Tydzień później
*Martyna*
Obudziłam się jak zawsze wtulona w Piotrka.
Kocham się do niego tulić.
***
Pora wrócić do rzeczywistości.
A no więc. Nie wiem gdzie ten koleś jest. Pokłóciliśmy się i wyszedł z domu. Najpierw myślałam, że on żartuje, ale jak widać nie.
Oszaleje z tym człowiekiem.
Nawet nie wiem o co poszło a on pewnie też nie ma pojęcia. Niech wróci. No. Już będę grzeczna. Poszłam do kuchni .
- Piotruś?
Przytuliłam się do niego.
- cio tam?
- gdzie byłeś?
- na spacerze z psiakiem i odwieźć dzieci.
Musimy pogadać. Hmm.
- ok
Poszliśmy na kanapę
- przepraszam.
To nie miało tak być.
- wiem. Ja też przepraszam
Chociaż nie wiem za co
- ja też nie mam pojęcia.
Przytuliliśmy się.
- ale teraz mnie zabijesz?
- soczek?
- może
Zaczęliśmy się śmiać.
- dzisiaj ci wybacze, ale tylko dzisiaj.
- ok
- jakoś nie przychodzą...
- a bo no yy no
- wysłowisz się?
- Wiktor powiedział im, że nie żyje więc jak tu przyjdą to ja nie żyje.
Najlepiej to ubierz się na czarno
- ok
Poszłam się ubrać na czarno.
Zrobiłam lekki makijaż.
- ale nie mówiłem aż tak
Zaczęliśmy się śmiać.
Ktoś puka.
Piotrek zobaczył.
- to oni
Zrobiłam łzy z wody.
Piotrek poszedł się schować.
- jak coś jestem pod łóżkiem
- ok
Poszedł.
Otworzyłam drzwi.
- Słyszeliśmy, że Piotrek nie żyje.
To prawda?
Łza mi wyleciała.
- tak.
- nie wierzymy ci
Możemy wejść
Puściłam ich.
Zamknęłam drzwi
- yhy
Nie ma go
- sprawdzimy wszędzie
- ja nie mam nic do ukrycia
Łzy lecą mi strumieniami
Hi hi hi to dobrze. Będę bardziej wiarygodna.
Poszli do łazienki.
Ktoś zapukał do drzwi.
Otworzyłam.
- Martyna?
Co się dzieje?
- Piotrek nie żyje.
- jak to?
Nic nie mówiłaś.
- bo myślałam, że to żart.
Taka zemsta dla mnie, ale nie.
Zaraz jadę po jego rzeczy.
Płacze.
- dziecko.
Przytulili mnie mocno.
- a oni co tu robią?
- nie wierzą mi i sprawdzają czy czasami go nie ukryłam.
Poszli na górę
- jest w naszej sypialni pod łóżkiem tylko cii - szeptałam
Przytulili mnie
- ok
- dobra to jednak prawda
Zasłużył sobie
Poszli.
- no dobra wyłaź
- powiem, że mi tu wygodnie
Przyszedł.
- cześć umarlaku
Zaczęliśmy się śmiać.
- najlepsze jest to, że ich to w ogóle nie rusza
- no
- a to miało być na niby
- ale chciałam być wiarygodna
- aha
Umyłam twarz i Przebrałam się w normalne ciuchy.
Zrobiłam makijaż.
- wyglądam normalnie
- prawie
Rozpuścił mi włosy.
Ktoś zapukał.
Piotrek zobaczył.
- teraz ja się trochę pobawię
Otworzył.
- aaa Piotrek?
- nie duch Święty
Zaczęliśmy się śmiać.
- co ty tu robisz?
- mieszkam, żyje i uwielbiam wkręcać ludzi
- dom wariatów
Poszli.
- bye
Hi hi hi hi hi
Zaczęliśmy się śmiać.
- i mamy spokój
- na ile?
- miejmy nadzieję, że jak najdłużej
- aha
- macie wolne?
- no bo mieliśmy się najpierw pogodzić a potem normalnie pracować
- i znowu nie wiemy o co poszło
- i może dobrze
- nom
- kto pęknął?
- ja
- yym ja
- ja
- yym ja
Oblałam go szklanką wody.
- zadzierasz ze mną
- nom
Uciekłam z domu.
Nalałam do wiader wody.
Wyszedli z domu.
Schowałam się.
- a ona gdzie?
Oblałam go
- tu
Oblał mnie dwa razy większymi wiaderkami.
- oj
Zaczęliśmy się śmiać.
- tak?
- no dajesz
Wzięłam wiaderko i goniłam go po całym podwórku.
Oblałam go
Zaczęliśmy się śmiać.
Oczepał się jak pies
Wziął mnie na ręce i wrzucił do basenu.
Aww
- wygrałeś
- dziękuję
Pocałowaliśmy się.
Wyciągnął mnie i poszliśmy do rodziców.
Zaczęli się śmiać.
- przegrałam
- wygrałem
Juhu!
- pf
Zaczęliśmy się śmiać.
- dobra przebieramy się i śmigamy o maluchów
- ok
Zajmuje suszarkę
- ej
Pobiegłam
Przebraliśmy się.
Wysuszyliśmy włosy i pojechaliśmy po dzieci.
- dzień dobry
- dzień dobry
- my po dzieci
- ale ich tu nie ma.
Dziadkowie ich odebrali.
- jak?
Przecież tutaj są.
- o której?
- godzinę temu
Jak coś to przepraszam
- spokojnie.
Wiem gdzie będą.
- dowidzenia.
- dowidzenia.
Proszę mnie zawiadomić
- dobrze
Polecieliśmy do samochodu.
- wszyscy?
- tak
- ok to lecimy trzymać się.
- ok
Martynka wzywaj
- spoczko.
Wezwałam.
- Zara będą.
- ok
Po chwili byliśmy na miejscu.
Piotrek puka.
- otwierajcie te drzwi albo je wywarze!!
Słychać ich płacz.
Próbujemy dostać się do środka.
- ruda wywarzam drzwi.
- ok
Piotrek wywarzył drzwi.
- Amelka, Szymuś!!
- tutaj
- gdzie tu wchodzisz?
- po dzieci i bez nich nie wyjdę!
Weszliśmy.
- Amelka
- Szymek!
- tutaj
- brawo dzieci związane
Gratuluję pomysłu.
- cześć mychole
- już dobrze.
Już jesteśmy
Odwiązaliśmy ich.
Wzięliśmy ich na ręce
- już wszystko dobrze.
Pojedziemy do domku.
Tiak
Przytuliliśmy mocno.
Wyszliśmy z tego domu.
- nie płaczemy.
Kochani.
Przytulili się.
Piotrek otworzył nam drzwi.
Wsiadajcie bo pada.
- ok.
Dał mi jeszcze szymka.
- nie ma jak u mamy
Pocałowaliśmy ich w czoło.
Uśmiechnęli się.
- a ty na co czekasz?
- na Policję.
- aha
- nom
Przyjechali.
Piotrek powiedział co i jak.
Zabrali ich.
Wsiadł za kierownicą.
- jak tam?
- dobrze
- co wystraszyliście się mojego krzyku
- yhym
- tata nie chciał was wystraszyć.
Wybaczycie?
- tiak!!
- to dobrze
- a co by maluchy zjadły?
- hamburgera
- z McDonald's?
- tiak
- no dobrze.
Dzisiaj się zgodzę.
- juhu!
Pojechaliśmy do McDonald's.
Zamówiliśmy.
- a teraz to mi się pokaszcie.
Wszystko dobrze?
- tiak
- nic nie boli?
- nic
- to dobrze
- my myśleliśmy, że to babcia i Dziadek a nie oni.
Poszliśmy i potem nas zaciągli do auta.
- to zrobimy tak.
Następnym razem jak naprawdę będzie miał was ktoś inny odebrać to wam powiemy albo zadzwonimy do pani. Oki?
- Oki
Po chwili przyszedł Piotrek z zamówieniem.
- patrzcie co mi pani dała.
- tata ma okulary
- nom papierowe.
Zaczęliśmy się śmiać.
Zjedliśmy i pojechaliśmy do domku.
CZYTASZ
It's you (ZAKOŃCZONE)
FanfictionTa dam. Następna książka. Będzie ona o parze z serialu na sygnale. Odrazu mówię nie tak jak w serialu. Pewnego dnia pokłócili się. Piotrek wyjechał. Między czasie Martyna miała wypadek i nic nie pamięta. Piotrek wrócił i chce walczyć o Martyn...