Rok później
*Piotrek*
Mięsiąc temu stała się tragedia.
Martyna nie żyje. Każdy jeszcze pamięta. Nasz Synek ma miesiąc.
Ma na imię Antoś.
- tato ja chce żeby mama wróciła.
- myszki.
- wiemy, że to nie Możliwe.
Przytulamy się mocno.
Jeszcze miesiąc temu było szczęśliwa.
Wróciłem z pracy a jej nie ma. Gdy nie wróciła na noc, rano przyjechała Policja i powiedziała mi, że moja żona nie żyje. Nawet nie widziałem ciała...
Nie pochowaliśmy jej.
Odwiozłem dzieci. Małego do żłobka.
Pojechałem do pracy.
- cześć
- cześć
Przebrałem się i próbuje wziąć się w garść.
Zrobiłem sobie kawę. Zawsze siedziała na tym blacie i dyrygowała a teraz jej nie ma.
- jak się trzymasz?
- ciągle myślę o niej.
- ona na pewno żyje!!
- Natalia!!
Wybiegłem za nią.
Przytuliła się do mnie.
- żyje na pewno.
-. Nie udowodnimy tego nikomu.
Telefon mi oddali. Nie mam jak ją namierzyć.
Jeśli żyje to nie długo wróci.
Na razie musimy się pogodzić z tym, że jej nie ma.
Wróciliśmy do bazy.
Pokazałem, żeby byli cicho.
- idź umyj twarz
- ok
Poszła.
- Piotrek wiesz...
- no właśnie nie wiem.
Może żyje a my słuchamy się jakiegoś policjanta. Nawet nie pokazał ciała.
Tylko telefon. Telefon mógł jej zabrać albo mogła zgubić.
- ta..
- jak to udowodnisz?
- nie da się.
- jedź do domu.
Jakby Ci to dzwoń.
Przebrałem się i wcale nie pojechałem do domu. Tylko na policję.
- dzień dobry
- to znowu Pan?
- tak. Chcę jechać w to miejsce gdzie znaleziono ciało mojej żony.
- dobrze
Pojechaliśmy w to miejsce.
- a ciało gdzie się znajduje
- nie znaleziono ciała.
Dostaliśmy tylko taką informację.
- aha
I tu koniec?
- tak
- nie wytrzymam.
Pojechałem do rodziców Martyny.
- Piotrek?
- tak ja.
Jak tam?
- tak sobie
- dowiedziałem się, że nie znaleziono ciała Martyny. Jest szansa, że żyje
- Piotrek...
- na serio?
- tak.
Nie mam pojęcia gdzie może być.
- i co nie odpuścisz
- dopóki jej nie znajdę.
Przecież z kraju nie wyjechała.
- dobra jedziemy.
Wsiedliśmy do auta.
Objechaliśmy Warszawę.
Nawet uliczki. Zakamarki.
- bez śladu.
- tam jest coś.
Wysiedliśmy z auta.
Obeszliśmy okolice.
- jest!!
Podbiegłem do niej.
- Martynka?
- żyje?
- tak.
Wezwaliśmy pogotowie.
- halo Martynka.
Słyszysz mnie?
- Piotruś?
Chciała wstać.
- leż Martynka.
Przykryłem ją moją kurtką.
- pamiętasz co się stało?
- tak
Szłam na zakupy a potem znalazłam się tu. Zabrali mi wszystko.
- mam wszystkie rzeczy. Tym się nie przejmuj. Hmm
- z skąd?
- powiedzieli nam, że nie żyjesz.
- żyje.
- no wiem, ale leż.
- po co?
- czekamy na karetkę.
- nie potrzebuje.
- dobra dobra.
- musimy wiedzieć, że nic Ci nie jest
- pff
Przyjechała karetka.
- i co Doktorku?
- żyje
- to dobrze. Bo tam nie ma ci robić bez ciebie.
- mogę wstać?
- wolałabym jakbyś pojechała do szpitala.
- no ok
Zaniosłem ją do karetki.
- ale ty jedziesz ze mną
- ok
Jadę
Dałem kluczyki do auta tacie.
-. Jedziemy za wami.
- ok
Wsiadłem za głową Martyny.
- uparty zawsze dojdzie
- nom.
Wiktor sprawdzą oczy Martyny.
- tą latarkę to ci kiedyś zepsuje.
Razi.
Zaczęliśmy się śmiać.
- Martynka wróciła i wszyscy szczęśliwy
- mam nadzieję, że nie wypiłeś soczku
- yy to mamy problem.
- a ty co? Ktoś umarł?
- nom ty
- naprawdę?
Zaczęliśmy się śmiać.
Po chwili byliśmy w szpitalu.
Robią Martynie badania.
- i co z nią?
- wzięli ją na badania.
- aha
- miałeś wyczucie
- ta.
Najważniejsze, że żyje.
- no
Po kilku minutach.
Ktoś zakrył mi oczy.
- zgadnij kto to?
- Moja żona
- yhym.
To już jest koniec
Możemy iść.
- na pewno?
- tak
- ok
Pojechaliśmy do domu.
Teraz mogę spać spokojnie bo wiem, że już mojej żonie nic nie zagraża i żyje.
CZYTASZ
It's you (ZAKOŃCZONE)
FanfictionTa dam. Następna książka. Będzie ona o parze z serialu na sygnale. Odrazu mówię nie tak jak w serialu. Pewnego dnia pokłócili się. Piotrek wyjechał. Między czasie Martyna miała wypadek i nic nie pamięta. Piotrek wrócił i chce walczyć o Martyn...