zostać w porcie i obserwować osobę, która przyjdzie po pieniądze, ale porywacz to przewidział i wysłał wiadomość, w której kazał mi wracać, jeśli jeszcze kiedyś chcę zobaczyć Briana.

Chciałam. Więc nie miałam wyboru.

- Bo to nie jest okup. To gra wymyślona przez chorego psychicznie sadystę - syknęłam.

Po południu mój przyjaciel musiał iść do pracy. Zostałam sama z myślami i ogromnym pragnieniem pójścia na policję lub chociaż namierzenia telefonu Briana. Strach o jego życie jednak okazał się większy. Nie zrobiłam nic i tylko wpatrywałam się w ekran, aż w końcu przyszła kolejna wiadomość.

Tym razem do zapłaty jest odrobinę mniej, kochana. 691. W tym samym miejscu dziś o 23.15.

Uprowadzony ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz